NFL
Zaskakująca decyzja Sądu Najwyższego w sprawie protestu dr Kontka wywołała falę oburzenia. Co kryje się za tą kontrowersją?
W środę (25 czerwca) Sąd Najwyższy podjął decyzję w sprawie protestu wyborczego złożonego przez dr Krzysztofa Kontka, autora analizy statystycznej wskazującej na anomalie w komisjach wyborczych podczas wyborów prezydenckich. O decyzji poinformował mecenas Jacek Dubois, pełnomocnik dr Kontka.
“Po wczorajszym wywiadzie w TVN z Krzysztofem Kontkiem Izba Kontroli Nadzwyczajnej zadziałała błyskawicznie i już dziś rano na posiedzeniu niejawnym rozpoznała jego protest wyborczy, pozostawiając go bez dalszego biegu. Izba nie chce się dowiedzieć o anomaliach w komisjach” – napisał Dubois na X, wyrażając swoje oburzenie decyzją sądu.
Błyskawicznie do informacji odniósł się między innymi poseł KO Roman Giertych. “To hańba. To coś nigdy nie możemy uznać za sąd” — stwierdził prawnik na X. Następnie przekazał: “Mam informację od informatora z SN. Protesty bez rejestracji są wsadzane do kartonów. I nie będą w ogóle rozpatrywane. To oznacza całkowite naruszenie praw obywatelskich opisanych w Konstytucji. To kpina, a nie sąd”.
Dr Krzysztof Kontek, specjalista od analiz statystycznych, były pracownik SGH, zyskał uwagę opinii publicznej dzięki swojemu raportowi na temat nieprawidłowości w liczeniu głosów podczas drugiej tury wyborów prezydenckich, która odbyła się 1 czerwca. W programie “Fakty po Faktach” na antenie TVN24 Kontek szczegółowo omówił swoje badanie oraz motywy złożenia protestu wyborczego do Sądu Najwyższego. Jak wyjaśnił, przeanalizował dane z około 32 tys. obwodowych komisji wyborczych w Polsce, dzieląc je na grupy po 10–16 komisji według kodów pocztowych, aby porównać wzorce głosowania w sąsiadujących ze sobą obszarach.
Podstawowe założenie tej metody jest takie, że jeżeli jest kilka czy kilkanaście komisji blisko siebie, to te wzory głosowania powinny być w miarę zbliżone. To znaczy ludzie powinni jakoś równo głosować
W swojej analizie Kontek zidentyfikował od 3,5 do 5,5 tysiąca komisji, w których stwierdził co najmniej jedną anomalię, oraz 1482 komisje z co najmniej dwiema anomaliami. Anomalie definiował jako nietypowe odchylenia od średniego poparcia dla kandydatów, na przykład nagły wzrost poparcia dla Karola Nawrockiego w danej komisji w porównaniu do okolicznych.
Prosty przykład: jest w jakiejś grupie średnie poparcie dla kandydata Nawrockiego powiedzmy 40, 42, 43, 38, 39 procent. To przyjmujemy jako normę. Jeżeli pojawi się jakaś komisja, gdzie Nawrocki dostał 60 procent, to to jest anomalia
– wyjaśniał. Z jego szacunków wynika, że nieprawidłowości mogły wpłynąć na od 315 do 487 tys. głosów, co przy różnicy 369 591 głosów między Nawrockim a Rafałem Trzaskowskim mogło mieć znaczenie dla wyniku wyborów.
Kontek, świadomy, że protesty wyborcze są zazwyczaj rozpatrywane na posiedzeniach niejawnych, podjął decyzję o złożeniu wniosku o jawność posiedzenia Sądu Najwyższego. — Te sprawy są rozpatrywane na posiedzeniach niejawnych, więc nie wiadomo, co tam się odbywa. Więc ja bym chciał uczestniczyć – mówił w TVN24. W tym celu powołał na pełnomocnika kancelarię mecenasa Jacka Dubois, który zgodził się reprezentować go pro publico bono, czyli bez honorarium. — Jutro w moim imieniu złoży do Sądu Najwyższego wniosek, żeby posiedzenie, gdzie będzie rozpatrywany mój protest, było jawne. I niech ono będzie nawet otwarte dla wszystkich. Niech telewizje przyjdą, sfilmują i zobaczą, jak to się odbywa – zapowiadał Kontek, podkreślając znaczenie transparentności dla zaufania społecznego do procesu wyborczego.