NFL
Zachowawcze ruchy Trumpa po inwazji dronów budzą pytania. Czy to element większej gry dyplomatycznej? Politycy PiS mają swoje teorie.
Zachowawcza reakcja Donalda Trumpa wobec Białorusi może być planowanym elementem strategii — podnosi w rozmowie z “Faktem” Paweł Jabłoński, były wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Mateusza Morawieckiego. Poseł PiS rysuje analogię do wydarzeń sprzed pięciu lat. — Być może obserwujemy coś podobnego — słyszymy.
Paweł Jabłoński tłumaczy Trumpa. To nie opieszałość, to plan6
Zobacz zdjęcia
Paweł Jabłoński tłumaczy Trumpa. To nie opieszałość, to plan Foto: REUTERS/Ken Cedeno, Radek Pietruszka / PAP
Po masowym naruszeniu granicy terytorialnej Polski przez rosyjskie drony NATO, na wniosek polskich władz, uruchomiło art. 4. Paktu Północnoatlantyckiego, rozpoczynając międzynarodowe konsultacje. Sekretarz generalny Mark Rutte w piątkowy wieczór (12.09) poinformował o kolejnych krokach w sprawie wschodniej flanki Sojuszu. Choć w strukturach NATO trwa jeszcze dochodzenie w sprawie celowości przekroczenia polskiej granicy przez rosyjskie drony, na dniach ruszy inicjatywa “Eastern Sentry”. To integracja obrony przeciwlotniczej z naziemną i płynna wymiana informacji. Ta decyzja stanowi oficjalną odpowiedź na najpoważniejsze, przynajmniej od początku wojny w Ukrainie (2022 r.), przekroczenie granic terytorialnych NATO przez sprzęt wojskowy Federacji Rosyjskiej.
Mamy deklaracje m.in. ze strony Niderlandów i Zjednoczonego Królestwa, dotyczące rozmieszczenia swoich wojsk — zapowiedział Rutte, mówiąc o pierwszych szczegółach operacji.
Wypowiedzi Donalda Trumpa są w sprawie rosyjskiego ostrzału niejasne. Po zagadkowym wpisie w mediach społecznościowych (“Co jest z Rosją, która narusza polską przestrzeń powietrzną dronami? No to jedziemy!”), w rozmowie telefonicznej z prezydentem Karolem Nawrockim miał potwierdzić pełne wsparcie USA, po czym pytany przez dziennikarzy ocenił, że naruszenie przestrzeni powietrznej Polski “mogło być błędem”.
Politycy PiS mówią w tej sprawie jednym głosem. W skąpej reakcji prezydenta USA i zdjęciu części sankcji na Białoruś zaledwie dzień po wtargnięciu dronów, widzą raczej planowaną dyplomację, niż deficyt uwagi dla centralnej Europy. — Sądzę, że trzeba wykorzystać tę sytuację do zbudowania Fortu Trump w Polsce — mówił w rozmowie z RMF24 Mariusz Błaszczak, były szef MON, krytykując rząd za rzekomy brak relacji z USA.
Mam wrażenie, że USA próbują w tej chwili zrobić coś dużo większego, patrząc na ruchy wokół Białorusi. Tam dzieje się coś istotnego i może odpowiedź prezydenta Donalda Trumpa na wydarzenia z 10 września to element tej gry — zastanawia się w rozmowie z “Faktem” Paweł Jabłoński. Polityk przyznaje, że amerykański prezydent “ewidentnie” nie chce mocno i jednoznacznie atakować Putina, ale dostrzega w tym historyczną prawidłowość.
To ciekawa sytuacja. Poprzednia administracja Trumpa próbowała zrobić coś, co określilibyśmy manewrem: dać Łukaszence dostawy ropy przez naftoport w Gdańsku i Kłejpedzie. To się działo w 2018 r. i 2019 r. Amerykanie spekulowali, że być może Łukaszenka, mając dostęp do surowców z innego źródła, będzie gotowy postawić się Putinowi. Ale chwilę później Łukaszenka zorganizował wybory, w sierpniu 2020 r., które sfałszował
— mówi poseł PiS.
Taką wolę, związania się z polskim naftoportem, Łukaszenka deklarował we wrześniu 2019 r., m.in. podczas spotkania z ukraińskimi dziennikarzami. Była to odpowiedź Mińska na zmianę polityki Moskwy, na której kraj Łukaszenki miał być stratny. Amerykanie zauważyli okazję do taktycznego “odklejenia” prezydenta Białorusi od Putina i chcieli ją wykorzystać. Nieskutecznie.
— Być może to, co obecnie obserwujemy, jest próbą zrobienia czegoś podobnego — rozważa Jabłoński. — Trochę dziwne, ale ewidentnie coś musi być w grze. Po co Amerykanie mieliby robić to za darmo? — pyta były wiceszef MSZ.
Tak opisana strategia brzmi niemal identycznie, jak manewr USA sprzed lat, tzw. odwrócony Kissinger, w ramach którego Donald Trump chciał “odciągnąć” Rosję od Chin. Paweł Jabłoński dopatruje się podobnej strategii, tylko na poziomie relacji białorusko-rosyjskich.
— Zdziwiłbym się, gdyby nic za tym nie stało. Prezydent Trumpa można posądzić o wiele, ale nie o to, że chciałby coś komuś oddać za darmo — ocenia i dodaje, że mimo wszystko prawdopodobieństwo, że Łukaszenka byłby gotów zdradzić Putina “jest bliskie zeru”.