NFL
Zachowanie Aryny Sabalenki zwróciło uwagę!
Taką wersję Aryny Sabalenki na korcie widzimy niezwykle rzadko. Główna faworytka do zdobycia tytułu mistrzyni Wimbledonu rozpoczęła mecz z Marie Bouzkovą… zaskakująco bojaźliwie, ewidentnie nie mogąc narzucić swojego stylu gry. Z trybun kortu centralnego widać było, że jest mocno poddenerwowana rozwojem wydarzeń w pierwszym secie. A krzyk w końcówce otwierającej partii wiele mówił o tym, jak ważne jest dla niej to zwycięstwo. Po nim wszystko się zmieniło.
Na pewno nie można powiedzieć, że Aryna Sabalenka ma za sobą spacerek do trzeciej rundy Wimbledonu. Liderka rankingu w pierwszym secie co prawda była w stanie zaskoczyć Marie Bouzkovą świetnymi, mocnymi zagraniami przy samej linii bocznej kortu, ale z drugiej strony bardzo długo miała kłopot z tym, by zadać cios dający prowadzenie. A Czeszka zupełnie niespodziewanie skorzystała z tej sytuacji
To ona wywalczyła pierwsze przełamanie i serwowała po wygranie pierwszego seta. To właśnie wtedy Sabalenka rozegrała najlepszego gema w secie przy returnie, błyskawicznie odrabiając straty. Gdy przełamała na 6:6, głośno krzyknęła, nie pozostawiając wątpliwości co do tego, jak wiele znaczy dla niej ten turniej. Ale przejawiało się to także w inny sposób
Nie ulega wątpliwości, że Aryna Sabalenka należy do zawodniczek, które lubią sobie pokrzyczeć w trakcie meczu, ale też pomiędzy punktami. W ten sposób chce utrzymać pełne skupienie na trwającym meczu i wywołać jeszcze większą motywację do walki do samego końca. W starciu z Marie Bouzkovą wydawało się, że takich motywacyjnych okrzyków w wykonaniu liderki rankingu WTA było więcej niż zazwyczaj
Przez długi fragment pierwszego seta Sabalenka wyglądała jakby na zdenerwowaną, na co wpływ może mieć jeden fakt. Na pewno doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak wielkie problemy w Wimbledonie mają faworytki, nawet te, które moglibyśmy określić “murowanymi”. Wiele z nich już rozstało się z występami w Londynie. Odpadnięcie największych rywalek sprawia, że droga rakiety numer jeden do finału staje się teoretycznie nieco łatwiejsza.
I widać było, że Sabalenka bardzo nie chciała zmarnować tej szansy, jaką dostaje niespodziewanie od losu. Bardzo zależało jej na tym, by grać swój najpiękniejszy tenis już od samego początku, ograniczając szansę rywalki na zwycięstwo. To jej się jednak nie udawało, dlatego z czasem widoczne było zdenerwowanie. A mówienie do samej siebie oraz plastyczne, niemal teatralne gesty widoczne były dosłownie co chwilę
Tie-break potoczył się już po myśli Sabalenki, która od tego momentu złapała wyraźnie dużo większy luz. W drugiej partii była już zauważalnie, zdecydowanie lepsza od Marie Bouzkovej, grając już bez tak dużej presji. Tie-break okazał się realnie decydującym momentem tego spotkania, a Czeszka może mieć do siebie pretensje, bo naprawdę długo wydawało się, że będzie w stanie postawić się liderce na korcie centralnym.
Teraz dla Aryny Sabalenki nadejdzie pierwszy bardzo poważny test podczas tegorocznego Wimbledonu. Jej kolejną rywalką będzie bowiem albo była mistrzyni turnieju w Londynie Marketa Vondrousova, albo wspierana przez tysiące brytyjskich fanów Emma Raducanu. Jedno jest pewne — na korcie centralnym znów będzie bardzo gorąco.