NFL
Wokół świadków Jehowy od lat narosła aura tajemniczości ➡️
Nie obchodzą urodzin ani sylwestra, nie głosują w wyborach ani nie zaciągają się do wojska. Odmawiają transfuzji krwi, a w wolnym czasie pukają od drzwi do drzwi, by szerzyć swoją wiarę. Ze świadkami Jehowy, których w Polsce jest 116,3 tys., styczność miał każdy z nas. Odwiedziliśmy centralę organizacji zlokalizowaną w Nadarzynie pod Warszawą. W ogromnym Domu Betel, w którym mieszka i pracuje ok. 200 świadków Jehowy, spędziliśmy kilka godzin.
Mieszkańcy centrali świadków Jehowy w podwarszawskim Nadarzynie mają ustalony rytm dnia, który rozpoczyna spotkanie w stołówce o godz. 7.20. To program porannego wielbienia Boga. Część osób uczestniczy w nim osobiście, a część ogląda transmisję
W Domu Betel na stałe przebywa ok. 200 osób, które mieszkają tam nawet po kilkanaście lat
Wokół świadków Jehowy od lat narosła aura tajemniczości. Organizacja nazywana jest sektą, od której nie ma ucieczki. — To dla nas obraźliwe określenie, więc mówienie o nas w ten sposób sprawia nam przykrość — mówi Onetowi Łukasz Post z biura informacji publicznej organizacji
Świadkowie Jehowy są trzecim co do wielkości, po katolicyzmie i prawosławiu, wyznaniem w Polsce. Oficjalne dane mówią o 116,3 tys. ochrzczonych świadków Jehowy w całym kraju. Na całym świecie organizacja funkcjonuje w 239 krajach, zrzeszając łącznie 8,8 mln członków, którzy należą do przeszło 118 tys. zborów.
W Polsce początki działalności świadków Jehowy sięgają 1891 r., a główne biuro nadzorujące działalność świadków Jehowy w Polsce mieści się od 1992 r. w podwarszawskim Nadarzynie.
Gdy przyjeżdżamy na miejsce, naszym oczom ukazuje się zespół budynków pokrytych ozdobną cegłą oraz zadbany ogród rozciągający się wokół rozległego terenu.
Na miejscu mieszka ok. 200 osób, tzw. betelczyków. To świadkowie Jehowy, którzy porzucili swoje dotychczasowe życie i mieszkają, a także pracują w Domu Betel, bo tak nazywana jest “kwatera główna” w Nadarzynie. Wśród mieszkańców są zarówno młode bezdzietne małżeństwa — gdy pojawi się dziecko, muszą się wyprowadzić — jak i starsze osoby. Niektórzy żyją tam już nawet kilkanaście lat.
Do dyspozycji mają pokoje typu studio z aneksem kuchennym, w których mieszkają zazwyczaj po dwie osoby.
Dla ich wygody na miejscu jest stołówka, pomieszczenie gospodarcze, z którego mogą w każdej chwili wziąć produkty spożywcze na śniadanie czy kolację, pralnia z usługą prasowania, siłownia, a nawet sauna. Na miejscu za nic nie płacą. Gdy zechcą, mogą skorzystać też z pobliskich boisk rekreacyjnych lub mogą po prostu opuścić teren i udać się np. do kina.
W biurze betelczycy pracują m.in. nad przekładami Biblii, szerzeniem słowa Bożego, obsługą strony internetowej organizacji, działają w administracji oraz świadczą dla siebie wzajemnie usługi: niektórzy gotują, inni naprawiają samochody, a jeszcze inni opiekują się ogrodem lub są fryzjerami.
Dzień w Domu Betel rozpoczyna się o godz. 7.20 rano. O tej porze w stołówce nadawany jest program porannego wielbienia Boga, w trakcie którego zgromadzeni świadkowie Jehowy czytają fragmenty Biblii, komentują je i dyskutują. Transmisja dla pozostałych członków organizacji, którzy mieszkają poza Domem Betel, jest dostępna w sieci.
Potem ok. godz. 8.00 każdy rozchodzi się do swoich obowiązków na terenie obiektu. Ok. godz. 11.20 świadkowie Jehowy ponownie spotykają się w stołówce: tym razem na lunch w formie szwedzkiego stołu. Wiedzą, co zostanie podane, bo menu jest wywieszone pod stołówką z kilkudniowym wyprzedzeniem.
Uczestniczyliśmy w jednym z takich zwykłych obiadów, a gdy weszliśmy na salę, naszą uwagę przykuło jedno: nienaganny ubiór betelczyków. Wszyscy obecni w jadalni świadkowie Jehowy, nieważne czym się trudnili, byli wyjątkowo eleganccy.