NFL
– Wiem, że umrę, każdy umrze. Nie boję się śmierci, jej świadomość nie spędza mi snu z powiek. Jeśli bym miała coś nazwać fundamentalnym lękiem, to boję się zależności i samotności. Nie chciałabym umierać samotnie. Nie chciałabym być od kogoś zależna, niesamodzielna, niedołężna. Link w komentarzu 👇
Widzę, jak opadają mi kąciki oczu, jak zmienia się owal. Moja twarz nie jest taka świeża i piękna, taka młodzieńcza i witalna, jak była kiedyś. Tylko przecież nie ma od tego odwrotu, więc nie będę się o to bić – mówi Magdalena Cielecka, odtwórczyni roli śmiertelnie chorej Małgorzaty w filmie “Lęk”. Film miał premierę w 2023 roku.
Obejrzałam “Lęk” i długo nie mogłam dojść do siebie. To bardzo przejmująca historia Małgorzaty, która choruje na nowotwór i wyczerpała wszelkie możliwe sposoby leczenia.
Małgorzata może już tylko czekać na śmierć. A ponieważ jest osobą sprawczą, która zawsze miała moc decydowania o sobie, postanowiła też zaplanować swoją śmierć. Nie godzi się, żeby na nią czekać w bólu, który stał się nie do zniesienia, więc decyduje się na wspomagane samobójstwo.
Czyli na eutanazję. Dlatego jedzie z siostrą Łucją do Szwajcarii?
Szwajcaria jest jednym z niewielu krajów w Europie, poza Belgią i Luksemburgiem, gdzie można się poddać eutanazji. To procedura bardzo droga i nie każdego na nią stać, ale moja bohaterka ma pieniądze, więc jest w pewnym sensie uprzywilejowana. Planowała eutanazję od kilku lat – wcześniej została członkinią fundacji, która wspiera klinikę w Szwajcarii. Właśnie do niej jedzie razem z siostrą.
Tak – i widzimy, że są one bardzo ściśle określone. Zanim osoba, która chce odejść, wypije śmiertelną miksturę, musi to kilkakrotnie potwierdzić. Dba się, aby nikt jej przy tym nie pomagał, żeby nikt jej nawet nie dotknął. Mogłoby to być później użyte przeciwko tym, którzy takie kliniki prowadzą i pomagają w świadomym odejściu.
Przygotowując się do roli Małgorzaty, oglądałam reportaże i filmy dokumentalne poświęcone planowanemu umieraniu. Widziałam, z czym się mierzą zarówno te osoby, jak i ich bliscy, oraz jak różne są reakcje osób, które zdecydowały się odejść. Zobaczyłam też, jak często ciało czy też biologia stają wbrew tej decyzji, jak bardzo instynkt przetrwania przeszkadza czasem w wypiciu tego ostatniego napoju.
Filmów o eutanazji wciąż jest jednak stosunkowo niewiele. Wiemy, jak wyglądają narodziny, pogrzeb czy zabiegi medyczne, a nie wiemy, jak wygląda świadome odejście.
Często jestem teraz pytana o moje podejście do eutanazji. Myślę, że dopóty naprawdę nie stanęliśmy przed takim dylematem, chyba nie możemy tego wiedzieć. Jestem za wyborem, ale wyobrażam sobie, że taki stosunek może się zmienić na przestrzeni lat. I do tego też powinniśmy mieć prawo.
Zresztą “Lęk” jest dla mnie także filmem o prawie wyboru, o tym, że powinniśmy go mieć w każdej sferze życia.
Prawda? A także decydowania o tym, jak długo chcę żyć i w jakich okolicznościach odejść. Wiadomo, że naruszamy tym status quo wywodzące się z Kościoła i religii. Zaszczepiono nam przekonanie, że nie możemy decydować o narodzinach czy o śmierci. A ja uważam, że powinniśmy móc.
Byłam na to przygotowana, gdy zdecydowałam, że chcę Małgorzatę zagrać, i wiedziałam, co mnie czeka. Nie wyobrażałam sobie, żeby taka bohaterka miała włosy do pasa i była w pełnej witalnej formie fizycznej. Byłaby po prostu niewiarygodna.
Nie wyobrażałam sobie, żeby grać w chustce na głowie czy posiłkować się charakteryzacją. Byłam gotowa na te zmiany i bardzo się na nie cieszyłam. To dla aktorki rodzaj daru, który otrzymuje się wraz z rolą, co zdarza się nieczęsto. Marzyłam, żeby móc się tak do roli zmienić.