Wchodzili na Rysy z 9-miesięcznym dzieckiem. Nagle usłyszeli dramatyczny apel

Do szokującej i absolutnie kuriozalnej sytuacji doszło w Tatrach. Jak informuje profil “Tatromaniak”, dwójka młodych ludzi postanowiła zdobyć Rysy z… 9-miesięcznym dzieckiem. Mimo spotkania na swojej drodze przewodnika tatrzańskiego zlekceważyli jego uwagi i nie zdecydowali się zawrócić. A to dopiero początek!

Cała sytuacja wydarzyła się w poniedziałek, 20 października. Jak zauważył “Tatromaniak” tego dnia na szlaku na Rysy panowały trudne warunki. “Twardy śnieg, oblodzenia, warunki wymagające nie tylko sprzętu, ale i doświadczenia, umiejętności używania go, bardzo dużej czujności” — czytamy.

Z relacji wynika, że turyści z Litwy, którzy mieli ze sobą 9-miesięczne dziecko, spotkali na szlaku Szymona Stocha — przewodnika tatrzańskiego. Gdy ten dowiedział się, że planują wejście na Rysy, przedstawił się, opisał panujące warunki i usiłował przekonać ich do odwrotu. Jego apel nie był odosobniony, bo podobne ostrzeżenia usłyszeli także od innego przewodnika, ratownika HZS oraz pracowników schroniska Chata pod Rysami.

Mimo to postanowili iść dalej, lekceważąc wszystkie ostrzeżenia. “Jakimś CUDEM docierają na wierzchołek Rysów” — podkreśla “Tatromaniak”.

Ale wtedy zaczynają pojawiać się naprawdę poważne problemy. Dopiero tam dotarło do nich bowiem, że wspinaczka to tylko połowa drogi, a zejście będzie znacznie trudniejsze.

Ojciec dziecka zwrócił się do przewodnika z prośbą o pomoc i sprzęt, który wiedział jednak, że próba asekuracji całej trójki byłaby zbyt ryzykowna. Zaproponował więc wezwanie ratowników i usłyszał, że… rodzice nie zgadzają się na akcję. Przewodnik w końcu zadecydował, że sam zniesie niemowlę w dół, krok po kroku, po śliskich skałach i śniegu. Dzięki jego opanowaniu i doświadczeniu nie doszło do tragedii.

“To najpoważniejsza, najbardziej szokująca sytuacja, jaką przyszło mi opisać na tej stronie (…) Trudno wyobrazić mi sobie, co trzeba mieć w głowie, żeby wziąć 9-miesięczne dziecko na Rysy w takich warunkach. Trudno wyobrazić mi sobie, jak można usłyszeć po drodze tyle uwag od doświadczonych osób i uparcie iść dalej. Trudno wyobrazić mi sobie jakim obciążeniem psychicznym było to, czego podjął się Szymon. Chłopie, z dużą dozą prawdopodobieństwa uratowałeś temu dziecku życie. Nie wiem, jak spuentować ten wpis. Myślę o tej sytuacji od wczoraj nie tylko jako gość piszący o Tatrach, ale przede wszystkim jako ojciec. I po prostu BRAK SŁÓW” — podsumował “Tatromaniak”.