NFL
W pewnym momencie atmosfera sięgnęła zenitu
Choć od premiery “Zielonej granicy” lada dzień miną 2 lata, to film Agnieszki Holland wciąż wzbudza wiele emocji. Tym razem przypomniała o nim Magdalena Ogórek na antenie telewizji wPolsce24 w odniesieniu do rosyjskich dronów, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną. W pewnym momencie atmosfera sięgnęła zenitu.
Gdy media obiegła informacja, że w nocy z 9 na 10 września 2025 roku w trakcie ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez drony, cały kraj wstrzymał oddech. Teraz do sprawy odniosła się Magdalena Ogórek w programie “Na Lini Ognia” emitowanym na antenie prawicowej stacji wPolsce24
Już na wstępie prezenterka wyraziła wątpliwości wobec skuteczności polskich władz, tym samym popierając stanowisko stojącego na czele PiS Jarosława Kaczyńskiego. Wspomniała również o aktualnych zadaniach, z jakimi mierzą się strażnicy graniczni. Nagle przywołała wyreżyserowaną przez Agnieszkę Holland “Zieloną granicę”. – Powstał na ich temat skandaliczny film – powiedziała, dodając, że jest “straszny”.
Jednocześnie cały czas podkreślała, że to właśnie strażnikom granicznym tak niechlubnie przedstawionym w tym obrazie zawdzięczamy nasze bezpieczeństwo. Potem jeszcze kilkukrotnie próbowała połączyć produkcję z obecną sytuacją geopolityczną. To wyraźnie nie spodobało się Małgorzacie Prokop-Paczkowskiej z Nowej Lewicy, która była gościem w studio. W pewnym momencie posłanka postanowiła zabrać głos.
Prokop-Paczkowska uznała, że krytyka filmu, a tym bardziej próby łączenia go z ostatnimi wydarzeniami, są nieuzasadnione. Stanęła w obronie Holland, twierdząc, że dzięki jej wrażliwości na krzywdę innych powstało docenione na arenie międzynarodowej dzieło. – Artyści są często wrażliwsi od nas, Agnieszka Holland zrobiła film, który odniósł duży sukces w Europie – oznajmiła i dodała, że “Zielona granica” ma dokumentacyjny charakter, bo w jej powstaniu uczestniczyło wiele osób aktywnie pomagających uchodźcom na polsko-białoruskiej granicy.
Ogórek nie dawała jednak za wygraną, wciąż uparcie trzymając się swojego zdania. W pewnym momencie spokojna dyskusja przerodziła się w kłótnię i zupełnie zmieniła tor. Panie zaczęły kłócić się m.in. o feminatywy, prowadząca nie chciała bowiem, by Holland określać mianem “reżyserki”. – Reżyserka to pomieszczenie dla reżysera – grzmiała. – Ja na to nie pozwolę. Ja na swoje wykształcenie ciężko pracowałam i nikt mnie nie będzie ośmieszał – krzyczała wzburzona, podkreślając, że nie życzy sobie, by feminatywy były stosowane w odniesieniu do jej osoby.