NFL
W dawnych latach spotkania panów przebiegały w zaskakujący sposób
Lech Kaczyński i Donald Tusk – w powszechnym wyobrażeniu i pamięci społeczeństwa obaj panowie raczej z zasady nie pałali do siebie sympatią. Tymczasem w dawnych latach spotkania tych polityków przebiegały podobnież w nader sympatycznej atmosferze. Mało tego! W ich trakcie wino wręcz lało się strumieniami. Przypominamy wspomnienia dwóch spotkań Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska, w które dziś aż ciężko uwierzyć
Latem 2007 roku media szeroko komentowały spotkanie Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem. Politycy mieli wówczas zawrzeć porozumienie dotyczące skrócenia kadencji parlamentu i ustalić datę wcześniejszych wyborów. Michał Karnowski, ówczesny dziennikarz “Dziennika”, opisywał, że po rozmowie w Belwederze Kaczyński i Tusk rozstali się w niemal przyjacielskiej atmosferze, a podczas spotkania wypili cztery butelki włoskiego czerwonego wina Ocra Strozzi z 2005 roku. W trakcie tego spotkania obaj politycy mieli powrócić do zwracania się do siebie po imieniu. Gazeta cytowała słowa Tuska, który miał zacząć rozmowę od “Panie prezydencie”, na co Kaczyński miał zareagować, mówiąc: “Donald, znamy się tyle lat, mówmy sobie po imieniu”.
Adam Bielan, ówczesny rzecznik PiS, potwierdził wówczas “Dziennikowi”, że to Kancelaria Prezydenta zaprosiła Tuska na spotkanie z Kaczyńskim. Ten pierwszy miał iść na spotkanie z nastawieniem na konfrontację i zamierzał wyrazić swoje niezadowolenie z panującej sytuacji. Tymczasem rozmowa z prezydentem Kaczyńskim, zamiast planowanych 15 minut, trwała aż cztery godziny. Bielan relacjonował, że politycy rozmawiali w przyjaznej atmosferze, śmiejąc się i wspominając dawne czasy. – Rozmawiali jak starzy znajomi. Śmiali się, wspominali – mówił Bielan.
Po przedterminowych wyborach w 2007 roku nowym premierem został Tusk. Pod koniec marca 2008 szef PO znowu spotkał się z prezydentem Kaczyńskim – tym razem na Helu. W Juracie mieli rozmawiać na temat ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Nieoficjalnie mówiono, że spotkanie było suto zakrapiane, jakkolwiek szczegółów początkowo nikt nie chciał ujawnić.
Współuczestnikiem tamtego spotkania był Michał Kamiński, który całą sprawę opisał w książce “Koniec PiS-u”. – Poszło pięć win. Na trzech, bo ja też uczestniczyłem w tej rozmowie. Sporo, ale taka historia zdarzyła się raz – pisał. – Obaj bracia lubili piwo, ale Lech, żeby nie utyć, zaniechał piwa i pił czerwone wino. Jarosław też lubi czerwone wino, ma swoją markę, węgierską, ulubioną – wyznawał.
O spotkaniu w Juracie było jednak głośno także z innego powodu. Jarosław Kaczyński stwierdził później, że w trakcie tej rozmowy dzwonił do prezydenta, a w słuchawce miał usłyszeć – jego zdaniem z ust Tuska – że “dzwoni potwór