NFL
Tomasz Jachimek milczał o tym przez lata. Poznaj poruszającą historię niespełnionego marzenia i wyborów, które zmieniły jego życie.
Błyskotliwy, charyzmatyczny, z ciętym żartem i dystansem do siebie. Tomasz Jachimek od lat bawi publiczność, ale w życiu prywatnym unika rozgłosu. Choć zawodowo osiągnął wiele, przyznaje wprost: nigdy nie będzie spełnionym człowiekiem.
Tomasz Jachimek od wielu lat zachwyca swoim poczuciem humoru. Jest nie tylko artystą kabaretowym, ale też dziennikarzem i pisarzem. Co więcej, od 2005 roku współprowadzi program Szkło Kontaktowe w TVN24. W życiu zawodowym osiągnął wiele, a prywatnie? Jest szczęśliwym mężem i ojcem. W jednym z wywiadów podkreślał jednak, że nigdy nie będzie spełnionym człowiekiem. Dlaczego?
Tomasz Jachimek — kariera
Tomasz Jachimek przyszedł na świat w 11 października 1973 roku w Gdyni. Obecnie uchodzi za jednego z najlepszych polskich artystów kabaretowych. Jest też konferansjerem, publicystą czy autorem tekstów i opowiadań. „Do końca podstawówki Gdynia Oksywie była moim centrum świata. Wiedziałem, że jest dworzec, molo w Sopocie, ale jeżdżenie tam mnie nie kręciło. Miałem trzy kilometry do plaży, na którą przyjeżdżały piękne turystki w różnym wieku. Wspominam to jako okres raju”, wspominał.
W przeszłości jego największą pasją była piłka nożna. Grał nawet w drużynie juniorów w klubie Bałtyk Gdynia. „Później ogólniak – Liceum Ogólnokształcące nr 1 w gdyńskim Orłowie. Wtedy byłem już mocno zaangażowany w treningi piłkarskie i mój dzień był klasycznym dniem człowieka korpo: rano do szkoły, później obiad i trening. Byłem świetny z wf-u, niezły z przedmiotów humanistycznych. A teraz zostałem pisarzem, więc Dostojewski musi przewracać się w grobie”, żartował.
Ze sportem jednak nie związał swojej przyszłości. Przez dekadę jego świat kręcił się wokół piłki. Z numerem 10 na plecach marzył o biało-czerwonej koszulce i hymnie granym na pełnym stadionie. Tomasz Jachimek trenował piłkę nożną od dziewiątego do dziewiętnastego roku życia, z pasją, która nie znała kompromisów. Ale życie – jak to bywa – miało inne plany. Matura, koniec wieku juniora i brutalna weryfikacja marzeń. Zamiast murawy – Warszawa i studia. „Gdybym został piłkarzem, na pewno nie bawiłbym się w publiczne zabawianie ludzi”, mówi dziś z uśmiechem. A jednak bawi — i to jak!
Urodziłem się w Gdyni. Gdynia Oksywie to pierwsze czternaście lat mojego życia, chyba najistotniejsze w rozwoju każdego człowieka […] Na Oksywiu mieszkałem i chodziłem do szkoły podstawowej do klasy sportowej. Po lekcjach prowadziłem klasyczne życie blokowe – mecze piłkarskie klatka na klatkę, mecze chłopaki ładne na chłopaków brzydkich. Ja akurat byłem kapitanem tej drugiej drużyny”, mówił. „W futbolu zawodowym usłyszałem „Panie Tomaszu, nie nadaje się pan, nie chcemy pana. Może pan sobie kopać na poziomie okręgowym, ale nie na poziomie Ekstraklasy.” To było moje wielkie marzenie i jeśli ktoś mnie pyta, czy jestem człowiekiem spełnionym, odpowiadam, że nigdy nie będę”, kontynuował.