NFL
To niewybaczalne 😮
Pierwszy poważny zgrzyt między artystkami miał miejsce podczas Festiwalu w Opolu w 1970 roku. Maryla Rodowicz odebrała wtedy dramatyczny telefon z informacją o śmierci ukochanej matki. Wiadomość okazała się nieprawdziwa, ale wstrząs był ogromny.
Na domiar złego, podczas występu Rodowicz doszło do chaosu technicznego – problemy z mikrofonem, pogubione nuty orkiestry. W środowisku natychmiast pojawiły się plotki, że feralny telefon miała rzekomo wykonać Urszula Sipińska, największa konkurentka Maryli.
Mimo tych wszystkich komplikacji Rodowicz wykonała “Jadą wozy kolorowe”, a jej występ przeszedł do historii festiwalu. Choć spekulacje o sabotażu okazały się wyssane z palca, atmosfera między gwiazdami pozostała napięta. Obie artystki zaczęły unikać się nawzajem, nawet podczas wspólnych wyjazdów organizowanych przez państwową agencję PAGART.
Kulminacja konfliktu nastąpiła siedem lat później, podczas tego samego festiwalu w Opolu. W 1977 roku, w trakcie koncertu “Nastroje, nas troje”, Urszula Sipińska w białej stylizacji śpiewała piosenkę “Chłopak z drewna, baba z gumy”.
Maryla Rodowicz, ubrana na czarno, nagle zaczęła pląsać po scenie, parodiując ruchy koleżanki. Do zabawy dołączyły chórzystki Maryli, a także poeci Wojciech Młynarski, Jonasz Kofta i aktor Wiesław Gołas.
Publiczność początkowo sądziła, że to część przedstawienia. Sytuacja wymknęła się jednak spod kontroli, gdy po wykonaniu piosenki Sipińska podeszła do Rodowicz. Obie artystki zaczęły okładać się kapeluszami i szarpać. W ferworze walki Sipińskiej pękł rękaw marynarki – pokazała to widowni, która nie była już pewna, czy ogląda żart, czy prawdziwą awanturę wielkich gwiazd.
Dlaczego to Maryla Rodowicz ostatecznie wygrała ten artystyczny wyścig, pozostając na estradzie przez kolejne dekady? Kluczem okazał się dostęp do najlepszego repertuaru i bliska relacja z Agnieszką Osiecką.
Znana dziennikarka muzyczna Maria Szabłowska zdradziła w rozmowie z “Faktem”, że Maryla miała wyjątkowy talent do wyszukiwania najlepszych piosenek.
Agnieszka trzymała w szufladach kasety z muzyką. Maryla mogła tam dosłownie grzebać i wybierać to, co jej wpadło w ucho. Sipińska nie miała takiego dostępu, bo mieszkała dalej. To często decydowało o przewadze Mańki – wyjaśniła Szabłowska.
Historia powstania przeboju “Niech żyje bal” doskonale ilustruje determinację Rodowicz. Gdy podczas wizyty u Osieckiej, Maryla wypatrzyła utwór, który jej się spodobał, poetka mówiła:
Nie, to nie, bo to czeka na Połomskiego.
Rodowicz odparła:
Nie, ja to wezmę. To nie dla niego, tylko dla mnie.
Niedługo później Jerzy Połomski, wracając taksówką z Okęcia, włączył radio i usłyszał “Niech żyje bal” – bo Maryla już zdążyła to nagrać z tekstem Osieckiej.
Urszula Sipińska z czasem wycofała się z show-biznesu, wybierając spokojniejsze życie – także z powodu problemów zdrowotnych. W 1982 roku przeżyła poważny wypadek samochodowy w drodze do Berlina, doznając ciężkich obrażeń nogi i kolana. Na scenę wróciła, ale ostatecznie zakończyła karierę w 1991 roku.
Tymczasem Maryla Rodowicz pozostała na estradzie, niedawno obchodząc 80. urodziny i wciąż występując, między innymi na sylwestrowej imprezie TVP2.
Maria Szabłowska podsumowuje konflikt między gwiazdami jako bardziej sportową rywalizację niż prawdziwą animozję.
Ten konflikt wydaje się dziś jakimś PR-owskim zagraniem. Dwie blondynki, obie świetne wokalistki, obie z doskonałym repertuarem – ludzie je porównywali, więc naturalnie pojawiała się rywalizacja. One same trochę to podsycały – mówi dziennikarka.
Dodaje też, że legendarne starcie kapeluszami było “widowiskowe, ale zupełnie nieszkodliwe”. “To było raczej napięcie sceniczne niż prawdziwa agresja. Moim zdaniem one się nawet lubiły. Rywalizowały o repertuar, popularność, a przede wszystkim – o teksty Osieckiej, ale to była rywalizacja na poziomie”.