Connect with us

NFL

Szczegóły w komentarzu

Published

on

Piłkarki chcą zarabiać tyle, ile piłkarze” – nie ma zdania, które robiłoby polskim zawodniczkom większą krzywdę. Roszczeniowe, chciwe i wygodne – takimi je maluje. Ale ile w nim prawdy?

Działa to tak: piłkarka nie wykorzystuje świetnej sytuacji, więc natychmiast pojawiają się prześmiewcze komentarze, które przypominają, że ktoś uderzający tak koślawo chce zarabiać tyle samo, ile piłkarze. Bramkarka wpuści kuriozalnego gola? Zespół kobiet poniesie wysoką porażkę z juniorami? Na trybunach pojawi się mało kibiców? Mit o zrównywaniu zarobków z piłkarzami to kij, który zawsze leży w pobliżu. Czasem, by po niego sięgnąć, nie trzeba nawet zdarzeń z boiska. Pojawia się w niemal każdej gorętszej dyskusji o piłce nożnej kobiet. Niewiele w nim prawdy, za to pełno uproszczeń, spłyceń, wyciągania z kontekstu i wkładania w usta słów, które nigdy nie padły.

Polskie piłkarki, które pytamy o tę sprawę, najpierw się uśmiechają: “A ty byś nie chciał tyle zarabiać?”. Ale poważniej – taki temat wśród nich nie istnieje. Nie dziś, nie w tej rzeczywistości, nie na tym etapie rozwoju dyscypliny i nie przy takim zainteresowaniu. Nie są roszczeniowe ani naiwne. Żadna z nich nie powiedziała, że chce zrównać swoje zarobki z męskimi. Walczą o coś innego.

Co o zarobkach mówią same piłkarki i trenerki?
Najpierw fakty. Piłkarz w Ekstraklasie zarabia średnio 30-50 tys. zł miesięcznie, a piłkarka w Ekstralidze 4-5 tys. zł. Reprezentantki Polski za każdy dzień pobytu na zgrupowaniu zarabiają po 600 zł (nie dotyczy to zgrupowań przed turniejami finałowymi), natomiast piłkarze za całe zgrupowanie dostają 1000 zł. Jeszcze w 1999 r. reprezentantki otrzymywały 150 zł dziennie. Jak jednak zauważyła Joanna Tokarska, była reprezentantka Polski, podwyżka jest pozorna – wówczas 150 zł stanowiło 23,08 proc. pensji minimalnej, a podwyższona kwota dziś – 14,14 proc.

W Niemczech jest podobnie – najlepsze piłkarki Bayernu Monachium zarabiają ok. 15 tys. euro miesięcznie, natomiast Harry Kane, najlepiej opłacany piłkarz męskiej drużyny, ok. 2 mln euro miesięcznie. W FC Barcelonie Aitana Bonmati, mistrzyni świata i dwukrotna laureatka Złotej Piłki, zarabia za sezon ok. 950 tys. euro i uchodzi za najlepiej zarabiającą piłkarkę na świecie, a Robert Lewandowski za poprzedni sezon zarobił 32 mln euro. Różnią się – choć nie aż tak znacząco – również wysokości nagród na mistrzostwach świata i Europy. W Katarze pula nagród wynosiła 440 mln dolarów, a na ostatnim mundialu kobiet w Australii i Nowej Zelandii było to 110 mln dolarów, czyli czterokrotnie mniej. Żonglować danymi można długo, ale podstawowy wniosek jest jeden: piłkarki zarabiają znacznie mniej niż piłkarze.

Mit o chęci zrównania zarobków kobiet i mężczyzn w piłce nożnej najprawdopodobniej zrodził się po działaniach reprezentantek Stanów Zjednoczonych, które w 2019 r. szły po kolejne mistrzostwo świata, głośno protestując przeciwko “zinstytucjonalizowanej dyskryminacji”. Amerykanki kilka miesięcy przed rozpoczęciem mundialu złożyły pozew przeciwko swojej federacji i domagały się 66 mln dolarów odszkodowania. Kwota była różnicą między tym, ile za grę dla kadry otrzymały one, a ile piłkarze. Zawodniczki oparły oskarżenie o naruszoną ich zdaniem ustawę o równych płacach, a także ustawę o prawach obywatelskich. Skarżyły się nie tylko na wysokość wypłat, ale też na to, gdzie i z jaką częstotliwością grają, na nieodpowiednią opiekę medyczną i sposób podróżowania na mecze.

Sytuacja Amerykanek była jednak bardzo specyficzna i nieporównywalna z sytuacją piłkarek z innych krajów. “The Wall Street Journal” wyliczył, że w latach 2016-2018 dały one związkowi większe zyski niż męska reprezentacja (różnica była niewielka: 50,8 mln do 49,9 mln dolarów). Miały też nieporównywalnie większe sukcesy – zaczynały proces jako trzykrotne mistrzynie świata i czterokrotne mistrzynie olimpijskie, a jeszcze przed zapadnięciem wyroku wygrały kolejny mundial. To osiągnięcia, o jakich amerykańscy piłkarze mogą jedynie pomarzyć – ich najlepszym wynikiem pozostaje ćwierćfinał mistrzostw świata 2002.

Proces był długi i bardzo ostry. Doprowadził m.in. do dymisji prezesa federacji Carlosa Cordeiro, na którego spadły gromy po tym, jak w jednym z dokumentów odpierających zarzuty piłkarek napisał, że “kobiety są słabsze fizycznie i mają mniej obowiązków niż piłkarze”. Jego miejsce zajęła Cindy Parlow Cone. W 2022 r. zapadł w tej sprawie wyrok. Sąd nakazał federacji wypłatę odszkodowania w wysokości 24 mln dolarów. Kwota ta miała zostać rozdzielona pomiędzy zawodniczki jako rekompensata za zaległe wynagrodzenia. Ponadto od tamtego momentu kobieca i męska kadra otrzymują równe wypłaty za udział w zgrupowaniach, meczach towarzyskich, eliminacyjnych oraz podczas turniejów.

Po wydaniu wyroku amerykańska federacja opublikowała oświadczenie, w którym chwaliła piłkarki za ich determinację. “Z przyjemnością ogłaszamy, że rozwiązaliśmy nasz długotrwały spór o wynagrodzenia i z dumą stoimy w jednym rzędzie w kwestii równości w piłce nożnej. Zawodniczki osiągnęły ogromny sukces, pracując nad równym wynagrodzeniem dla siebie i przyszłych sportowców”. Megan Rapinoe, kapitanka drużyny z 2019 r. i liderka protestu, stwierdziła natomiast: – Będziemy spoglądać na ten dzień i mówić, że to moment, w którym piłka nożna w Stanach Zjednoczonych zmieniła się na lepsze. Nie możemy cofnąć niesprawiedliwości, z którymi miałyśmy do czynienia, ale teraz wiemy, że coś takiego już się nigdy nie powtórzy.

– Zaznaczmy: Amerykanki nie żądały niczego niesprawiedliwego. Odnosiły sukcesy, generowały zainteresowanie, więc chciały być odpowiednio wynagradzane. Natomiast niezrozumienie, dlaczego walczyły i o co, a później proste przełożenie tego na inne piłkarki, narobiło tym piłkarkom sporo problemów. Odwoływanie się do “gender equality”, czyli równości płci, zwykle wywołuje ferment. I tak było też w tej sytuacji, bo powstało wrażenie, że wszystkie piłkarki chcą być traktowane tak samo jak piłkarze. To nieprawda. Sytuacja Amerykanek była specyficzna – tłumaczy dr Natalia Organista, socjolożka i badaczka piłki kobiet.

Największym problemem wydaje mi się to, że pewne wypowiedzi, np. Megan Rapinoe, są wyciągane z kontekstu i używane w zły sposób. Trzeba przytoczyć fakty: Amerykanki ubiegały się o lepsze płace, bo generowały dla federacji większe dochody niż kadra męska. Ich reprezentacja była też bardziej popularna, co jest pomijane, bo nie pasuje do tezy. To nie jest tak, że Megan urwała się z choinki, chciała nagle zarabiać tyle co mężczyźni i nie miała żadnych argumentów – uważa Kinga Szemik, bramkarka reprezentacji Polski.

Są też inne przykłady zrównywania zarobków między piłkarkami a piłkarzami. W Danii sami piłkarze w 2024 r., podczas negocjowania nowych warunków umowy z federacją, zażądali, by piłkarki zarabiały w reprezentacji tyle, ile oni. Zrezygnowali w tym celu z własnych podwyżek. Podobnie wygląda to jeszcze w Norwegii, gdzie przez lata z federacją wojowała największa gwiazda – Ada Hegerberg, a także w Australii, Nowej Zelandii i wspominanych wcześniej Stanach Zjednoczonych. Na tym koniec. Zrównywanie zarobków między piłkarkami a piłkarzami jest więc incydentalne i – co bardzo ważne – dotyczy jedynie zarobków w reprezentacji. W klubach – najczęściej prywatnych podmiotach, zarabiających na zainteresowaniu kibiców – w ogóle nie ma o tym mowy. I piłkarki to rozumieją.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAlery