NFL
Rodzice Stasia otrzymali niezwykły prezent na święta po 99 dniach pełnych walki i nadziei. Ich historia porusza serca i inspiruje do działania.
— Dostaliśmy najpiękniejszy prezent na święta. Jesteśmy po prostu szczęśliwi — to słowa rodziców Stasia (15 mies.). Chłopczyka, który po 99 dniach izolacji w szpitalu wrócił do domu. Dziecka, o które trwała walka. Ta najtrudniejsza. O życie.
Staś stoczył walkę z białaczką. Wygrał z chorobą!8
Zobacz zdjęcia
Staś stoczył walkę z białaczką. Wygrał z chorobą! Foto: Fundacja DKMS/M&CC / Materiały prasowe
Stasia z Jaroszowic nie oszczędzał los. Maluszek zaledwie w wieku 8 miesięcy musiał zmierzyć się z rzadkim, agresywnym rodzajem białaczki. Okazało się, że chłopiec pilnie potrzebuje przeszczepienia krwiotwórczych komórek macierzystych. Przeszukiwano światowe bazy dawców szpiku, by mu pomóc. Jego mama apelowała do ludzi o rejestrację w bazie potencjalnych dawców szpiku
Tato Stasia jest strażakiem, nic więc dziwnego, że do pomocy — w każdy możliwy sposób — włączyła się cała brać. W lipcu 998 strażaków i strażaczek z całej Polski zdobyło Babią Górę m.in. właśnie dla Stasia. W koszulkach ze zdjęciem chłopczyka, z plecakami z jego wizerunkiem, nagłaśniali historię malucha, zwracając uwagę na ideę dawstwa szpiku i sytuację wszystkich pacjentów czekających na swojego “bliźniaka genetycznego”.
Wśród uczestników akcji “Strażak na szlaku” był także tata chłopca. Strażacy chcieli podkreślić, jak ważna jest rejestracja w bazie dawców szpiku. Równolegle działali też mieszkańcy Wadowic i okolic, z których pochodzi rodzina, organizowano dziesiątki akcji rejestracyjnych do bazy dawców Fundacji DKMS. Dołączyły do niej wówczas tysiące osób. Jedna z nich oddała swoje komórki, ratując życie innego, chorującego pacjenta.
Jeszcze latem pojawił się promyk nadziei i dla tego małego wojownika. Znalazła się w bazie jego “genetyczna bliźniaczka”. Niestety, po badaniach okazało się, że ze względów medycznych nie może zostać dawcą. Nadzieja zatliła się i zgasła. To był kolejny cios, który musiała przyjąć rodzina.
Jedyną szansą był tata Stasia, “zgodny” z synem tylko w 50 procentach. Pierwsze przeszczepienie nie przyniosło efektu. Chłopca ponownie czekała kolejna megachemia, ponowna izolacja i następne przeszczepienie. W tym czasie doszło do poważnych powikłań, w tym zrostowej choroby żył wątrobowych, która zagrażała życiu Stasia. Rodzice musieli przygotować się na najgorsze… Ale wtedy wydarzył się cud. Po drugim przeszczepieniu organizm Stasia wreszcie ruszył, wyniki morfologii dziecka zauważalnie się poprawiły.
Staś spędził w szpitalu 99 dni bez żadnej przepustki. Przez cały ten czas mama i tata czuwali przy nim, mieszkając w Domu Ronalda McDonalda, stworzonym właśnie na takie potrzeby — bycia jak najbliżej dziecka, które musi dłuższy czas być hospitalizowane. — Poznaliśmy tam ludzi z wielkimi sercami. To był nasz drugi dom na czas walki o życie synka — podkreśla Wiola, mama Stasia. Staś w szpitalu obchodził swoje pierwsze urodziny. Tam też przyszedł do niego Mikołaj. Ze wspaniałym prezentem. Najlepszym. Wymarzonym. 6 grudnia chłopiec opuścił oddział transplantologiczny i wrócił do domu.
W czasie choroby jego mama dzieliła się informacjami o stanie zdrowia synka. Kiedy tylko mogła w mediach społecznościowych odliczała kolejne dni pobytu Stasia w szpitalu. Z jej wpisów powstała przejmująca historia. Pokazuje wiele etapów choroby dziecka, cierpienia całej rodziny, bo przecież ból Stasia dotykał do głębi także jego najbliższych