NFL
“Prezes PiS wystraszył się”. Link w komentarzu
Jeżeli ktoś nas zmusi do poważnych rozmów o sojuszu z częścią obecnego obozu rządzącego, to będzie to Jarosław Kaczyński. Prezes PiS wystraszył się tego, co wydarzyło się wokół Grzegorza Brauna – mówi w wywiadzie dla Gazeta.pl poseł Konfederacji Przemysław Wipler.
Daniel Drob, Gazeta.pl: Jarosław Kaczyński przypuścił szarżę na liderów Konfederacji, choć pan osobiście poparł Karola Nawrockiego w kampanii wyborczej. Niewdzięczność?
Przemysław Wipler, poseł Konfederacji: W Konfederacji jesteśmy politycznymi realistami i musielibyśmy upaść na głowę, żeby w jakiejkolwiek sprawie liczyć na wdzięczność Jarosława Kaczyńskiego. Autentyczną wdzięczność za poparcie Karola Nawrockiego podczas CPAC w Rzeszowie okazywali mi inni politycy PiS. Te ludzkie odruchy atakami na Konfederację próbuje teraz ostudzić Kaczyński.
Nie zgadzam się. Wtedy chodziło o rację stanu, nie chcieliśmy pełnej władzy ekipy Donalda Tuska. Nie chcieliśmy, aby minister Bodnar wprowadził cenzurę i dziesiątki innych głupich, szkodliwych pomysłów, które by na pewno przeszły, gdyby nie wygrała osoba będąca hamulcowym wobec tych negatywnych zmian.
Kaczyński wam wyrzuca, że chcecie stworzyć koalicję z Platformą.
Chcemy stworzyć samodzielny rząd. Do PiS i PO jest nam tak samo daleko, choć do partii Jarosława Kaczyńskiego może nas zbliżać bycie w opozycji. Krytykujemy rząd, więc siłą rzeczy czasem mówimy jednym głosem, ale nadal te różnice są ogromne. Gdyby ich nie było, to w ogóle nie byłoby miejsca dla naszej formacji. Co do ewentualnej koalicji – konsekwentnie powtarzam, że jesteśmy gotowi rozmawiać z każdym, kto pozwoli nam realizować elementy naszego programu. Wszystko więc zależy od rozmów na temat naszych postulatów, a te będą trudne.
Opowiada takie rzeczy, bo widzi przepływy elektoratu z PiS do Konfederacji, a te następują, bo nasi młodzi wyborcy zaczynają przekonywać swoich rodziców i dziadków. Kaczyński więc gra stały repertuar insynuacji, żeby te przepływy przeciąć. Temu służyło absurdalne zaproszenie liderów Konfederacji do podpisania Deklaracji Polskiej, którą można streścić tak: program Konfederacji plus “nigdy nie podamy ręki Tuskowi”. Cel tego zagrania jest ewidentny dla każdego, kto nie jest w polityce od wczoraj – Kaczyński daje sygnał politykom i działaczom, że od teraz jest koniec z brataniem się z Konfederacją, trzeba to przeciąć. Szef PiS widzi, że oddolnie tworzą się relacje koleżeńskie, a to zagraża jego kontroli nad całą strukturą partii.
Oczywiste jest, że tego nie zdradzę. Natomiast w środowisku PiS i jego okolicach są teraz politycy, którzy zaczynali kariery jako nasi koledzy w Unii Polityki Realnej. Karol Rabenda, były wiceminister aktywów państwowych, obecnie minister w Kancelarii Prezydenta, był moim wiceprezesem w stowarzyszeniu Republikanie, a później moim następcą. Jeszcze w 2015 roku kandydował jako jedynka z partii KORWiN. Albo Marcin Horała, który jako nastolatek działał w UPR. Mógłbym jeszcze wymieniać kilku byłych członków stowarzyszenia Koliber, którzy są teraz w PiS. W każdym razie Kaczyński nie dostrzegł tego UPR-owskiego napływu, a jeśli chodzi o fundamentalne kwestie światopoglądowe, to tych ludzi łączy z nami więcej niż z rdzeniem PiS. O tym rdzeniu oni zresztą mówią: DPS.
Sekcja DPS rządzi naszą partią, a to nie może trwać wiecznie” – słyszę od kolegów z PiS. Średnia wieku w kierownictwie tej partii to 70 plus. Wiek liderów Prawa i Sprawiedliwości krytykował ostatnio nawet Andrzej Duda.
76-letni Jarosław Kaczyński wyjął z kapelusza kandydata bez politycznego backgroundu i wygrał nim wybory prezydenckie.
Zgoda, choć zaznaczmy, że o prezydencie Karolu Nawrockim nawet politycy KO mówią w kuluarach, że mentalnie jest konfederatą. To zresztą widać w poglądach na politykę wschodnią, migrację, Unię Europejską, sprawy gospodarcze. To wszystko, co reprezentuje Nawrocki, można nazwać konfederacyjnym spektrum. On 10 lat temu, gdyby był w PiS, to podpierałby ścianę od prawej strony.
Wybory prezydenckie w II turze zamieniły się w referendum wobec poparcia dla rządu i przy lewicowej kandydaturze Rafała Trzaskowskiego po prostu wygrał kandydat drugiej strony. Przez całą kampanię mówiliśmy, że Sławomir Mentzen ma największe szanse pokonać Trzaskowskiego, co zresztą było prawdą. Wygrana Nawrockiego jest w mniejszym stopniu zasługą Kaczyńskiego, a w większym zmian społecznych. One się dokonują bardzo powoli, co najlepiej widać na przykładzie obozu Konfederacji, która – warto o tym pamiętać – powstawała jako ugrupowanie kontestacji wobec rządów Prawa i Sprawiedliwości. W 2015 roku partii KORWiN, której byłem wiceprezesem, zabrakło 40 tys. głosów do wejścia do parlamentu. Pięć lat później, po jednej kadencji rządów PiS, mieliśmy swoje koło w Sejmie. Po dwóch kolejnych mamy klub. Teraz wszystko wskazuje na to, że gdyby wybory odbyły się w najbliższym czasie, to ten klub byłby dużo, dużo większy. My po prostu wygrywamy walkę o rząd dusz młodego pokolenia, ludzi o poglądach prawicowych i centroprawicowych. Teraz nasi młodzi wyborcy muszą przekonywać starsze pokolenie.