NFL
Poruszające słowa
Długoletnia i różnorodna kariera Wojciecha Manna ugruntowała jego pozycję jako jednej z kluczowych postaci polskiego dziennikarstwa radiowo-telewizyjnego, satyryka i pedagoga. Przez lata był mocno związany z Programem Trzecim Polskiego Radia (Trójka), gdzie stworzył i prowadził kultowe audycje, takie jak „Mój magnetofon”, a później współtworzył Radio Nowy Świat. Jego charakterystyczny głos i styl sprawiły, że był gospodarzem niezwykle popularnego programu telewizyjnego „Szansa na sukces” oraz cenionym partnerem Krzysztofa Materny w licznych projektach rozrywkowych.
Poza radiem i telewizją Mann miał także na swoim koncie sporadyczne role aktorskie oraz wykorzystywał swój rozpoznawalny głos w dubbingach do popularnych produkcji filmowych. Mimo przejścia z Trójki w 2020 roku w geście solidarności nadal aktywnie działa w mediach, udowadniając swoją niezmienną popularność i wpływ na polską kulturę. Dorobek dziennikarza i artysty został wielokrotnie doceniony, czego dowodem są prestiżowe wyróżnienia, w tym Super Wiktor, Order Odrodzenia Polski oraz medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
Teraz Mann wyznał bardzo osobiste podejście do tematu, który dotyka nas wszystkich.
Obchodzone 25 stycznia 77. urodziny przez Wojciecha Manna stały się naturalną okazją do głębszej zadumy. Dziennikarz publicznie przyznał, że w jego otoczeniu temat śmierci pojawia się ostatnio ze zwiększoną częstotliwością. Ta refleksja, wynikająca z bogatego doświadczenia, skłania go do częstszych rozważań nad nieuchronnym końcem życia.
Śmierć mnie otacza, bo umierają ciągle jacyś ludzie, których znałem. I z branży, i spoza branży, i młodsi ode mnie. To istnieje cały czas wokół mnie, ta świadomość – mówił w jednym z wywiadów.
Doświadczony radiowiec nie ukrywa, że z racji swojego wieku coraz intensywniej zastanawia się nad własną śmiertelnością. „Boję się, że to za chwilę nastąpi” — wyznał otwarcie, dzieląc się swoimi obawami.
Ja się boję takiej świadomości, że to za chwilę nastąpi. Chciałbym dokonać tego jakoś tak nieświadomie, może przez sen. Najstraszniejsze jest dogorywanie w szpitalu. To jest psychicznie niestety nie bardzo przyjemne – wyznał w programie “Prześwietlenia” Janusza Schwertnera.
Mann podzielił się także swoimi przemyśleniami dotyczącymi formy odejścia, wskazując, jakiej sytuacji absolutnie chciałby uniknąć.
Próbuję nie popaść w stan wegetacyjno-oczekujący na zgon. Między innymi dlatego tu przyszedłem i zrobię zaraz jakąś audycję, a potem może się z kimś trochę pokłócę, żeby, tak długo jak mogę, działało. W głowie i wszędzie – dodał.
W tej samej rozmowie Mann powrócił również do kwestii utraty bliskich mu osób. Stwierdził, że wspomnienia o tych, którzy byli dla niego filarami i odeszli, są dla niego ciągle żywe. Te ważne dla dziennikarza relacje wciąż kształtują jego obecne myślenie.
Trzy zupełnie różne dochodzenia do tego stanu ostatecznego. Kompletnie niespodziewane w przypadku Sojki w chwili, gdy był, jak sądzę, pełen nadziei na fajny występ, był po próbie… Kasia Stoparczyk, która po prostu jechała samochodem. Szanse na to, że nie dojedzie, wydawały się bardzo, bardzo małe. Jeszcze sytuacja, w której ona zginęła: wjazd innego samochodu z niewielką szybkością, ludzie, no wszystko jest możliwe. No i Joasia, która była zdiagnozowana, wiadomo było, że to jest dziadostwo, że świństwo, że to jest bardzo ohydny rodzaj nowotworu. Każde jest inne. A teraz jeszcze żona Ryśka Rynkowskiego… – powiedział Mann.
To naturalne, że tak dojrzały wiek prowadzi do przewartościowania spraw i spojrzenia na kruchość ludzkiego bytu. Mann, znany z poczucia humoru, tym razem ukazał swoją bardziej refleksyjną i osobistą stronę. Jego słowa stanowią wzruszającą i autentyczną perspektywę na przemijanie