NFL
Polska wraca do rozmów o Ukrainie. Co skłoniło europejskich liderów do poszerzenia grona negocjacyjnego? Ekspert ujawnia kulisy.
Berlinie odbędzie się kolejne spotkanie europejskich liderów poświęcone Ukrainie. Weźmie w nim udział premier Donald Tusk. O obecności szefa polskiego rządu w niemieckiej stolicy “Fakt” rozmawiał z Bartłomiejem Kotem. — Po ustaleniu ram negocjacji ze strony państw E3: Niemiec, Wielkiej Brytanii i Francji, dochodzi do poszerzenia przedstawicieli strony europejskiej przy stole — stwierdza analityk ds. międzynarodowych i dyrektor warszawskiego biura Aspen Institute Central Europe.
Analityk o szczycie w Berlinie z udziałem Polski. 1
Zobacz zdjęcia
Analityk o szczycie w Berlinie z udziałem Polski. Foto: PAP/PAP, Archiwum prywatne
W poniedziałek (15 grudnia) w Berlinie oczekiwani są między innymi prezydent Francji Emmanuel Macron, premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, premier Włoch Giorgia Meloni oraz premier Holandii Dick Schoof. Z komunikatów strony ukraińskiej wynika, że rozmowy mają dotyczyć między innymi gwarancji bezpieczeństwa, odbudowy kraju oraz porozumienia politycznego kończącego wojnę.
Rzecznik rządu Adam Szłapka przekazał, że premier Tusk uda się w poniedziałek po południu do Berlina. W późniejszym wpisie na platformie X Szłapka napisał, że “od początku berlińskich negocjacji uczestniczy w nich doradca premiera ds. bezpieczeństwa, min. Robert Kupiecki”.
“Spotkanie liderów z udziałem premiera Donalda Tuska odbędzie się dziś po południu” — napisał rzecznik rządu.
W ostatnim czasie Polska była nieobecna podczas najważniejszych rozmów w sprawie Ukrainy. Kilka dni temu przedstawiciela naszego kraju nie było między innymi na szczycie w Londynie.
Oceną obecnej sytuacji podzielił się w “Fakcie” Bartłomiej Kot. — Koordynacja pozycji europejskiej w ramach negocjacji pokojowych przebiega głównie na linii państw E3: Francja, Niemcy, Wielka Brytania. Są to państwa cieszące się największym potencjałem gospodarczym oraz wynikającym z tego przełożeniem na relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Nie bez znaczenia jest tutaj także pozycja tych państw w obrębie UE; Francja i Niemcy jako główny silnik UE, oraz w NATO; Francja i Wielka Brytania jako dwa europejskie państwa posiadające potencjał nuklearny — mówi analityk.
Zauważa, że “jednocześnie, liderzy tych państw traktowani są przez Ukrainę jako sojusznicy w otwarty sposób popierający nawet najśmielsze pozycje negocjacyjne Kijowa”.
Oczywiście nawet w tym gronie dochodzi do niewysłowionej rywalizacji o prymat w negocjacjach, w szczególności widać bowiem, że zarówno kanclerz Merz, jak i prezydent Macron traktują udział w negocjacjach jako próbę wzmocnienia pozycji politycznej w swych państwach oraz w ramach UE
— stwierdza Bartłomiej Kot.
Wskazuje, że “w obliczu powyższego, brak udziału Polski w ścisłym gronie decyzyjnym podyktowany jest kilkoma czynnikami”. — Przede wszystkim państwa E3 dotychczas nie dostrzegały potrzeby by dopuszczać do ścisłego grona dodatkowych decydentów. Ukraina od dawna wzmacnia swoją pozycję negocjacyjną wyłącznie na bazie kontaktów z największymi graczami, mającymi potencjalne przełożenie na politykę USA. Stany Zjednoczone – co pokazało pierwotne 28 punktów pokojowych Trumpa – traktują Warszawę jako sojusznika, którego podmiotowość w procesie negocjacji mogą określać swobodnie — słyszymy.