NFL
Polska mistrzem świata pierwszy raz w historii! Horror w finale! Skandal po końcowym gwizdku
Polacy mistrzami świata w piłce nożnej sześcioosobowej! W emocjonującym finale przegrywali do przerwy 0:1 z Meksykiem, ale po zrywie w drugiej połowie sięgnęli po upragnione złoto. Bohaterem Biało-Czerwonych był Norbert Jaszczak. Jak przystało na zdobywcę Złotej Piłki w tej odmianie futbolu, wziął sprawy w swoje ręce i w półtorej minuty odmienił losy finału. Po końcowym gwizdku został jednak skrzywdzony przez organizatorów rozgrywek. “Kompromitacja” — grzmiał komentujący to spotkanie Mateusz Borek.
W przerwie finału na trybunach obiektu w meksykańskim Cancun rozbrzmiała piosenka “Cielito lindo”, której refren rozpoczyna się od słów “canta i no llores”. “Śpiewaj i nie płacz” na zakończenie tego spotkania mogli zanucić swoim rywalom Polacy. Ale najpierw wyszli na murawę niezwykle zmotywowani, niczym w myśl tytułu polskiej wersji tego przeboju: “Teraz jest wojna”. Czy może więc dziwić fakt, że bohaterem finału został ten, który jeszcze do niedawna był zawodowym żołnierzem?
Polacy grali już dwa razy w finale mistrzostw świata w tej odmianie piłki nożnej. W 2018 r. przegrali z Niemcami (0:1), a rok później ulegli Rosji (2:3). Trzy lata temu także znaleźli się na podium. Po wygranej 3:1 z Niemcami na szyjach naszych zawodników zawisnęły brązowe medale.
Przed wyjazdem na tegoroczny turniej podopieczni Klaudiusza Hirscha nie ukrywali, że celem jest złoto. Już po poprzednim mundialu zapowiadał to Norbert Jaszczak. — Podtrzymuję swoją deklarację. Wszystko idzie w tym kierunku, żebyśmy wrócili ze złotymi medalami. Kto będzie naszym głównym rywalem? Brazylia, Kazachstan i Meksyk — mówił nam zdobywca Złotej Piłki w piłce nożnej sześcioosobowej (socca).
Trudno było o lepszy skład tegorocznego finału. Z jednej strony mistrzowie Ameryki Północnej, z drugiej — najlepsza drużyna Europy. Obie ekipy dotarły do decydującej rozgrywki z kompletem zwycięstw.
Można było zakładać, że gospodarzom będą w niej pomagać ściany, ale dwóch znaczących zawodników — już nie. To efekt bójki, która miała miejsce po półfinale z Kazachstanem. Naszym rywalom mógł doskwierać zwłaszcza brak Bryana Hernandeza, który każdy mecz mistrzostw świata rozpoczynał w wyjściowym składzie.
Polacy wyszli na murawę z nożem w zębach
Ledwo co minęła pierwsza minuta finału, a Bartłomiej Dębicki uderzył z ostrego kąta prawą nogą w okienko, ale bramkarz był na posterunku. Bliski szczęścia był także Kamil Kucharski. Po dwukrotnym ograniu rywala na lewej stronie uderzył potężnie lewą nogą. Piłka minimalnie minęła przeciwległe okienko.
W siódmej minucie błysnął Jaszczak. Przejął piłkę na naszej połowie i ruszył na bramkę rywala. Przed polem karnym przełożył futbolówkę na lewą nogę i uderzył mocno, ale w bramkarza. Kapitan Meksyku nie dał się zaskoczyć także kilka chwil później, gdy Kucharski uderzył bezpośrednio z rzutu rożnego. Piłka zatańczyła na linii, po czym padła łupem Luny.
W 13. minucie wydawało się, że gol już padnie. Dębicki przejął dalekie podanie z rywalem na plecach, minął bramkarza, ale ten zdołał zablokować jego strzał. Z dobitką pospieszył Jaszczak, ale też trafił w Lunę.
Z czasem Meksykanie zaczęli dochodzić do głosu, ale na pierwszy celny strzał czekali aż do 17. minuty. Krystian Stanecki popisał się znakomitą interwencją po potężnym uderzeniu z prawej strony
Drugi celny strzał wylądował już w siatce. Meksykanie przedostali się w nasze pole karne długim, płaskim zagraniem, a po zwrotnym podaniu mocnym strzałem Staneckiego pokonał Mercado.
Biało-Czerwoni wychodzili już na tym turnieju z podobnych opresji. Na prowadzenie tuż przed przerwą wyszedł w 1/8 finału Oman, podobnie jak Holandia w półfinale.
Norbert Jaszczak z piekła do nieba
Po zmianie stron Polacy długo nie mogli przebić się pod bramkę gospodarzy. W końcu nadeszła 26. minuta, gdy Krzysztof Elsner przedarł się lewą stroną i wyłożył piłkę Bartłomiejowi Piórkowskiemu. Ten uderzał swoją lepszą, lewą nogą, ale golkiper był górą.
Później dwukrotnie próbował Jaszczak. Najpierw ruszył ze swojej połowy, nawinął rywala zwodem na zamach i kropnął lewą nogą tuż obok bramki. Tymczasem tuż przy słupku na podanie czekał zupełnie niepilnowany Elsner. W kolejnej akcji Jaszczak uderzył mocno prawą nogą, ale został zablokowany.
W 30. minucie dobrze ustawiony Elsner znów nie doczekał się podania od Jaszczaka. Ten ruszył lewą stroną i połakomił się na strzał. Piłka minęła nieco bramkę. Doświadczony kolega miał do niego uzasadnione pretensje.
Trzy minuty później utonął już w jego objęciach. Jaszczak znów zdecydował się na potężne uderzenie z dystansu, tym razem nikt nie stanął mu już na drodze i po chwili odebrał zasłużone gratulacje.
Półtorej minuty później Polacy wyszli na prowadzenie. Dawid Linca zagrał spod linii końcowej, a Jaszczak zmieścił piłkę między nogami bramkarza.