NFL
Pani Marlena z Kołobrzegu odkryła sposób na zarabianie kilku tysięcy złotych miesięcznie dzięki przedmiotom znalezionym na śmietniku. Jakie skarby kryją się w odpadach?
Pani Marlena z Kołobrzegu zaczynała od zbierania złomu, a dziś prowadzi własną firmę i zarabia kilka tysięcy złotych miesięcznie. Jej dewiza: od zbieracza do bogacza. Jak to możliwe, że to, co inni wyrzucają — zajmujące miejsca w szafach wazony z czasów PRL albo filiżanki, czasem zwane “skorupami” — może stać się źródłem przyzwoitego dochodu? — Zbieram rzeczy wyprodukowane przez fabryki, które już nie istnieją, jak Krosno czy Ząbkowice. To są prawdziwe skarby — podkreśla rozmówczyni “Faktu”. Jak dodaje, w rekordowy dzień zarobiła na handlu podobnymi starociami ze śmietnika aż… 700 zł.
638981385897771130.jpg8
Zobacz zdjęcia
638981385897771130.jpg Foto: Gryń Przemysław / newspix.pl
Pani Marlena opowiedziała nam, od czego zaczęła się jej przygoda ze starociami. Cztery lata temu zauważyła pod śmietnikiem starą pralkę. — Załadowałam ją do samochodu i na złomie dostałam za nią 50 zł. Pomyślałam: czysty zysk! — wspomina z uśmiechem.
Pomyślała, że to łatwy, dodatkowy dochód. — Jak leży taki pieniądz, to go podniosę — mówi otwarcie. Na początku zarabiała od tysiąca do dwóch tysięcy złotych miesięcznie. Ale z czasem rekordowy dzień przyniósł jej aż 700 zł!
Szukaj w serwisie…
Szukaj
Wydarzenia
Pani Marlena z Kołobrzegu zarabia tysiące na śmieciach. „Od zbieracza do bogacza”
Ujawniła, ile zarabia na rzeczach znalezionych w śmietniku. “Ludzie nawet nie wiedzą, jakie skarby wyrzucają z domów”
Przemysław Gryń
Przemysław Gryń
Data utworzenia: 9 listopada 2025, 17:59.
Udostępnij
Pani Marlena z Kołobrzegu zaczynała od zbierania złomu, a dziś prowadzi własną firmę i zarabia kilka tysięcy złotych miesięcznie. Jej dewiza: od zbieracza do bogacza. Jak to możliwe, że to, co inni wyrzucają — zajmujące miejsca w szafach wazony z czasów PRL albo filiżanki, czasem zwane “skorupami” — może stać się źródłem przyzwoitego dochodu? — Zbieram rzeczy wyprodukowane przez fabryki, które już nie istnieją, jak Krosno czy Ząbkowice. To są prawdziwe skarby — podkreśla rozmówczyni “Faktu”. Jak dodaje, w rekordowy dzień zarobiła na handlu podobnymi starociami ze śmietnika aż… 700 zł.
638981385897771130.jpg8
Zobacz zdjęcia
638981385897771130.jpg Foto: Gryń Przemysław / newspix.pl
Pani Marlena opowiedziała nam, od czego zaczęła się jej przygoda ze starociami. Cztery lata temu zauważyła pod śmietnikiem starą pralkę. — Załadowałam ją do samochodu i na złomie dostałam za nią 50 zł. Pomyślałam: czysty zysk! — wspomina z uśmiechem.
Pomyślała, że to łatwy, dodatkowy dochód. — Jak leży taki pieniądz, to go podniosę — mówi otwarcie. Na początku zarabiała od tysiąca do dwóch tysięcy złotych miesięcznie. Ale z czasem rekordowy dzień przyniósł jej aż 700 zł!
Z ochroniarza do zbieracza skarbów
Choć przez długi czas pani Marlena pracowała w ochronie, w końcu postanowiła porzucić tę pracę. Miała też krótki epizod zatrudnienia w przetwórstwie rybnym. Z czasem jednak skupiła się wyłącznie na wyszukiwaniu wartościowych przedmiotów, które ludzie wyrzucają na śmietnik. Na jej tropicielską pasję wpłynęli dwaj bohaterowie serialu “Złomowisko PL” — Marek i Edek. — To oni uświadomili mi, że ludzie często wyrzucają pieniądze na śmietnik — mówi.
Dziś pani Marlena poszukuje głównie — jak mówi — “perełek z PRL-u”. W jej kolekcji znalazły się m.in. wazon zaprojektowany przez słynnego Zbigniewa Horbowego czy komplet zastawy “Złoty liść”, która zagrała w filmie “Noce i dnie”. — Warta jest ok. 1300 zł, a ktoś ją po prostu wyrzucił — rozkłada ręce kobieta.
Pani Marlena ma swoje zdanie na temat klientów odwiedzających jej stoisko. — Polacy są zdecydowanie lepszymi klientami niż Niemcy. Ci drudzy potrafią targować się o dwa złote — przyznaje. Teraz jednak, jak mówi, jej głównymi klientami są kolekcjonerzy, którzy znają wartość unikalnych przedmiotów. — W zeszłym miesiącu zarobiłam na tym biznesie ponad 4 tys. zł — zdradza pani Marlena.
Choć na razie porusza się osobową skodą, marzy o zakupie busa, który pozwoli jej zabierać większe rzeczy. Jej praca to nie tylko zarobek, ale i pasja. — Korzystam z harmonogramu wywozu dużych gabarytów i zawsze znajdę coś ciekawego. Ostatnio trafiła mi się stara lampa z wagonów PKP — mówi. Wszystkie przedmioty najpierw dokładnie czyści i odnawia, zanim trafią do sprzedaży.
Pani Marlena nie ukrywa, że czasem ludzie pytają ją, czy nie wstydzi się grzebania w śmietnikach. — Zawsze podkreślam, że ludzie nawet nie wiedzą, co wyrzucają. A ja widzę w tym potencjał — odpowiada pewnie. Według niej, gdyby w śmietniku leżało sto złotych, z pewnością każdy by się po nie schylił. A to po prostu przedmioty, ale potrafią mieć dużą wartość.