NFL
Oto prawda o pierwszym mężu Violetty Villas, o której milczano latami!
Pierwsze małżeństwo Violetty Villas przez lata owiane było tajemnicą, a sama artystka przedstawiała je jako dramatyczny epizod swojego życia. W biograficznej książce
„VILLAS”, autorzy Iza Michalewicz i Jerzy Danilewicz docierają do nieznanych dotąd faktów i relacji bliskich. Jak naprawdę wyglądał związek młodziutkiej Czesławy Gospodarek z Piotrem Gospodarkiem? Czy rzeczywiście było to małżeństwo z przymusu, czy raczej wybór, którego Villas nie chciała pamiętać? Oto fragment książki wydanej przez W.A.B., który rzuca nowe światło na tę historię.
Janka, wiesz co, te dziewczyny to nas do grobu wpędzą – mawiała Janina Cieślak, matka Czesi, do Janki Chabrowej, matki Krysi. Bo ich córki robiły zbytki. Umawiały się z kilkoma chłopcami naraz, tego samego dnia, w tym samym miejscu i o tej samej godzinie. I nie przychodziły na spotkanie. A potem z ukrycia podglądały miny niedoszłych amantów.
Ale tamten miał na pagonach dwie gwiazdki, włosy blond zaczesane urokliwie do góry i bardzo zmysłowe usta. Do tego jeździł konno, nosił bryczesy, uśmiechał się nieśmiało, wzbudzając zachwyt kobiet pod każdą szerokością Kotliny Kłodzkiej. Piotr Gospodarek, lat wówczas około dwudziestu, syn pułku. Sierota. Spokojny, niepijący. Przystojny jak ułan. Tak mówią dziś lewinianki. Krystyna Poloczkowa zapamięta go w każdym szczególe. – Najbardziej mi się podobał, jak chodził w galowym mundurze, z lampasami i w oficerkach. Jak on mu, ten mundur, pasował! Dobry był z niego kąsek. Myśmy się nawet z Violetką o tego Piotrka pobiły. A było tak.
Zabawy w Lewinie gromadziły mnóstwo panien na wydaniu, w których mogło przebierać stacjonujące nieopodal w Kotle liczne wojsko pogranicza. Cześka, świetnie tańcząca, uczyła inne dziewczyny, jak się poruszać. Któregoś razu podeszła do Krysi i podstawiła jej nogę.
Nie mogła znieść, że mi się ten Gospodarek podoba, bo ona wyraźnie go sobie upatrzyła.
Kryśka runęła na parkiet. Ale wstała i niewiele się namyślając – trach! – Cześkę za włosy. A było za co łapać. Czesia upadła jakoś tak nieszczęśliwie, że wybiła sobie dwa zęby.
– A mnie się tylko ruszały – powie Krystyna po latach. – Musiałyśmy się potem przeprosić, całować. Rodzice kazali. (…)
Wszystko przez to, że starszy brat Krysi wcześniej przyprowadził młodego podporucznika do domu. Czesia też z nimi była. I nie dało się ukryć, że chłopak cholernie się Krysi spodobał.
Poloczkowa (z wyraźnym żalem): – Ale ona prędzej umiała go rozkochać, bo później został jej mężem. Zazdrosna byłam.