Oto plany Igi Świątek. Wszystko zdradziła po zwycięstwie

Za Igą Świątek niezwykle intensywny sezon. W niedzielę mecz z Gabrielą Lee był ostatnim w jej wykonaniu. Polka tuż po spotkaniu zdradziła, jakie ma plany na najbliższe dni, a także, co poprawiła w grze na trawie i czy chciałaby wziąć udział w wielkim wydarzeniu w Polsce.

Iga Świątek tuż po pokonaniu Gabrieli Lee 6:2, 6:0 spotkała się z dziennikarzami na ostatniej w tym sezonie konferencji prasowej. Wiceliderka rankingu WTA na gorąco podsumowała weekend w Gorzowie Wielkopolskim, a także miniony sezon, podczas którego wygrała m.in. Wimbledon oraz turnieje w Cincinnati i w Seulu.

Czułam się bardzo dobrze. Ten pierwszy mecz, to byłyśmy w trakcie turnieju, ale dzisiaj, kiedy wiedziałam, że wygrałyśmy całą grupę po tym singlu, to bardzo się cieszyłam, że mogłam tu zagrać i spędzić trochę czasu z polskimi kibicami — oceniła.

Jakikolwiek sezon ze zwycięstwem na Wimbledonie brałabym w ciemno. Wygrałam turnieje, których nie spodziewałam się wygrać w tym sezonie. Myślałam, że zajmie mi jeszcze kilka lat, jak powinnam grać na trawie, jak powinien ten tenis wyglądać. Poprawiłam parę aspektów w mojej grze, jak odgrywanie tych szybkich, długich piłek, które dostawałam na forhend i poprawa pierwszego serwisu. Ale wciąż są rzeczy, nad którymi chcemy popracować przed kolejnym sezonem. Mam tylko nadzieję, że to się zepnie jakoś z tymi rzeczami, nad którymi pracowałam w tym sezonie i z tym, jak grałam w poprzednich latach na wolniejszych nawierzchniach — dodała.

Świątek została również zapytana o to, czy chciałaby być twarzą jakiegoś turnieju lub wydarzenia na PGE Narodowym, w którym mogłaby być również uczestnikiem.

Myślę, że na takie rzeczy będzie jeszcze czas w mojej karierze. Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy taki turniej to nie jest dla mnie tylko gra w tenisa. Obowiązków jest dużo nawet na samych turniejach WTA, a na turniejach w Polsce prawdopodobnie spędziłabym jeszcze trzy razy więcej czasu, będąc w tym środowisku tenisowym, nie tylko grając w tenisa, ale też m.in. spędzając czas z fanami i na jakichś innych zobowiązaniach. Na pewno gdybym miała czas, to bardzo bym chciała, ale na ten moment nie wiem, gdzie miałabym wcisnąć taki event w mój kalendarz. Może pojawi się okazja, żeby zagrać jakiś mecz pokazowy. Wtedy nie muszę być w takim reżimie, mogę zagrać fajny mecz, a kibice docenią, że poświeciłam ten czas po meczu, żeby z nimi być, no bo na normalnym turnieju WTA nie spędziłabym godziny po meczu, podpisując autografy. To jest zawsze fajny pomysł, żeby podpromować polski tenis, żeby zobaczyć mnie i inne polskie dziewczyny, ale na pewno zorganizowanie takiego turnieju jest bardzo trudne. Sama zresztą mogłam tego doświadczyć w Warszawie, jak ciężko jest grać u siebie, więc myślę, że te rozgrywki BJKC są dla mnie takim idealnym kompromisem, żeby już po sezonie, jak nieco schodzi ze mnie to napięcie i mogę w pełni poświęcić się drużynie i kibicom — mówiła.

W weekend reprezentacyjny debiut zaliczyła z kolei Linda Klimovicova, która wygrała zarówno piątkowy mecz deblowy, jak i niedzielny singlowy.

— Jest dziewczyną z potencjałem. I nie chodzi nawet o sam tenis, ale o takie nastawienie, że wychodzi na kort i chce wygrać i i wdać, że to jest jej jedyny cel. Jest taka zdecydowana i wie, co chce robić. To jest taka idealna mieszanka, żeby się rozwijać. Na pewno będę Lindę śledzić, jak będzie grać jakieś eliminacje w turniejach wielkoszlemowych — oceniła Świątek.

Polka zdradziła również, jak będą wyglądały jej najbliższe dni, a także, czy bierze pod uwagę występ w kolejnym meczu reprezentacji w Billie Jean King Cup, który nastąpi w kwietniu.

Pierwsze dni poświęcę w Zurychu na ON (jeden ze sponsorów Igi Świątek — red.), ale to będą inne obowiązki niż te codzienne, jak chodzenie na “siłkę” lub granie w tenisa, więc lubię te wszystkie rzeczy związane z tym, a później polecę na wakacje —

— Biorę pod uwagę, ale zobaczymy, gdzie ten mecz się odbędzie, bo to jest dla mnie najważniejsze — zakończyła.