Nowe kulisy afery premiowej. Poważne zarzuty do Roberta Lewandowskiego ➡

Afera premiowa do dziś odbija się czkawką reprezentantom Polski. Tak szczegółowych kulis sytuacji z Kataru dawno nie słyszeliśmy, a Sebastian Staszewski, dziennikarz i autor książki “Lewandowski. Prawdziwy”, w programie “Rymanowski Live” opowiada m.in. o tym, jak piłkarze mieli ogromne pretensje do Roberta Lewandowskiego. Mieli mówić, że “chce ich skroić z kasy”. A to dopiero początek.

Wyjście z grupy mistrzostw świata w Katarze był dla Biało-Czerwonych sukcesem, ale o nim szybko w Polsce zapomniano. Wszystko przykryła afera premiowa. Piłkarze reprezentacji za awans mieli mieć obiecane aż 50 mln zł od ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego. Kibiców szokował już fakt, że kadrowicze w ogóle wyciągnęli ręce po państwową kasę, ale kulisy sprawy z czasem oburzyły ich jeszcze mocniej.
Szczegóły Staszewski zawarł w najnowszej książce “Lewandowski. Prawdziwy”. W rozmowie z Bogdanem Rymanowskim przedstawia sporą część tego, co opisał w zapowiadanej publikacji.

Robert mówił to w wywiadzie, że to były wirtualne pieniądze. To były pieniądze, o których się mówiło na co dzień. Piłkarze, którzy grali w karty podczas MŚ, rzucali teksty: poczekajcie, niech przyjdzie premia, to ruszam z grubymi stawkami” — ujawnia i dodaje, że podczas mundialu nieustannie dało się usłyszeć żarty, czego to nie kupią sobie za wywalczone pieniądze.

To tylko dowodziło temu, jak ważne był wtedy pieniądze dla wielu piłkarzy, ale nie tylko. “Jeszcze ważniejsze były dla trenera, który potrafił w trakcie gierek żartować: kto przegra, ten nie dostanie premii” — słyszymy w rozmowie na kanale “Rymanowski Live”.

Mimo porażki z Argentyną, Polacy cieszyli się po meczu z awansu, ale temat miał wrócić już w autokarze, a wraz z nim żarty i liczenie pieniędzy. Wiadomo, dlaczego Michniewicz ze swoimi ludźmi miał zbierać od graczy numery kont.

Uważał, że jeśli te pieniądze przeszłyby najpierw przez konta PZPN, to nie zostałoby z nich tyle, ile by oczekiwał. Chcieli to zrobić szybciutko, żeby każdy piłkarz jeszcze przed meczem z Francją dostał sowity przelew, który jeszcze bardziej zdopingowałby go do walki o Puchar Świata” — przekonuje Sebastian Staszewski.

W pewnym momencie, tuż przed meczem 1/8 finału MŚ z Francją, temat zaczął bardzo mocno irytować kapitana. “Zszedł z treningu, myśleli, że to kontuzja, a »Lewy« był tak zły. Temat pieniędzy krążył bez przerwy” — podkreśla.

Robert Lewandowski razem ze “starszyzną” miał uważać, że premię należy podzielić według wagi znaczenia w kadrze, biorąc pod uwagę występy, wejścia z ławki itp. Część graczy z drugiego szeregu nie chciało się na to zgodzić.

“Chce ich z krasy skroić” — mówił anonimowo jeden z reprezentantów Polski. Zarzutów w kierunku napastnika było więcej, a jeden z graczy miał nazwać go “ch***m*.

“Wybrała się delegacja do Roberta Lewandowskiego, która powiedziała: stary, no źle podzieliłeś. To były te złe emocje, które potem w mediach opisywał Łukasz Skorupski. Wielu zawodników, szczególnie młodych, odebrało to w ten sposób, że Lewandowski milioner, prawie miliarder, chce zarobić kupę pieniędzy, a mniej opłacanych zawodników traktuje jak spady, które wezmą z 400 tys. [zł]” — słyszymy na kanale Rymanowskiego.

Ostatecznie każdy z piłkarzy miał dostać co najmniej milion zł, ale mimo dogadania się z Lewandowskim i kluczowymi graczami, Michniewicz miał inny plan. Sztab chciał dla siebie 20 proc. z 50 mln zł premii, czyli 10 mln zł. “Dochodzi do sytuacji, w której zawodnicy się trenerowi stawiają. Mówią, że nie może być tak, że jeden ma Mercedesa a drugi Poloneza. Dodawali, że my już to ustaliliśmy [z Lewandowskim]” — tak Staszewski relacjonuje to, co działo się dwa dni przed meczem z Francją.

“Ujawniam wiadomości, które pojawiły się na grupie piłkarzy [na WhastAppie], one jednoznacznie wskazują, że po turnieju, gdy już afera trwała, zawodnicy i tak uważali, że skoro pieniądze były obiecane, to powinny zostać wypłacone” — przypomina dziennikarz.