NFL
Nikt się nie spodziewał!
mediów: nie musisz być najwybitniejszą aktorką pokolenia, żeby być tą najbardziej wpływową. Wystarczy, że nie dasz o sobie zapomnieć.
Jej muzyka? Poprawna, radiowa, wpada w ucho. Jej biznesy? Od jogi po kosmetyki – wszystko, czego dotknie, zamienia się w zasięgi. Julia to w rzeczywistości sprawna bizneswoman, która z aktorstwa zrobiła trampolinę do zbudowania potężnego imperium. Można jej nie lubić, można przewracać oczami na kolejny post z Dubaju, ale nie można odmówić jej jednego: w wieku dwudziestu kilku lat rozstawiła polski szołbiz po kątach. I wygląda na to, że jeszcze długo nikt jej z tego narożnika nie wygoni.
Julia Wieniawa to w polskim show-biznesie zjawisko, które trudno zignorować. Od czasu debiutu w „Rodzince.pl” przeszła drogę, o jakiej marzy większość jej rówieśników – od nastoletniej aktorki do bizneswoman, która zamienia w złoto wszystko, czego dotknie. Choć złośliwi wypominają jej, że jest „wszędzie”, ona po prostu konsekwentnie buduje swoje imperium, balansując między planem filmowym, studiem nagraniowym a czerwonym dywanem. Ostatnio Julia postanowiła uchylić drzwi do swojej prywatności i pokazać, jak wyglądają jej chwile oddechu. Patrząc na jej media społecznościowe, można odnieść wrażenie, że u niej nawet odpoczynek jest projektem zaplanowanym na sto procent. Jej warszawski apartament, urządzony w stylu, który można określić jako nowoczesną dżunglę, stał się tłem dla relacji, w których gwiazda w końcu zdejmuje szpilki.
Co tam znajdziemy? Dużo roślin, naturalne materiały i przestrzeń, która ma być azylem po godzinach spędzonych w błysku fleszy. Wieniawa nie ukrywa, że jej grafik pęka w szwach, a życie na świeczniku bywa męczące. Dlatego teraz stawia na mindfulness i jogę, zamieniając głośne eventy na wyciszenie w domowym zaciszu. To ciekawa zmiana – z dziewczyny, która nie odpuszczała żadnej imprezy, w kobietę, która docenia luksus świętego spokoju. Mimo że jej życie wygląda jak niekończąca się reklama, w tym domowym wydaniu wydaje się nieco bardziej ludzka. Oczywiście, wciąż jest to odpoczynek w wersji „premium”, ale widać, że Julia rozumie jedno: żeby przetrwać w tej branży i nie zwariować, trzeba mieć miejsce, gdzie telefon idzie w odstawkę, a najważniejsza jest równowaga między pracą a życiem prywatnym. Nawet jeśli ten „odpoczynek” oglądają później setki tysięcy ludzi.
Ostatnio nawet do całej filozofii włączyła swój własny wygląda i prezencję przed obserwatorami
Julia Wieniawa to dziewczyna, która najwyraźniej nigdy nie odpoczywa od bycia inspiracją. Nawet gdy teoretycznie „nic nie robi”, robi to z taką pompą, że przeciętny zjadacz chleba czuje się, jakby zaliczył maraton. Ostatnio pokazała światu swój patent na regenerację po ciężkim dniu. Zapomnijcie o dresie i paczce chipsów – tutaj mamy do czynienia z relaksem na poziomie eksperckim.
Ja i moje przebodźcowanie, kiedy próbujemy się zrelaksować. – napisała gwiazda na Instagramie
Julia wrzuciła do sieci kadr, na którym leży obłożona gadżetami, o istnieniu których połowa z nas nie ma pojęcia. Mamy tu poduszkę z akupresurą, która ma kłuć dla zdrowia, oraz kołdrę obciążeniową, mającą dawać poczucie bezpieczeństwa. Do tego dorzuciła okulary blokujące niebieskie światło, żeby jej oczy odpoczęły od ekranu telefonu, na który właśnie patrzyła. Jakby tego było mało, w tle leciały dźwięki o częstotliwości 432 Hz, które podobno leczą duszę i ciało. Całość wyglądała jak scena z filmu science-fiction o odnowie biologicznej.
Najciekawsza w tym wszystkim była jednak jej twarz. Julia zaprezentowała się całkowicie bez makijażu, co w świecie filtrów i sztucznych rzęs wciąż budzi pewien rodzaj podziwu. Trzeba przyznać, że jej gładka cera robi wrażenie – widać, że te wszystkie maseczki i masaże, o których często opowiada, faktycznie działają. Wyglądała po prostu świeżo i naturalnie, co paradoksalnie było bardziej uderzające niż te wszystkie technologiczne wspomagacze snu.