NFL
Niespodziewane znalezisko na polu w Wohyniu. Pan Krzysztof opowiada o tajemniczym dronie, który wyglądał na “technologię lat trzydziestych”.
Wyglądało mi to na prymityw, który nie przenosi nawet żadnych ładunków – mówił wprost o dronie pan Krzysztof. To na jego polu w Wohyniu (woj. lubelskie) znaleziono jeden z dronów, które naruszyły przestrzeń powietrzną Polski. Z mężczyzną rozmawiał reporter “Faktu” Jakub Płecha. To nagranie stało się hitem sieci. Ma setki udostępnień na Facebooku i X.
Wohyń. Niewielka wieś na Lubelszczyźnie. To właśnie tutaj znaleziono jeden z dronów, które naruszyły przestrzeń powietrzną Polski. Znalazł go pan Krzysztof na swoim polu. Opowiedział naszemu reporterowi, jak wyglądał ten dzień.
Czy były jakieś wcześniej sygnały? Czy słyszał pan coś może w nocy?
– pytał Jakub Płecha.
Nic nie słyszałem. Wstałem czwarta rano. Musiałem paszę narobić. Druga rzecz. Nic nie wiedziałem absolutnie. O godzinie 8.30 sąsiad do mnie zadzwonił, że chyba samolot się u mnie rozwalił na polu. O 7.00 zobaczyłem alert na telefonie. Jak on zadzwonił do mnie, nie biegłem obserwować tamtego miejsca, tylko od razu 112. I zgłosiłem to. Po minucie koleś zachował się bardzo profesjonalnie. Odzwonił mi z prywatnego numeru, czy to prawda, żeby potwierdzić. Ja mówię, jasne, tak. Ale myślę, głupia skucha, jeżeli nic nie ma. Idę na pole zobaczyć, co tam jest. No i był rozwalony. Leżał do góry kołami, znaczy do góry brzuchem, bo kół nie posiadał
– opowiadał nam pan Krzysztof.
Nasz rozmówca zwrócił uwagę na budowę drona. Wskazał, że była to “technologia lat trzydziestych”.
Siedzę w motocyklach i wiem, o co chodzi. Silnik boxer, chłodzony powietrzem (…) Śmigło, skrzydła, rozpiętość 1,5 metra gdzieś, białego koloru Jakieś tam napisy były
wyjaśniał nasz rozmówca.
Zdaniem pana Krzysztofa dron spadł, bo skończyło mu się zasilanie. Zapłon, jak zauważył, miał iskrowy.
Strasznie mały silnik. Wielkości suszarki
– wskazał w rozmowie z reporterem “Faktu”.
Przyglądał się urządzeniu, lecz niczego nie dotykał.
Nie wiadomo, co tam mogło być. Raczej wyglądało mi to na prymityw, który nie przynosi nawet żadnych ładunków
– podkreślił.
Służby natychmiast pojawiły się na miejscu. Zabezpieczono obiekt. Rozpoczęły się czynności.
Pan Krzysztof przyznał, że hałas usłyszał jego sąsiad. Myślał on jednak, że jego źródłem są wentylatory w chlewni. – I dlatego nie zawracał sobie głowy. Słyszał jakiś warkot i zbagatelizował to – tłumaczył. Dopiero później sąsiedzi przez lornetkę dostrzegli, że coś jest na polu.
W nocy z wtorku na środę, 9 na 10 września, Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że w trakcie nocnego ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez drony.
DORSZ przekazało, że “doszło do bezprecedensowego w skali” naruszenia polskiej przestrzeni przez obiekty typu dron. Jak podkreślono, “jest to akt agresji, który stworzył realne zagrożenie dla bezpieczeństwa naszych obywateli”. Na rozkaz dowódcy operacyjnego RSZ natychmiast uruchomiono procedury obronne.