NFL
Niecodzienna depesza PAP wywołała burzę. Błędy w tekście doprowadziły do poważnych konsekwencji dla pracowników agencji.
Autorka jednej z depesz Polskiej Agencji Prasowej przedstawiła przyszłą głowę państwa jako “Kartofla Nawrockiego”. Zamiast “prezydenta”, kilka linijek niżej pojawił się “prezenter Polski”, a w innym wyrazie zabrakło ostatniej litery. Dziennikarka została ukarana finansowo, z kolei edytorkę tekstu zwolniono dyscyplinarnie — dowiedział się “Presserwis”.
Dziennikarka została ukarana finansowo za depeszę, w której nazwała Karola Nawrockiego “kartoflem”.
Dziennikarka została ukarana finansowo za depeszę, w której nazwała Karola Nawrockiego “kartoflem”. Foto: Damian Burzykowski / newspix.pl
Nietypowa depesza ukazała się na stronie Polskiej Agencji Prasowej pod koniec czerwca. Największe oburzenie wywołało nazwanie prezydenta elekta “Kartoflem Nawrockim”. Nie pomogły kolejne pomyłki — “prezenter” zamiast “prezydent” i “w Biały Domu” zamiast “w Białym Domu”. PAP szybko opublikowała korektę. Na tym się jednak nie skończyło.
Zdarzenie nagłośnili opozycyjni politycy, pisały o nim też prawicowe media. Jak dowiedział się “Presserwis”, Agencja postanowiła wyciągnąć “konsekwencje służbowe wobec osób odpowiedzialnych za rażące błędy w depeszy”. — Nie mogę mówić o szczegółach, ponieważ zawsze są to sprawy między pracodawcą a pracownikiem — podkreślił likwidator PAP Marek Błoński.
Rozmówca portalu poinformował jednak, że autorka depeszy — młoda dziennikarka zatrudniona na umowę zlecenie — dostała karę finansową. Błoński zapewnił, że ta jest ambitna, więc “kierownictwo wykazało się wobec niej pewną dozą wyrozumiałości”. Na tym konsekwencje się jednak nie skończyły.
PAP chciała rozstać się za porozumieniem stron z edytorką, która nie wyłapała błędów. Pracownica z wieloletnim stażem nie przystała na tę propozycję. — Po kilku dniach kierownictwo zdecydowało się wręczyć jej dyscyplinarkę w przeświadczeniu, że musi stanowczo zareagować na błędy godzące w wizerunek agencji — poinformował Błoński
Likwidator przyznał, że “nie pamięta depeszy tak niechlujnej, zmuszającej do opublikowania upokarzającego sprostowania”. — Wiarygodność i jakość serwisu PAP są naszymi priorytetami […] Z wpadek i błędów, które mogą przydarzyć się zawsze i każdemu, wyciągamy wnioski, również natury służbowej. Tak było także w tym przypadku — dodał.