NFL
“Nie był tylko potworem. Był kimś znacznie groźniejszym – mistrzem iluzji, wybitnie skutecznym aktorem w systemie, który współtworzył. Maciel Degollado, założyciel Legionu Chrystusa, nie działał wbrew regułom – on pisał dla nich scenariusz. Kiedy mówił o świętości, kłamał. Kiedy kładł rękę na głowie dziecka, robił to z premedytacją kata” – piszą Artur Nowak i Arkadiusz Stempin w książce “Imperium grzechu”. Kronika zbrodni Kościoła”. Link w komentarzu 👇
Nie był tylko potworem. Był kimś znacznie groźniejszym – mistrzem iluzji, wybitnie skutecznym aktorem w systemie, który współtworzył. Maciel Degollado, założyciel Legionu Chrystusa, nie działał wbrew regułom – on pisał dla nich scenariusz. Kiedy mówił o świętości, kłamał. Kiedy kładł rękę na głowie dziecka, robił to z premedytacją kata” – piszą Artur Nowak i Arkadiusz Stempin w książce “Imperium grzechu”. Kronika zbrodni Kościoła”.
…) Maciel był mistrzem kamuflażu. Prowadził równoległe życia, zmieniał tożsamości, manipulował emocjami i używał religii jako narzędzia władzy.
“Jestem księdzem w czasie pracy”, tak tłumaczył się jednej ze swoich kochanek, przedstawiając się jako José Rivas, biznesmen z Monterrey. Utrzymywał związek z kobietą, z którą miał dziecko, nie ujawniając, że jest duchownym i założycielem zakonu Legion Chrystusa.
Potrzebował stałych dawek demerolu i morfiny. Radził sobie doskonale w kamuflowaniu słabości. Miał kilka żon, był narkomanem, ale do końca nad tym panował. Wysyłał seminarzystów z podrobionymi receptami do aptek w Rzymie, przekonując ich, że to “próba posłuszeństwa”.
Darczyńcy Legionu mieli możliwość prywatnych spotkań z Janem Pawłem II. Koszt: od pięćdziesięciu do stu tysięcy dolarów. To Maciel negocjował warunki przez swoich pośredników. Wiedział doskonale, jak wiele znaczy spotkanie z Janem Pawłem II.
Swoją córkę Normitę zabierał na audiencje papieskie, każąc jej pozować z Gwardią Szwajcarską. Po powrocie do ich madryckiego apartamentu znów stawał się “Raúlem Rivasem”, wdowcem i milionerem.
W niektórych wspólnotach Legionu długo po śmierci Maciela obowiązywał zakaz wymawiania jego imienia. Pytania o niego były uznawane za “brak pokory” lub “brak ducha posłuszeństwa”.