NFL
Nerwowo od samego początku! ▶️
Race rzucane między sektorami i na boisko, petarda wybuchająca tuż obok Roberta Lewandowskiego, rozpylony gaz pieprzowy. W takich okolicznościach reprezentacja Adama Nawałki odniosła jedno z najważniejszych zwycięstw za jego kadencji. Od meczu Rumunia – Polska (0:3) w ramach el. MŚ 2018 mija dziewięć lat. Wygrana w Bukareszcie pozwoliła także oczyścić atmosferę po alkoholowym skandalu. Zobacz nagrania z tamtych skandalicznych wydarzeń.
11 listopada 2016 r. reprezentacja Polski odniosła kluczowe zwycięstwo w el. MŚ 2018
Mecz w Bukareszcie miał wyjątkowy przebieg. Działo się wiele na boisku, jak i poza nim. Aż dziw bierze, że nikt poważnie nie ucierpiał
Reprezentacja Polski grała w Rumunii nie tylko o trzy punkty, ale i o odzyskanie zaufania trenera Adama Nawałki i kibiców. Był to pierwszy mecz Biało-Czerwonych po ujawnieniu alkoholowego skandalu
Zachowanie naszych kibiców było rozczarowujące – przyznał po końcowym gwizdku w rozmowie z Onet Sport Dumitru Stircu z serwisu OnlineSport.ro. – Istnieją cztery albo i więcej grup ultrasów, które rywalizują między sobą i zamiast wspierać naszą reprezentację, tworzą chaos i problemy na boisku. Ich zachowanie było bardzo słabe, ale muszę powiedzieć, że Polacy też prowokowali naszych okrzykami “Tiganii, Tiganii” (rum. “Cyganie”) – ocenił rumuński dziennikarz.
Korespondencyjnie odpowiedział mu nasz rodak. – Panie, 26 lat tu mieszkam, żona Rumunka. To, co oni robią, to same prowokacje. Ściągnęli mi polską flagę, biegnę za nimi, a tam sześć kafarów. Zza moich pleców wszystko filmowała rumuńska telewizja, żeby wyszło, że to ja chciałem ich napaść. Skandal! – zżymał się w rozmowie z Onet Sport w przerwie meczu. Atmosfera sięgała już wtedy zenitu, wydawało się, że tragedia jest o krok.
Do skandalu mogło dojść już dzień przed meczem. Grupa 30 polskich kibiców chciała wedrzeć się na stadion podczas treningu Biało-Czerwonych. W porę zainterweniowała jednak policja. Kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem doszło do bójki między naszymi rodakami. Rumuńskie służby zatrzymały sześciu przyjezdnych z Polski.
To było jednak tylko preludium do tego, co działo się wieczorem.
Nerwowo od samego początku
Petardy wybuchały już dobrych kilkaset metrów przed Arena Nationala w Bukareszcie. Flagowy rumuński stadion jest bliźniaczo podobny do PGE Narodowego w Warszawie, ale Polacy nie mogli poczuć się na nim jak u siebie w domu.
O tym, że miejscowi nie zamierzają witać ich z otwartymi ramionami, można było przekonać się już podczas kontroli osobistej. Rumuńscy stewardzi nader się do niej przyłożyli. Nagle okazało się bowiem, że nie można wnieść ze sobą na stadion takich prozaicznych rzeczy jak lusterko, grzebień czy szminka. Z kolei aparaty fotograficzne trzeba było zostawić w depozycie, o czym można było się dowiedzieć dopiero stojąc w długiej kolejce. Niektórzy zdobyli się wobec tego na mały fortel, przemycając aparaty w zimowych czapkach.
Nie pomagało też to, że polscy kibice musieli przejść aż trzy kontrole, przez co wielu z nich nie weszło na trybuny grubo po pierwszym gwizdku. Lekko (i nie tylko) rozmiękczeni alkoholem nasi rodacy byli o krok od wszczęcia bójki już przed wejściem na stadion.
Nerwowa atmosfera udzielała się nie tylko Polakom. Niedługo po rozpoczęciu meczu w rumuńskich sektorach pojawiły się race oraz wybuchały petardy. Polacy również odpalili fajerwerki, ale w 11. minucie, po bramce Kamila Grosickiego. Skrzydłowy podbiegł do Adama Nawałki i utonął w jego objęciach. Przekaz był prosty: trenerze, dziękuję za wybaczenie
Potem na długi czas emocje przeniosły się na trybuny. Szkoda tylko, że te niezdrowe. Gdy miejscowi kibole zaczęli rzucać racami w polski sektor, nasi rodacy nie pozostali im dłużni, odrzucając zbędne prezenty.
Kilkunastu Polaków próbowało się też przedrzeć przez utworzony przez stewardów szpaler. Na miejsca buforowe natychmiast wkroczyła policja i potraktowała bardziej krewkich uczestników zajść gazem pieprzowym. To poskutkowało i znowu można było skupić się na wydarzeniach boiskowych.