NFL
Maciej Miecznikowski dzieli się poruszającymi wspomnieniami o Joannie Kołaczkowskiej, podkreślając jej wyjątkową osobowość i niezapomniane chwile.
Joanna Kołaczkowska, znakomita artystka i filar kabaretu Hrabi, zmarła w wieku 59 lat po długiej walce z chorobą nowotworową. Informacja o jej śmierci pojawiła się w nocy z 16 na 17 lipca. Wspomnienia i słowa wdzięczności płynęły od przyjaciół z branży. Z okazji Dnia Wszystkich Świętych redakcja “Faktu” rozmawiała z Maciejem Miecznikowskim. Piosenkarz opowiedział nam, jaka była Joanna Kołaczkowska.
Maciej Miecznikowski wspomina Joannę Kołaczkowską. 5
Zobacz zdjęcia
Maciej Miecznikowski wspomina Joannę Kołaczkowską. Foto: Kamil Piklikiewicz/DDTVN/East News, Anita Walczewska/DDTVN / East News
Joanna Kołaczkowska to uwielbiana artystka, filar kabaretu Hrabi i współtwórczyni legendarnej grupy Potem. Od lat zmagała się z nowotworem mózgu, walcząc z ogromną siłą, godnością i nadzieją. “Wierzyliśmy w cud, który niestety nie nastąpił. Asia odeszła spokojnie, bez bólu, w otoczeniu najbliższych” — przekazali w nocy z 16 na 17 lipca członkowie kabaretu Hrabi. Jej odejście wstrząsnęło fanami i całym środowiskiem artystycznym. Uroczystości pogrzebowe odbyły się 28 lipca 2025 r. Artystka spoczęła na warszawskich Powązkach.
MACIEJ MIECZNIKOWSKI: Tyle już prawdziwych słów wypowiedziano o Asi… jaki to nieprawdopodobny talent, jaka błyskotliwość i charyzma. Ja miałem to szczęście znać Asię bliżej. Zawsze uderzała mnie jej ponadprzeciętna pracowitość. Ona była tak rozchwytywana, a przy tym tak zaangażowana i kreatywna, że można było odnieść wrażenie, że jej życie to nieustanna praca. Często widywałem ją zmęczoną, szukającą wyciszenia… Ale jednak w tym całym obłędzie, jaki codzienność serwuje uwielbianym artystom, ona zawsze znalazła ten moment, ale jakże znaczący, zatrzymania na drugim człowieku. Zadawała pytania, nie wiem…. o dzieci, o psy, o plany, o samopoczucie… a to jest dziś wielka rzadkość, bo ludzie są zwykle za bardzo skupieni na sobie, nie mają czasu na budowanie relacji z innymi. Ona dla mnie ten czas znajdowała i to było, zwłaszcza w tym naszym showbiznesowym świecie, coś niezwykłego.
Poznaliśmy się wiele lat temu, mijaliśmy w przelocie na różnych kabaretonach, ale bliżej poznałem Asię podczas prób do musicalu-opery “Dzień świra” w reżyserii Marcina Kołaczkowskiego. Ona grała Kobietę Życia w jej trzech odsłonach, ja — Adasia Miauczyńskiego. Kto był, to miał rzadką okazję zobaczyć Asię w fenomenalnej roli dramatycznej. Ja wtedy to już naprawdę stałem się jej fanem. Spotykaliśmy się później regularnie w różnych projektach. Przez kilka lat występowałem z Hrabi jako gość specjalny w ich programie “Ariaci”. Byliśmy razem w ostatniej trasie, zagraliśmy ostatni spektakl Asi, w Scenie Relax, w Warszawie.
Wspomnień związanych z Asią mam dużo. To są teraz takie kojące flesze. Bardzo dla mnie cenne. Spędziliśmy kiedyś cały dzień w Gdańsku. Pokazywałem jej różne mniej znane zaułki. Włóczyliśmy się tak jakoś bez celu, zwyczajnie, spokojnie, ciesząc się prywatnością, chwilą wytchnienia. Oglądaliśmy bursztyny, może nawet coś sobie kupiła. Widzę jej uśmiech… Nie pożegnałem Asi jeszcze.