NFL
Kristin Cabot przerwała milczenie po pięciu miesiącach od skandalu na koncercie Coldplay. Jej historia stała się wiralowym fenomenem.
Wystarczyło kilka sekund na ogromnym ekranie, by jej życie zamieniło się w koszmar. Kristin Cabot była anonimową kobietą, dopóki kamera podczas lipcowego występu Coldplay w USA nie pokazała jej, przytulonej do szefa. Obraz trafił na tzw. Jumbotron, wielki telebim nad publicznością, który pokazuje widzów całemu stadionowi. W oczach tłumu i całego internetu stała się “kochanką z koncertu”. Filmik osiągnął 100 mln wyświetleń. Teraz, po pięciu miesiącach milczenia, zabiera głos.
Chwila, która zmieniła wszystko. Ekran na stadionie pokazuje Kristin Cabot i jej szefa w objęciach.8
Zobacz zdjęcia
Chwila, która zmieniła wszystko. Ekran na stadionie pokazuje Kristin Cabot i jej szefa w objęciach. Foto: null/SWNS, X
Do nagrania doszło 16 lipca podczas koncertu Coldplay w Bostonie. Kristin Cabot, menedżerka pracująca w firmie technologicznej Astronomer, została pokazana na gigantycznym ekranie nad publicznością. Siedziała w objęciach swojego szefa, Andy’ego Byrona. On się śmiał, ona wyglądała na wyraźnie zaskoczoną. To wystarczyło. W ciągu kilku dni filmik z TikToka obejrzano ponad 100 milionów razy. Internet wydał wyrok: romans, zdrada, skandal. Sprawa szybko dostała własną nazwę #Coldplaygate. Stała się jednym z najbardziej toksycznych wiralowych epizodów roku
W pierwszym wywiadzie po skandalu Cabot przyznaje, że tamtego wieczoru piła alkohol. — Wypiłam kilka drinków, tańczyłam z szefem i zachowałam się nieodpowiednio — mówi. Podkreśla, że był to jednorazowy incydent, który wymknął się spod kontroli.
Po koncercie oboje mieli pojechać do jej mieszkania w Bostonie. Następnego dnia — gdy nagranie zaczęło już krążyć po sieci — zdecydowali się poinformować zarząd firmy Astronomer o tym, co się wydarzyło. Było jednak za późno. Filmik obiegł świat.
Firma zawiesiła oboje. Wkrótce potem Andy Byron zrezygnował ze stanowiska prezesa, a Kristin Cabot sama złożyła wypowiedzenie. W wywiadzie mówi wprost, że zapłaciła za swoje zachowanie zawodową cenę i była na nią gotowa.
W rozmowie z “New York Timesem”, opublikowanej 18 grudnia, Cabot opisuje, co wydarzyło się później. — Oceniano mnie i wyzywano. Przez pierwsze dni dostawałam 500–600 telefonów dziennie — mówi.
Jej prywatne dane trafiły do sieci. Zaczęły się groźby, śledzenie i nachalne zainteresowanie mediów. Pod jej domem pojawili się paparazzi. Otrzymała około 60 gróźb śmierci. Jej nastoletnie dzieci wstydziły się z nią pokazywać publicznie.
Obcy ludzie zaczepiali ją nawet w codziennych sytuacjach. Jedna z kobiet rozpoznała ją na stacji benzynowej i nazwała “obrzydliwą”, mówiąc, że “tacy jak ona nie zasługują, by oddychać tym samym powietrzem”.
Z jej historii żartowali nie tylko anonimowi internauci. Dowcipy na jej temat robili znani celebrycim, od Whoopi Goldberg po Gwyneth Paltrow. — Moje upokorzenie stało się rozrywką — komentuje dziś Cabot.
W tle trwały osobiste dramaty. Cabot była w separacji z mężem i negocjowała warunki rozwodu. Po skandalu złożyła pozew rozwodowy. Andy Byron wrócił do swojej żony; para nie rozwiodła się, choć, jak donoszą media, przestała mieszkać razem. Cabot przyznaje, że ona i Byron zerwali kontakt, bo dalsze rozmowy “utrudniały wszystkim gojenie ran”.
Przez pięć miesięcy milczała. Nie próbowała prostować wersji wydarzeń ani tłumaczyć się publicznie. — Myślałam tylko o tym, że zraniłam ludzi. Dobrych ludzi — mówi.
Dziś podkreśla, że nie ucieka od odpowiedzialności za swoje zachowanie. — Chcę, żeby moje dzieci wiedziały, że można popełnić poważny błąd. Ale nikt nie powinien być za to niszczony ani straszony śmiercią — mówi.
Teraz zabiera głos nie po to, by się wybielać, ale by pokazać, jak łatwo kilka sekund na ekranie może zamienić prywatny błąd w globalne publiczne linczowanie.