NFL
Katarzyna Zielińska i Małgorzata Socha to prawdziwy wzór relacji wśród celebrytów! “A mówią, że w tej branży to jest niemożliwe”, żartowały w rozmowie z naszym magazynem
To miało być tylko kolejne zawodowe spotkanie, a przerodziło się w jedną z najbardziej autentycznych więzi w świecie celebrytów. Katarzyna Zielińska i Małgorzata Socha udowadniają, że prawdziwa przyjaźń w blasku fleszy istnieje! Ich relacja to mieszanka codziennego wsparcia, śmiechu, rodzinnych wartości i… odrobiny szaleństwa.
W show-biznesie przyjaźń to towar deficytowy. Często pozorna, ulotna, potrzebna tylko na chwilę. Ale z Katarzyną Zielińską i Małgorzatą Sochą jest inaczej. Ich relacja to coś prawdziwego – kumpelstwo oparte na lojalności, humorze i codziennym wsparciu.
Poznały się w 2010 roku na planie filmu „Och, Karol 2”. Przypadły sobie do gustu, choć kontakty w show-biznesie są zwykle powierzchowne, sztuczne. „Zbliżyła nas do siebie nasza wrodzona nieporadność”, żartowała w wywiadzie VIVY! z 2016 roku Małgorzata Socha. Wtedy też wzięły udział w wyjątkowej sesji VIVY!. Wcieliły się w przyjaciółki z kultowego filmu Ridleya Scotta – Thelmę i Louise.
Kiedy patrzy się na nie razem, trudno nie zauważyć ich zwyczajności – takiej prawdziwej, bez pozowania. Są do bólu autentyczne. Zupełnie jak Thelma i Louise – kobiety z krwi i kości, bliskie każdej z nas, mimo że żyją w zupełnie innym świecie. Katarzyna jest bardziej ekspresyjna, mówi żywo, gestykuluje, kipiąc energią. Małgosia za to każde słowo dobiera z precyzją, jest uporządkowana i zorganizowana.
Gdy światła kamer gasną, wracają do domów, gdzie odnajdują spokój i prawdziwe szczęście. To właśnie zwyczajna codzienność daje im najwięcej radości. Obie są głęboko zakorzenione w rodzinnych wartościach. Katarzyna Zielińska żartobliwie nazywa Małgorzatę Sochę „włoską mamą” – opiekuńczą, ciepłą, zorganizowaną. Łączy je niezłomna lojalność, kobieca solidarność i ten błysk w oku, który zdradza, że wciąż tkwi w nich odrobina szaleństwa. „Zawsze, nawet zanim urodziły się nasze dzieci, byłyśmy trochę szalone, postrzelone. I cały czas mamy tę samą radość i chęć wygłupiania się. Z boku może i wyglądamy na wariatki, choć przyznaję, że potrafimy być stateczne, opanowane, uporządkowane. Bo przecież trzeba rano wstać i ogarnąć dom, po pracy wrócić, wręcz przylecieć na skrzydłach, bo naprawdę mamy do kogo”, opowiadała Katarzyna Zielińska w rozmowie z Katarzyną Sielicką dla Vivy!.
Ich relacja to czysta lekkość – bez nadęcia, bez zbędnych deklaracji. Wystarczy jedno spojrzenie, jeden żart, by wiedziały, o co chodzi. Kiedy wspominają o swojej więzi, mówią: „Po prostu trzymamy się razem. Wydaje mi się, że takie prawdziwe przyjaźnie to są te od podstawówki, a my się aż tak długo nie znamy. Tak naprawdę to takie bardzo fajne kumpelstwo. A mówią, że w tej branży to jest niemożliwe!”, relacjonowała Katarzyna Zielińska.
Nie potrzebują planów, rezerwacji w kalendarzu, zaproszeń. Potrafią wpaść do siebie z dziećmi bez zapowiedzi, tak po prostu – żeby pogadać, pośmiać się, pobyć razem. A jeśli akurat nie mogą się zobaczyć? Zawsze zostaje telefon, choć czasem i na to trudno się zgrać. Ale to nie szkodzi – wiedzą, że są. I że mogą na siebie liczyć. Czego oczekują od przyjaciół? Katarzyna Zielińska stawia na szczerość – bez owijania w bawełnę, bez słodzenia. Bo jak mówi, jeśli coś mówi przyjaciel, to nawet najostrzejsze słowa nie ranią. „Ufam, że to ma sens, że tak powinnyśmy wskazywać sobie drogę”, podkreślała. Dla niej właśnie na tym polega prawdziwa bliskość – na odwadze mówienia prawdy i gotowości, by tę prawdę przyjąć. „Przy przyjaciółkach się odpoczywa. Życie ma wartość, jak się ma przyjaciół. Jak się ich nie ma, jest pusto”, dodawała aktorka.
Choć zawodowo funkcjonują w tym samym świecie, prywatnie zostawiają show-biznes za drzwiami. Gdy się spotykają, rozmowy krążą wokół dzieci, życia, codziennych radości – nie wokół scenariuszy i czerwonych dywanów. A jeśli temat branży już się pojawia, to tylko w jasnym świetle. Kasia nie ma wątpliwości – życie jest za krótkie, żeby tracić je na negatywne rzeczy. I obie się tego trzymają. Są urodzonymi optymistkami – potrafią znaleźć powód do śmiechu nawet w najbardziej zwyczajnym dniu. „Nie jesteśmy zgryźliwymi ciotkami. Bo po co? Czasem wyszedł film lepszy czy gorszy, ta czy tamta czasem lepiej lub gorzej zagrała. Nam się też to zdarza, ale ja w nas lubię pozytywy. Na koniec, kiedy jedna wyjeżdża od drugiej po spotkaniu, z naszymi rodzinami, z dziećmi: Zośką i Heńkiem, myślę po prostu: O, jak fajnie było. Człowiek od razu dostaje skrzydeł”, opowiadała Katarzyna Zielińska na łamach VIVY! W 2016 roku