Igor Dodon, były prezydent Mołdawii, wzywa do pokojowych protestów, podważając wyniki wyborów. Czy Mołdawia stoi przed historycznym dniem?

Choć jeszcze nie wiadomo, jak skończą się wybory parlamentarne w Mołdawii, Igor Dodon już podważa ich wynik. Były prezydent tego kraju i lider prorosyjskiej Partii Socjalistów Republiki Mołdawii po oddaniu głosu ostro skrytykował rząd i wezwał obywateli do zorganizowania pokojowych protestów. — Jutro o godz. 12.00 czekam na wszystkich przed budynkiem parlamentu — powiedział.

— To ważny dzień dla Republiki Mołdawii, dla wszystkich naszych obywateli, niezależnie od tego, gdzie się znajdują. Głosowałem za powrotem do normalności i rozwojem Republiki Mołdawii. Za powstrzymanie strachu, który stał się normą w Republice Mołdawii — powiedział Igor Dodon.

— Ludzie się boją… A kiedy ludzie boją się władzy, rządu, oznacza to tyranię. Powinno być odwrotnie, rząd powinien bać się ludzi. To dzień, w którym obywatele mogą odzyskać swój kraj. Mam nadzieję, że ludzie masowo pójdą głosować — dodał

Były prezydent oskarżył też obecny rząd o zamiar unieważnienia wyborów. — Maia Sandu już oświadczyła, że może unieważnić wybory parlamentarne, co świadczy o strachu i panice wśród rządzących — stwierdził.

Wezwał Mołdawian do tego, by w poniedziałek 29 września wyszli na ulice. — Mam wiadomość dla wszystkich obywateli Republiki Mołdawii: bądźmy gotowi jutro bronić naszego zwycięstwa. To, że opozycja wygra te wybory parlamentarne, jest już oczywiste. Nie możemy pozwolić im unieważnić naszego głosu. Jutro o godz. 12.00 czekam na wszystkich przed budynkiem parlamentu Republiki Mołdawii, aby pokojowo protestować i bronić naszego zwycięstwa — powiedział Igor Dodon.

Przygotowuję scenariusz podobny do tego w Rumunii. Naszym głosem wyrzucimy rząd do kosza — dodał na schodach lokalu wyborczego, tuż po tym, jak razem z żoną oddał głos.

REKLAMA