NFL
Grzegorz Braun zaskoczył sąd swoją odpowiedzią na pytanie o zarobki. Jego reakcja wywołała konsternację na sali rozpraw.
Europoseł twierdzi, że “dorywczo” pracuje w Parlamencie Europejskim i nie wie, ile miesięcznie zarabia — już na starcie procesu Grzegorza Brauna pojawiły się kontrowersje. Zresztą nie tylko ta odpowiedź wywołała konsternację na sali rozpraw. Po pytaniu o majątek polityk udzielił kuriozalnej odpowiedzi. — Musiałbym zadzwonić do żony — stwierdził.
Grzegorz Braun w sądzie.6
Zobacz zdjęcia
Grzegorz Braun w sądzie. Foto: Materiały redakcyjne
Przed warszawskim sądem rozpoczął się proces Grzegorza Brauna. Sprawa dotyczy m.in. zgaszenia świec chanukowych w Sejmie oraz ataku na byłego ministra zdrowia, Łukasza Szumowskiego. W sumie europoseł usłyszał siedem zarzutów.
Zanim jednak doszło rozpoczęcia przewodu procesowego 8 grudnia 2025 r., Grzegorz Braun złożył wnioski o wyłączenie sędziego i zmianę oskarżającego prokuratora. Następnie sędzia Marcin Brzostka zadał mu standardowe pytania, które sąd zawsze zadaje oskarżonemu.
Na pytanie o miejsce pracy odpowiedział: dorywczo Parlament Europejski. Gdy zapytano go o wysokość miesięcznych dochodów, odparł, że są one “adekwatne do wykonywanej pracy”. Jednocześnie Grzegorz Braun przyznał, że nie jest w stanie sam precyzyjnie odpowiedzieć na pytanie o finanse. — Żeby udzielić wysokiemu sądowi ściślejszej odpowiedzi na pytanie, musiałbym zadzwonić do żony — stwierdził. Na pytanie, jaki jest jego zawód, odpowiedział: jestem reżyserem, gawędziarzem.
Natomiast w kontekście majątku Grzegorz Braun podkreślił, że posiada “sporo książek”, a szczegółowe informacje na temat jego dochodów oraz sytuacji majątkowej można znaleźć w publicznie dostępnych oświadczeniach majątkowych. — Jestem osobą publiczną, więc odsyłam do dokumentów — dopowiedział.
Podczas przesłuchania Braun zaznaczył też, że nigdy nie był karany za składanie fałszywych zeznań. Przyznał jednak, że w przeszłości był karany w sprawach, które określił jako “analogiczne”, podkreślając jednocześnie, że obecnie nie figuruje w rejestrze skazanych.
— Można powiedzieć, że byłem karany za niewinność — powiedział w sądzie.
Wyraźnie zaznaczył, że nie przyznaje się do winy i nie uważa, aby zasługiwał na karę. Jak sam stwierdził, działania, za które jest obecnie sądzony, były podejmowane w interesie publicznym. Grzegorz Braun podkreślił, że jego celem była obrona polskich obywateli przed “uciskiem reżimu covidowego” oraz “pedagogiką wstydu”. Polityk odniósł się również do kwestii, które określił jako działania przeciwko “manifestowaniu żydowskiej supremacji” w Polsce.
Polityk zaznaczył, że zarzuty wobec niego nie dotyczą kwestii obyczajowych, finansowych czy niegospodarności. Według Brauna, jego obecność przed sądem wynika z odwagi w podejmowaniu działań na rzecz obywateli i obrony ich interesów.
— Nie przyznaje się do jakiejkolwiek winy, nie zasługuję na karę. Działałem ściśle w zgodzie z moimi obowiązkami, które nakłada na mnie pełnienie mandatu posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej — stwierdził, dodając: chlubię się tym, że staję przed tym sądem dlatego, że ośmieliłem się występować w interesie moich rodaków.