NFL
Gdy się poznali, nikt nie dawał im szans. Ona – studentka, on – gwiazdor. Dziś, po 18 latach razem, zdradzają nieznane kulisy swojego małżeństwa. ______
Gdy się poznali, nikt nie dawał im szans. Ona – studentka, on – gwiazdor. Dziś, po 18 latach razem, zdradzają nieznane kulisy swojego małżeństwa. Medialny lincz, puste konto, dziesiątki podróży i… 50. piętro w Perth. Jak Edyta i Cezary Pazurowie przetrwali wszystko i wciąż się śmieją?
Kiedy zakochali się w sobie 18 lat temu, niewielu wierzyło, że ten związek przetrwa. Studentka zarządzania i aktor gwiazdor. „Nasze początki to medialny lincz, puste konto, niepewność jutra”, mówi ona. On dodaje: „Powiedz, ile razy połknąłem klucz, żebyś nie uciekła”. Edyta i Cezary Pazurowie we wzruszająco-żartobliwej rozmowie opowiadają Beacie Nowickiej o sile miłości.
Rok temu odnowiliście przysięgę małżeńską. Co Pan powiedział żonie ponad to, co obiecał jej 15 lat temu?
Cezary: Jezu, nie wiem! Pamiętasz, co powiedziałem?
Edyta: Powiedziałeś, że jesteś bardzo szczęśliwy.
Cezary: Byliśmy na naszej rocznicy na Malediwach. Muszę przyznać, że to Edytka nauczyła mnie podróżować po świecie. Zanim ją poznałem, latałem do Nowego Jorku na występy. Byłem tam z osiem razy i w ogóle nie znałem tego miasta! Organizatorzy odbierali mnie z lotniska, wieźli do hotelu, stamtąd dowozili do garderoby. Wychodziłem na scenę, wracałem do hotelowego pokoju, spałem, następnego dnia to samo. Kilka razy wyszedłem za róg coś zjeść. Chowałem się, bo byłem dzikusem. Pokochałem Nowy Jork sześć lat temu. Mała miała rok i Edytka zarządziła: „Lecimy z tobą. Kiedy będziesz miał występy, my sobie zwiedzimy Nowy Jork, a resztę dni spędzimy we trójkę”. Ona jest tak perfekcyjnie zorganizowana, że już w Warszawie miała kupione bilety do wszystkich muzeów.
Edyta: Wszystko mam rozpisane w Excelu, plan zrobiony w PowerPoincie (śmiech). Taka jestem. Prowadzę swoją firmę, muszę mieć wszystko poukładane. Lubię mieć każdy wyjazd zaplanowany. W tym roku spędziliśmy miesiąc w Australii.
Cezary: Miałem tam 12 koncertów. Mieszkaliśmy w 10 miejscach. Mieliśmy osiem wewnętrznych lotów, w tym do Nowej Zelandii. Siedzimy w naszym salonie, Edytka ma już wszystko rozpisane w Excelu i mówi tak: „Ciekawe, gdzie popełniłam błąd. Niemożliwe, żebym się nie pomyliła”. Ja na to: „Jeśli coś się stanie, będziemy improwizować”.
Stało się?
Cezary: Mieszkałaś kiedyś na 50. piętrze?
Nigdy.
Cezary: A myśmy mieszkali. Edytka nie doczytała, że hotel w Perth ma 54 piętra, i zarezerwowała apartament z widokiem (śmiech). Jechaliśmy do niego dwoma windami.
Edyta: Wykupiłam też wycieczkę w Góry Błękitne i na paradę pingwinów. Wpadamy do autokaru, patrzymy, a tam sami Azjaci. Okazało się, że była to wycieczka dla Chińczyków w języku chińskim. Byliśmy jedynymi Europejczykami. Serdecznie się do nas uśmiechali, zdumieni, że znamy chiński (śmiech).
Cezary: Z Australii lecieliśmy do Nowej Zelandii. Lotnisko, ósma rano, trójka dzieci i bratanica Edytki. Nie możemy się odprawić. Okazuje się, że nie mamy wizy. Tłumaczymy obsłudze, że Polakom wiza do Nowej Zelandii jest niepotrzebna. Owszem, gdy lecisz z Polski, ale nie z Australii. Półtorej godziny do odlotu. Panika. Mówię: „Spokojnie. Polecimy – super. Nie polecimy – trudno”. Siadłem z boku, bo wiedziałem, że ja tego na pewno nie ogarnę, i zająłem się dziećmi. Wierzyłem, że Edytka da radę.
I…?
Cezary: Załatwiła wizy i odprawiła naszą szóstkę oraz 11 walizek.
[…]