Connect with us

NFL

Gdy Alicja nie przyjechała do Łeby, tak jak się umawiały, Beata była zirytowana. Sama zapłaciła za nocleg dla nich dwóch i po kilku dniach wróciła do domu. Zadzwoniła też do rodziców Alicji, by ci odebrali od niej rzeczy nastolatki. To, co usłyszała przez słuchawkę, zmroziło jej krew. Link w komentarzu

Published

on

Gdy Alicja nie przyjechała do Łeby, tak jak się umawiały, Beata była zirytowana. Sama zapłaciła za nocleg dla nich dwóch i po kilku dniach wróciła do domu. Zadzwoniła też do rodziców Alicji, by ci odebrali od niej rzeczy nastolatki. To, co usłyszała przez słuchawkę, musiało zmrozić jej krew. Jej przyjaciółki nie było w domu, a jej rodzice myśleli, że bawi się z Beatą nad morzem… Co się stało, że Alicja nigdy nie wsiadła do pociągu, którym miała pojechać na wakacje?

Alicja Baran była pełną życia dziewiętnastoletnią dziewczyną z Trzebnicy. Rodzina i znajomi wspominają ją jako żywą osobę, która zawsze miała głowę pełną pomysłów. Kochała także naturę. Często powtarzała, że wszystko, co istnieje w przyrodzie, ma prawo istnieć i zasługuje na szacunek. Rodzice nie mieli z nią większych problemów, a nastolatka, która właśnie wchodziła w dorosłe życie, bez problemu nawiązywała znajomości. Otaczała się więc całkiem pokaźnym gronem znajomych.

Więcej podobnych artykułów można znaleźć na naszej stronie głównej Gazeta.pl

W 1997 r., kiedy nadeszły wymarzone wakacje, Alicja zaplanowała kilka wyjazdów. Pod koniec lipca odwiedziła swoją starszą siostrę, która przebywała w Wielkiej Brytanii. Po powrocie z odległego kraju oznajmiła rodzicom, że pojedzie nad morze, a towarzyszyć jej będzie przyjaciółka, Beata. Ich córka była dorosła, a więc nie mieli nic przeciwko. Poprosili jedynie, aby wróciła na jakiś czas do domu, żeby wraz z nimi udała się na ślub swojej kuzynki. Alicja przystała na propozycję rodziców.

Alicja i Beata postanowiły pojechać do Łeby. Wybrały ten kierunek ze względu na piękne plaże oraz dużą dostępność noclegów i ich niskie ceny. Wkraczające w dorosłość nastolatki nie miały zbyt wiele pieniędzy, dlatego musiały rozważnie dysponować budżetem. Mimo trudności finansowych dziewczyny cieszyły się wspólnie spędzanym czasem.

Po dwóch dniach Alicja musiała wrócić do Trzebnicy, by z rodzicami wybrać się na ślub kuzynki. Droga przebiegła bez problemu, a dziewczyna wraz z rodziną świetnie bawiła się na weselu. Kiedy uroczystość dobiegła końca, rodzice odprowadzili ją na przystanek PKS w Nienadowej, gdzie wsiadła w autobus i pojechała do Przemyśla. Był to ostatni moment, gdy rodzina widziała ją żywą.

Z Przemyśla nastolatka udała się pociągiem do Gdyni, a następnie do Lęborka. To miał być ostatni etap jej podróży. Według planu w Lęborku powinna wsiąść do pociągu jadącego do Łeby. Nigdy jednak się w nim nie znalazła. W tym samym czasie Beata czekała na swoją przyjaciółkę na stacji. Doskonale wiedziała, o której miała się pojawić. Kiedy jednak Alicja nie wysiadła z pociągu, stwierdziła, że widocznie się na niego spóźniła i przyjedzie później. Dziewczyna nie pojawiła się jednak przez kilka dni. Nieco sfrustrowana Beata postanowiła, że ureguluje rachunek za kwaterę, w której spały i wróci do domu. Pomyślała, że Alicja ją po prostu wystawiła. Prawda okazała się jednak znacznie gorsza

Przez to, że Beata założyła, że nic złego się nie stało, przez kilka dni nie było wiadomo o zaginięciu nastolatki. Sfrustrowana nastolatka, wyjeżdżając z Łeby, postanowiła zadzwonić do rodziców Alicji. Chciała, aby odebrali od niej jej rzeczy. To właśnie wtedy obydwie strony z przerażeniem odkryły, że Alicji nie ma zarówno w Łebie, jak i w domu w Trzebnicy.

Po otrzymaniu tej informacji rodzice zaginionej natychmiast powiadomili policję. Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania nastolatki. Ojciec Alicji postanowił nie pozostawać biernym. Już następnego dnia od zgłoszenia zaginięcia pojechał do Przemyśla, by szukać dziewczyny. Pokazywał podróżnym zdjęcia Alicji z myślą, że być może ktoś rozpozna nastolatkę. Jego działania nie przyniosły jednak skutku.

W poszukiwania zaangażowała się cała rodzina. Siostra Alicji przerwała urlop w Wielkiej Brytanii i wróciła do Polski wspierać rodziców. Nikt jednak nie miał pojęcia, gdzie znajduje się dziewczyna. Choć policja i rodzina przepytali setki osób, nie udało się ustalić, co dokładnie stało się z Alicją podczas jej podróży. Jak odnosi portal crime.com.pl, bliscy dziewczyny zdecydowali się nawet na zaangażowanie jasnowidza. Wynajęli Krzysztofa Jackowskiego. Według niego Alicję miał zamordować dorosły mężczyzna w wieku od 35 do 38 lat. Według jego wizji osoba, która dokonała zbrodni, wyglądała na oczytaną – mógł być to na przykład nauczyciel. Jasnowidz opisał także charakterystyczne cechy zewnętrzne zabójcy. Mężczyzna podobno miał czarne wąsy i nosił okulary. Według Jackowskiego do zbrodni miało dojść w okolicy lasu nieopodal jeziora. Sama ta wizja nie wystarczyła – Alicji nie odnaleziono przez kolejny miesiąc. Po tym czasie pewien grzybiarz dokonał makabrycznego odkrycia.

Mężczyzna zbierający grzyby znalazł w gęstych zaroślach ludzkie szczątki. Wystraszony natychmiast poinformował o tym swoich znajomych, z którymi wybrał się na grzybobranie. Cała grupa bezzwłocznie wybiegła z lasu. Udało im się zatrzymać karetkę, a kiedy opowiedzieli ratownikom o makabrycznym znalezisku, ci szybko poinformowali policję. Na miejscu szybko zjawiły się odpowiednie służby.

Policja oraz prokurator próbowali ustalić pierwsze szczegóły dotyczące ciała. Nie było to jednak proste zadanie. Zwłoki były już w zaawansowanym stanie rozkładu. Kilka informacji udało się jednak odnotować. Przede wszystkim ciało było nagie. Jedynie na stopach wciąż założone były białe skarpetki oraz jeden sportowy but. Co więcej, w szczęce brakowało jednego zęba. W miejscu, gdzie znajdowały się zwłoki, udało się także odnaleźć złoty łańcuszek oraz dwie zawieszki. Po ustaleniu pierwszych szczegółów trzeba było w końcu postawić kluczowe pytanie: kim jest ofiara? Ponieważ ciało znajdowało się na trasie Lębork-Łeba, szybko powiązano je ze sprawą Alicji. Służby skontaktowali się z rodziną zaginionej. Po okazaniu przedmiotów, które znaleziono na miejscu tragedii, bliscy Alicji nie mieli złudzeń – ciało z całą pewnością należało do ich córki. Po dokonaniu jeszcze kilku badań oraz sprawdzeniu między innymi dokumentacji stomatologicznej dziewczyny ostatecznie potwierdzono, że ofiarą faktycznie była Alicja Baran.

W toku śledztwa ustalono, że Alicja najpewniej spóźniła się na pociąg. Z relacji świadków wynika, że dziewczyna postanowiła pojechać do Łeby autostopem. Po pewnym czasie przy nastolatce zatrzymał się samochód. Ufna i otwarta dziewczyna nie miała żadnych podejrzeń co do kierowcy i bez wahania wsiadła do auta. Śledczy podejrzewają, że po pewnym czasie mężczyzna, który prowadził samochód, zatrzymał się przy lesie i zaatakował Alicję. Dziewczynie najprawdopodobniej udało się uciec, ale napastnik dogonił przerażoną dziewczynę i uderzył ją wyrwanym podkładem kolejowym znalezionym nieopodal. Po kilku ciosach w głowę dziewczyna zmarła. Śledczy podejrzewają, że była to napaść na tle seksualnym.

Do dziś nie udało się ustalić, kto jest sprawcą zbrodni. Policja miała jednak pewne podejrzenia. Po pewnym czasie na komisariat w Lęborku zgłosił się pewien świadek i poprosił o anonimowość. Z jego słów wynika, że podczas pobytu w miejscowym barze podsłuchał on rozmowę pewnej grupki osób. Jeden z mężczyzn szczegółowo wypowiadał się na temat sprawy Alicji Baran. Dzięki zeznaniom anonimowego świadka sporządzono nawet portret pamięciowy ewentualnego sprawcy. Choć został on opublikowany w mediach, nie udało się namierzyć domniemanego mordercy. Nie był to jednak jedyny trop.

Policja łączyła sprawę Alicji Baran z morderstwami Justyny Węsierskiej oraz Ewy Miotk. Wszystkie trzy zabójstwa zostały dokonane w dość bliskiej odległości oraz w podobny sposób. Pomimo tych przypuszczeń osoba, która dopuściła się zbrodni, wciąż pozostawała nieuchwytna. Pojawił się jednak także trzeci ewentualny ślad.

Do hotelu nieopodal Trzebnicy (w województwie dolnośląskim) przybył pewien mężczyzna. Zwracał on na siebie uwagę swoim dziwnym zachowaniem, był bardzo nerwowy. Sprzątaczka, która porządkowała jego pokój, spostrzegła na stoliku gazetę. Była ona otwarta na stronie opisującej sprawę Alicji Baran. Teoretycznie nie ma w tym nic dziwnego, ale uwagę pracownicy przykuł fakt, że gazetą tą był “Dziennik Bałtycki”, wydawany wyłącznie w województwie pomorskim. Sprzątaczka szybko poinformowała o znalezisku swoją przełożoną. Szefowa hotelu zgłosiła sprawę na policję. Choć ewentualny sprawca był na wyciągnięcie ręki, nie udało się go przesłuchać. Zaraz po wyjeździe z hotelu mężczyzna zginął w wypadku komunikacyjnym. Więcej tropów w sprawie Alicji Baran nigdy nie odnaleziono.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAlery