Connect with us

NFL

Filip Łobodziński każdego dnia rozpacza po stracie. “Mnie się wyć chce do dziś, codziennie”.

Published

on

Któż z nas nie pamięta kultowych filmów z lat młodości takich jak „Stawiam na Tolka Banana”, „Podróż za jeden uśmiech” czy „Abel, twój brat…”. Jednym z dziecięcych aktorów występujących na ekranie był Filip Łobodziński. Po sukcesie filmów, jego kariera rozbłysła. I kiedy wszyscy wróżyli mu świetlaną przyszłość w świecie kina, on postanowił związać swoją przyszłość z dziennikarstwem. Prowadził takie programy jak: „Kawa czy herbata”, „Pegaz” czy „Xięgarnię”. Pisał także felietony dla „Newsweeka”, „Machiny” i „Przekroju”.

W wolnych chwilach zaś koncertował jako muzyk z Zespołem Reprezentacyjnym oraz zajmował się tłumaczeniem różnych publikacji. Mimo wielu sukcesów zawodowych, los okrutnie go doświadczył.

W swojej autobiograficznej książce pt. „Filip Łobodziński?” aktor dziecięcy opisuje swoje życie, miłości i emocje. Opowiedział też na jej łamach o niewyobrażlanym doświadczeniu dla rodzica, jakim była śmierć córki. Maria Łobodzińka zmarła w 2015 roku. Miała zaledwie 21 lat. Śmierć dziecka na zawsze położyła się cieniem na życiu dziennikarza. Do dziś nie pogodził się z jej odejściem. „Nie jestem z niczym pogodzony. Wciąż tkwi we mnie bunt, głównie jeśli chodzi o Marysię”, mówił w jednym z wywiadów.

W dzieciństwie był prawdziwą gwiazdą. Miał zaledwie 8 lat kiedy rozpoczął swoją przygodę z aktorstwem. Pewnego dnia do szkoły małego Filipa Łobodzińskiego dotarła ekipa, poszukująca dzieci, które bardzo dobrze czytały. Podkładał nawet głos do zagranicznych produkcji.

„Czytałem już przed pójściem do szkoły, przepisywałem słowa… Chyba świetliczanka powiedziała, że m.in. ja dobrze czytam. Zrobili próby dźwiękowe, załapałem się na drugorzędną rólkę w radzieckim filmie wojennym „Taki duży chłopiec”, a potem naprawdę sporo dubbingowałem”, mówił w rozmowie z Super Expressem

Świetnie odnajdował się przed kamerą. Miał po prostu talent. Nic dziwnego, że stworzył wiele niezapomnianych kreacji. Zadebiutował na ekranie w 1970 roku jako Karol Matulak w filmie Abel, twój brat. Tak naprawdę został zaangażowany do filmu, dzięki ingerencji własnej cioci, która pełniła w filmie funkcję drugiego reżysera.

„Zaproponowała mu (Januszowi Nasfeterowi, reżsyerowi filmu – przyp. red.) mnie moja ciotka Zofia Dybowska-Aleksandrowicz, która była w „Ablu…” drugim reżyserem. Co ciekawe, o tym, że jest moją ciocią, dowiedziałem się w trakcie zdjęć. Wcześniej grywałem u niej w dubbingu, ale nie przyznawała się, że jesteśmy rodziną. Powiedziała na boku: „Uważaj, znam twoją mamę, znam twoją babcię, ponieważ jesteśmy z tej samej gałęzi rodziny. Tak naprawdę jestem twoją ciotką, tylko nie mów o tym nikomu, bo posądzą mnie o kumoterstwo. A ty się dostałeś tu dlatego, że zaimponowałeś Nasfeterowi”. Była dogadana z moimi rodzicami, bo oni też nie puścili wtedy farby. „Abel…” we mnie coś uruchomił. To była tak trudna rola, w której trzeba było odnaleźć w sobie kogoś słabego, szantażowanego psychicznie przez toksyczną matkę. Dotykałem świata dotąd mi nieznanego”, opowidał w wywiadzie dla VIVY!.

Kilkuletni Filip musiał szybko dorosnąć do powierzonej mu roli, bowiem okazało się że świat przedstawiony w filmie znacząco różni się od środowiska, w którym się wychował. „Ani mój dom rodzinny tak nie wyglądał, ani moi koledzy. A tu nagle okazuje się, że istnieje prześladowanie w klasie, destrukcyjna miłość matki, półsieroctwo. Musiałem wykonać dużą pracę nad sobą, a później już nic nie było normalne, bo mnie rozpoznawano na ulicy i nauczyciele mówili: „To ten, co nie chodzi na lekcje, artysta ze spalonego teatru”, wyznał w archiwalnej rozmowie w VIVIE!.

Dokładnie rok po premierze filmu Abel, twój brat, Filip otrzymał propozycję zagrania mądrali, Dudusia Fąferskiego w Podróży za jeden uśmiech! Rola, dzięki której zdobył ogromną popularność, jednocześnie przez długie lata była dla niego przekleństwem. „Musiałem przez długie lata, i to całkiem do niedawna, znosić wykrzykiwane w moją stronę „Duduś!”, nierzadko w formie pogardliwej inwektywy. Mogłem to jeszcze zrozumieć, gdy byłem chłopcem, ale po latach, kiedy już nabawiłem się pierwszych siwych włosów, a filmowe role należały definitywnie do mojej prehistorii, było to nie do zniesienia”, mówił dla Na Żywo.

Chociaż zyskał ogromną popularność i sympatię telewidzów, a kolejne propozycje pojawiły się na horyzoncie, to Filip Łobodziński swoją przyszłość związał z działalnością dziennikarską i muzyczną. Film był dla niego przygodą, ale fascynowały go inne rzeczy. W wywiadach podkreślał, że nigdy nie miał gwiazdorskich zapędów. Praca na planie często go stresowała. Do tego dochodziły problemy w szkole. Filip Łobodziński musiał nadrabiać zaległości i mierzył się z nieprzychylnością ze strony nauczycieli. „Zbyt dużo nerwów, niedobrych emocji. Widziałem, jak ludzie wylatują z planu, jak niektórzy się upijają. To nie były fajne rzeczy. Ja jestem człowiekiem wrażliwym, mnie konflikty nie mobilizują”, tłumaczył w Super Expressie. „Nigdy nie planowałem, by pójść tą drogą. Nie było to aż tak fascynujące, bym chciał dalej coś z tym zrobić. Miałem inny plan na życie”, mówił po latach.

Oczywiście nie jest tak, że ta przygoda filmowa nie miała na mnie żadnego wpływu. Nauczyła mnie, że czasem muszę stanąć wobec ludzi i zacząć coś udawać, robić, odgrywać. I kiedy się na mnie gapią, nie mogę stracić rezonu. Tylko grać. Pomogło mi to w pracy w telewizji, w robieniu wywiadów. Przecież ja byłem strasznie nieśmiały”, zwierzył się w 2018 roku Magdalenie Rigamonti.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAlery