NFL
Dramatyczna akcja ratunkowa w Krakowie: policjanci wkraczają do płonącego budynku, by uratować życie. Co odkryli na miejscu?
Kobieta w koszuli nocnej stoi w drzwiach, obok niej czuć już dym. — Tu się pali? — pyta zduszonym głosem. — Tak, jeszcze jest córka… — odpowiada przerażona. Policjanci wbiegają do mieszkania, nie oglądając się za siebie. Wiedzą tylko jedno: każda sekunda ma znaczenie.
Była godz. 2 w nocy z 30 listopada na 1 grudnia, kiedy dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Krakowie odebrał zgłoszenie o pożarze w bloku nieopodal Parku Krakowskiego. Na miejsce ruszyli sierż. Edyta Kęskowicz i sierż. Dawid Cholewa z Wydziału Sztab Policji. To oni jako pierwsi zjawili się pod płonącym budynkiem.
W nagraniu z kamer nasobnych, które nosili na mundurach, widać ich akcję minuta po minucie. Policjanci wbiegają na piętro. Na korytarzu zastają starszą kobietę (90 l.) w koszuli nocnej. — Tu się pali? — pyta policjant. — Tak, jest jeszcze córka — odpowiada starsza pani. — W swoim pokoju — dodaje i wskazuje miejsce.
Szukaj w serwisie…
Szukaj
Wydarzenia
Polska
Kraków
Nagranie z policyjnej kamery. Policjanci jako pierwsi dotarli do płonącego bloku w Krakowie
“Jeszcze jest córka!”. Kamera na mundurze zarejestrowała dramatyczną sytuację w Krakowie
Wojciech Łaskarzewski
Wojciech Łaskarzewski
Dziennikarz działu Wydarzenia
Data utworzenia: 4 grudnia 2025, 12:35.
Udostępnij
Kobieta w koszuli nocnej stoi w drzwiach, obok niej czuć już dym. — Tu się pali? — pyta zduszonym głosem. — Tak, jeszcze jest córka… — odpowiada przerażona. Policjanci wbiegają do mieszkania, nie oglądając się za siebie. Wiedzą tylko jedno: każda sekunda ma znaczenie.
Była godz. 2 w nocy z 30 listopada na 1 grudnia, kiedy dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Krakowie odebrał zgłoszenie o pożarze w bloku nieopodal Parku Krakowskiego. Na miejsce ruszyli sierż. Edyta Kęskowicz i sierż. Dawid Cholewa z Wydziału Sztab Policji. To oni jako pierwsi zjawili się pod płonącym budynkiem.
W nagraniu z kamer nasobnych, które nosili na mundurach, widać ich akcję minuta po minucie. Policjanci wbiegają na piętro. Na korytarzu zastają starszą kobietę (90 l.) w koszuli nocnej. — Tu się pali? — pyta policjant. — Tak, jest jeszcze córka — odpowiada starsza pani. — W swoim pokoju — dodaje i wskazuje miejsce.
Niepełnosprawna kobieta na łóżku. Mundurowi wynoszą ją z ognia
Mundurowi wchodzą do zadymionego mieszkania. W jednym z pokoi, na łóżku, leży 66-letnia kobieta z niepełnosprawnością. Dym gęstnieje z każdą sekundą. Policjanci bez chwili wahania wynoszą ją na klatkę schodową, a potem dalej, do bezpiecznej strefy poza budynkiem.
Ale na tym nie koniec. W sąsiednim mieszkaniu przebywała kolejna seniorka 72-latka. Policjanci pomagają jej opuścić lokal, w którym ledwo było już czym oddychać. I nie zapominają o jej psie. — Nie zostawiamy nikogo — słychać głos jednego z funkcjonariuszy. I tak właśnie robią.
Mimo rosnącego ryzyka, wracają do mieszkania jeszcze raz — po czworonoga. W tym czasie pod blok podjeżdżają wozy straży pożarnej i karetki. Na wyższych piętrach wciąż może ktoś być. Policjanci próbują się dostać wyżej, ale dym jest zbyt gęsty. Chwilę później strażacy przejmują akcję
Po chwili udaje się odnaleźć kolejną kobietę — 65-latkę. Policjanci pomagają jej wydostać się na zewnątrz. Cały czas monitorują stan zdrowia uratowanych kobiet, aż do przekazania ich załodze pogotowia.
Ewakuowano 11 osób. Kilka osób zabrano do szpitala
“Nawet z narażeniem życia…” — te słowa roty ślubowania policyjnego tego dnia naprawdę miały znaczenie. Dzięki błyskawicznej i odważnej reakcji mundurowych z krakowskiej komendy udało się uratować kilka osób.
Do szpitala trafiła kobieta z niepełnosprawnością, jej 90-letnia matka oraz 65-latka z górnego piętra. W sumie z bloku ewakuowano 11 osób. Po ugaszeniu pożaru większość mogła wrócić do swoich mieszkań.
Policjanci z komisariatu IV prowadzą czynności wyjaśniające, by ustalić, co było przyczyną pożaru.