Dorota Szelągowska wybrała się na Jarmark Bożonarodzeniowy. Zaskoczyła swoją opinią Czytaj więcej

W sezonie zimowym Jarmark Bożonarodzeniowy w Warszawie debiutuje w nowej lokalizacji – na Placu Defilad, tuż pod Pałacem Kultury i Nauki. Dla wielu Polaków poszukujących atrakcji w stylu świątecznym, jest to miejsce, które chętnie odwiedzają.

Jednym z najgorętszych tematów dyskusyjnych na jarmarku są ceny w strefie gastronomicznej, zwłaszcza na stoiskach związanych z renomowanymi markami. Szczególne emocje budzi oferta słynnej restauratorki. Za jednego pieroga z kapustą i grzybami trzeba zapłacić 10 zł, co winduje cenę pięciu sztuk do 53 zł.

Te kwoty, zbliżone do cen restauracyjnych, a nie jarmarkowych, wywołują komentarze na temat dostępności świątecznych przysmaków. Barszcz kosztuje 17 zł, bigos 25 zł, a gulasz cielęcy 30 zł. Choć wysoka cena może sugerować jakość premium, charakterystyczną dla marki U Fukiera, dla wielu klientów oznacza to, że nawet tradycyjne świąteczne potrawy trafiają do kategorii luksusowych. To rodzi pytanie, czy Jarmark Bożonarodzeniowy wciąż pozostaje miejscem dostępnym dla przeciętnego klienta, czy staje się wydarzeniem o charakterze bardziej ekskluzywnym.

Jarmark Bożonarodzeniowy w Warszawie regularnie przyciąga nie tylko tłumy mieszkańców, ale również osoby publiczne i influencerów, a ich opinie często kształtują postrzeganie wydarzenia w mediach społecznościowych. Wśród nich znalazła się Natalia Maszkowska, uczestniczka programu “MasterChef” i popularna influencerka z milionem obserwujących na TikToku, która podzieliła się swoim zdecydowanie krytycznym zdaniem na temat stołecznej atrakcji.

Maszkowska, która miała okazję odwiedzić jarmarki w Berlinie i Wrocławiu, uznała warszawski za “najsmutniejszy” i oceniła go negatywnie w swojej relacji. Głównym obiektem jej krytyki była jakość oferowanych produktów. Szczególnie zawiodła ją gorąca czekolada, która jej zdaniem “koło czekolady to nie stała”. Z kolei przekąski, na które wydała 154 zł, takie jak pajda z dodatkami czy zakręcony ziemniak, również spotkały się z negatywną oceną. Jedynie grillowany ser z żurawiną i kołacz zyskały jej uznanie.

Influencerka nie oszczędziła również dekoracji, które uznała za “nieśmieszny żart”. Maszkowska podkreśliła, że stolica powinna lepiej reprezentować się w okresie świątecznym. Jej rozczarowanie spotkało się z szerokim poparciem internautów, którzy w komentarzach również krytykowali warszawski jarmark za brak atrakcji i zbyt wysokie ceny. To pokazuje, że mimo popularności, stołeczny jarmark boryka się z problemem spełnienia oczekiwań zarówno publiczności, jak i znanych osobistości.

Wizyta na Jarmarku Bożonarodzeniowym wywołała różne reakcje wśród znanych osobistości. Choć wydarzenie przyciąga tłumy turystów i oferuje ponad 100 stoisk z jedzeniem oraz rękodziełem, projektantka wnętrz Dorota Szelągowska nie podzieliła tego powszechnego entuzjazmu.

Gwiazda, znana z popularnych programów o urządzaniu wnętrz, postanowiła otwarcie wyrazić swoje zdanie na temat stołecznego jarmarku za pośrednictwem relacji na Instagram Stories. Jej komentarz był krótki i jednoznaczny, jasno dając do zrozumienia, że jarmark nie przypadł jej do gustu:

– No więc ja wam mogę tylko powiedzieć, że ja i jarmark – no match. Nie ma – podsumowała projektantka.

Szelągowska, mimo swojego rozczarowania samym jarmarkiem, nie poddawała się w poszukiwaniu świątecznego nastroju w stolicy. Zamiast tego, pochwaliła dekoracje w innej części miasta. Odwiedzającym Warszawę poleciła Trakt Królewski, dodając:

– Za to Nowy Świat super.

Podczas gdy jarmark na Placu Defilad chwali się największym w Polsce, 55-metrowym diabelskim młynem i bogatą ofertą kulinarną, stanowisko Doroty Szelągowskiej podkreśla, że intensywna komercyjna i rozrywkowa formuła nie każdemu odpowiada, a tradycyjne, pięknie udekorowane ulice miasta wciąż stanowią dla niektórych bardziej autentyczne źródło świątecznego klimatu.