NFL
Dopiero teraz o tym opowiedziała❗ Link w komentarzu

Klaudia, uczestniczka programu “Kanapowcy”, przeszła spektakularną metamorfozę, ale nie ukrywa, że towarzyszyły jej łzy i nie pamięta dnia, aby nie wątpiła w to, że się uda. Teraz ujawniła najtrudniejszy moment w programie i otwarcie przyznała: „wychodziłam z płaczem”.
Klaudia z “Kanapowców” w programie schudła ponad 22 kilogramy i nie zamierza na tym poprzestać. W wywiadzie dla Party.pl podkreśla, że droga do zrzucenia zbędnych kilogramów była bardzo trudna i okupiona wylanymi łzami, ale ostatecznie udało jej się przetrwać, a sukces cieszy ją jeszcze bardziej. Co było dla niej najtrudniejsze? Teraz wszystko ujawniła!
Klaudia Marchewka to uczestniczka piątej edycji programu „Kanapowcy”, emitowanego na antenie TTV. 22-letnia menedżerka studia tatuażu z Warszawy zgłosiła się do programu z wagą 93,5 kg i diagnozą stanu przedcukrzycowego. Przez trzy lata przytyła 25 kg, a jej dieta opierała się głównie na słodyczach i fast foodach. Dzięki determinacji i wsparciu ekspertów, Klaudia zrzuciła 22 kg, zmieniła nawyki żywieniowe i przebiegła aż sześć półmaratonów. Jej spektakularna metamorfoza i pozytywne nastawienie zdobyły sympatię widzów oraz uczyniły ją jedną z najbardziej inspirujących uczestniczek programu.
Teraz Klaudia z “Kanapowców” otwarcie mówi o tym, jak długą i trudną drogę przeszła. W wywiadzie z Bartoszem Sekleckim z Party.pl opowiedziała o ogromnych emocjach, jakie towarzyszyły jej podczas udziału w programie
Program to była najcięższa rzecz, jaką robiłam w życiu. To, że ja mówię, że z czasem było łatwiej, ale nie łatwo! Ja codziennie w siebie wątpiłam, codziennie miałam ochotę iść coś zjeść, ja codziennie twierdziłam ‘co mi to da, jak po programie przytyję’, cały czas były wątpliwości, niechęć. Jeżdżenie na te nagrania podbudowywało mnie, ja się bardzo cieszyłam z tych nagrań, bo gdyby ich nie było pomiędzy to bez sensu
Uczestniczka hitu TTV nie ukrywa, że w programie było wiele momentów, które było naprawdę trudno przetrwać. Jednym z nich były wizyty w sklepach, gdzie półki uginają się od słodkości.
Najgorszy był pierwszy tydzień i najgorsze momenty były w sklepie. (…) Nie raz było tak, że szłam do sklepu i wychodziłam z płaczem, i sobie obiecałam, że nigdy nie wrócę do sklepu, że będę zamawiać, bo nie byłam w stanie na to patrzeć. To były najcięższe momenty.