NFL
Choć kariera Władysława Kozakiewicza zapisała się złotymi zgłoskami, prywatna droga była pełna bólu i wyzwań, o których przez lata nie wiedział niemal nikt. __________
Władysław Kozakiewicz, mistrz olimpijski i autor jednego z najbardziej pamiętnych gestów w historii sportu, świętuje dziś 72. urodziny. Choć jego kariera zapisała się złotymi zgłoskami, prywatna droga była pełna bólu i wyzwań, o których przez lata nie wiedział niemal nikt. Dziś legenda polskiej lekkoatletyki podkreśla, że największym zwycięstwem nie są medale, lecz 48 lat udanego małżeństwa, wspaniała rodzina i życie, które mimo dramatycznego początku udało mu się zbudować na własnych zasadach.
Władysław Kozakiewicz, jeden z najwybitniejszych polskich lekkoatletów i autor najsłynniejszego gestu w historii igrzysk olimpijskich, obchodzi dziś 72. urodziny. Mistrz olimpijski z Moskwy, którego sportowa legenda przetrwała dekady, od lat dzieli życie między pasję do sportu a oddanie rodzinie. Choć na arenach świata zdobywał medale, rekordy i uznanie, jego prywatna droga była znacznie bardziej wyboista — pełna dramatycznych doświadczeń z dzieciństwa, o których przez lata nie wiedzieli nawet najbliżsi. Dziś Kozakiewicz podkreśla jednak, że poza imponującą karierą największą dumą są dla niego żona, córki i wnuczki oraz 48 lat szczęśliwego małżeństwa.
Władysław Kozakiewicz – mistrz olimpijski, rekordzista świata i autor ikonicznego gestu „wała” z igrzysk w Moskwie w 1980 roku – od lat pozostaje jedną z najbardziej wyrazistych postaci polskiego sportu. Jego droga na szczyt była jednak trudniejsza, niż wielu mogłoby się spodziewać. Za sukcesami na stadionach kryła się bolesna tajemnica z dzieciństwa, o której przez dekady nie wiedzieli nawet najbliżsi.
Dziś Kozakiewicz jest nie tylko sportową legendą, ale także spełnionym mężem, ojcem i dziadkiem. W tym roku razem z żoną Anną świętuje 48. rocznicę ślubu. „Najbardziej dumny jestem właśnie z rodziny, z moich dziewczyn” – podkreśla.
Władysław Kozakiewicz opisał swoje bolesne dzieciństwo w autobiografii. Wspomina w niej toksyczne zachowania ojca, który stosował przemoc wobec całej rodziny.
Przelanie tych doświadczeń na papier stało się dla niego formą terapii. Po publikacji odezwali się inni sportowcy, a nawet dziennikarze, którzy przeżyli podobne historie. Kozakiewicz podkreśla, że dopiero po opuszczeniu rodzinnego domu jego życie zaczęło się układać.
Nowy materiał z „Przeglądu Sportowego” pokazuje Kozakiewicza od jeszcze innej strony – jako człowieka absolutnie oddanego pracy i treningowi.
– Trzeba oddzielić sport od życia prywatnego… Wolałem iść na trening niż na piwko. W technikum gastronomicznym palili prawie wszyscy, ja nie paliłem – wspomina.
Treningi łączył ze studiami, co – jak mówi – byłoby wyzwaniem nawet dziś. Bardzo szybko dostał się do światowej czołówki.
Do legendy przeszły jego wspomnienia o pierwszych tyczkach: wyginały się, pękały, a zawodnicy… prowizorycznie naprawiali je dębowymi kołkami i taśmą izolacyjną.
Kulminacją kariery był rok 1980 – złoto olimpijskie i rekord świata (5,78 m), wykonany w atmosferze wrogości radzieckiej publiczności. Gest Kozakiewicza przeszedł do historii, ale w kraju przysporzył mu wielu problemów.