NFL
Usłyszała koszmarną diagnozę, jej świat runął jak domek z kart. Nigdy się nie poddała. “To nie wyrok”
Jeszcze jesienią 2023 roku jej życie toczyło się zgodnie z planem – bilety kupione, forma przygotowana, start w maratonie w Nowym Jorku był na wyciągnięcie ręki. Kilka dni przed wylotem świat Joanny Dorociak – byłej reprezentantki Polski, wicemistrzyni Europy w wioślarstwie, dziś biegaczki i trenerki – runął jak domek z kart. Na treningu zaczęła potykać się o własne nogi. Diagnoza brzmiała jak wyrok. Stwardnienie rozsiane.
A jednak Dorociak nie poddała się i udowadnia, że choroba nie musi oznaczać końca marzeń ani aktywnego życia.
Po zakończeniu kariery w wioślarstwie Dorociak wpadła po uszy w bieganie. Zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski w półmaratonie, startowała w maratonach, trenowała innych. Była w świetnej formie (wygrana podczas Biegu Niepodległości na 10 km w Warszawie, rekord życia na maratonie 2 godziny, 56 minut i 26 sekund). Nikt nie przypuszczał, że kilka dni może zmienić wszystko.
Wyszłam na trening biegowy i poczułam, że coś niedobrego dzieje się z moją prawą nogą, która jakby nie nadążała za resztą ciała. Spróbowałam przyspieszyć i przewróciłam się – wspominała. – Zaniepokojona zadzwoniłam do lekarza, którego znałam z czasów kadry narodowej, i za jego radą od razu zgłosiłam się na SOR. Zostałam hospitalizowana na oddziale neurologicznym Szpitala Bielańskiego w Warszawie, gdzie po serii badań – rezonansie, punkcji lędźwiowej, testach neurologicznych – zapadła diagnoza: stwardnienie rozsiane w postaci rzutowo-remisyjnej – dodała.
Płakałam. Miałam bilet do Nowego Jorku, maraton miał być za kilka dni. A ja usłyszałam, że nie mogę lecieć, że mam nieuleczalną chorobę. Wtedy myślałam, że to koniec wszystkiego. Stwardnienie rozsiane kojarzyło mi się z wózkiem inwalidzkim i niepełnosprawnością – opowiada.
Stwardnienie rozsiane (SM) to przewlekła choroba układu nerwowego. Objawy bywają różne: problemy z równowagą, drętwienia kończyn, zaburzenia wzroku czy nagłe osłabienie. U Dorociak pierwsze symptomy pojawiły się gwałtownie, ale dzięki szybkiemu leczeniu mogła wrócić do normalnego życia.
Na swojej drodze spotkała ludzi, którzy pokazali jej, że z SM da się funkcjonować. Pacjentki poznane w szpitalu dodały jej otuchy, a lekarz zapewnił, że nowoczesna terapia pozwoli jej żyć tak, jak wcześniej. Sterydy cofnęły pierwszy rzut choroby, a miesiąc później rozpoczęła specjalistyczne leczenie, które hamuje postęp SM i zapobiega kolejnym rzutem.
W kwestii leczenia zaufałam w stu procentach mojemu lekarzowi. I dziś żyję niemal tak, jak przed diagnozą – zmieniło się tylko to, że zwracam większą uwagę na regenerację. Gdy jestem zmęczona, robię sobie dzień przerwy. Ale nie zrezygnowałam z niczego – pracuję, biegam, podróżuję, spotykam się z ludźmi i żyję pełnią życia. Rok po diagnozie przebiegłam maraton w Walencji i czułam się świetnie – przyznała.
Szukaj w serwisie…
Szukaj
Wideo
Plotki
Wydarzenia
Pieniądze
Sport
Inne sporty
Usłyszała koszmarną diagnozę. Nigdy się nie poddała! “To nie wyrok”
Usłyszała koszmarną diagnozę, jej świat runął jak domek z kart. Nigdy się nie poddała. “To nie wyrok”
Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Dziennikarz działu Sport
Data utworzenia: 26 września 2025, 7:00.
Udostępnij
Jeszcze jesienią 2023 roku jej życie toczyło się zgodnie z planem – bilety kupione, forma przygotowana, start w maratonie w Nowym Jorku był na wyciągnięcie ręki. Kilka dni przed wylotem świat Joanny Dorociak – byłej reprezentantki Polski, wicemistrzyni Europy w wioślarstwie, dziś biegaczki i trenerki – runął jak domek z kart. Na treningu zaczęła potykać się o własne nogi. Diagnoza brzmiała jak wyrok. Stwardnienie rozsiane.
Nieuleczalna choroba przerwała jej plany. Ale nie odebrała marzeń. Oto niezwykła historia Joanny Dorociak.5
Zobacz zdjęcia
Nieuleczalna choroba przerwała jej plany. Ale nie odebrała marzeń. Oto niezwykła historia Joanny Dorociak. Foto: Archiwum prywatne, Piotr Kucza / FOTOPYK
A jednak Dorociak nie poddała się i udowadnia, że choroba nie musi oznaczać końca marzeń ani aktywnego życia.
Rodzinę Adama Małysza spotkała tragedia. Jego córka apeluje o pomoc
Wtedy zapaliła się czerwona lampka. “Spróbowałam przyspieszyć i przewróciłam się”
Po zakończeniu kariery w wioślarstwie Dorociak wpadła po uszy w bieganie. Zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski w półmaratonie, startowała w maratonach, trenowała innych. Była w świetnej formie (wygrana podczas Biegu Niepodległości na 10 km w Warszawie, rekord życia na maratonie 2 godziny, 56 minut i 26 sekund). Nikt nie przypuszczał, że kilka dni może zmienić wszystko.
– Wyszłam na trening biegowy i poczułam, że coś niedobrego dzieje się z moją prawą nogą, która jakby nie nadążała za resztą ciała. Spróbowałam przyspieszyć i przewróciłam się – wspominała. – Zaniepokojona zadzwoniłam do lekarza, którego znałam z czasów kadry narodowej, i za jego radą od razu zgłosiłam się na SOR. Zostałam hospitalizowana na oddziale neurologicznym Szpitala Bielańskiego w Warszawie, gdzie po serii badań – rezonansie, punkcji lędźwiowej, testach neurologicznych – zapadła diagnoza: stwardnienie rozsiane w postaci rzutowo-remisyjnej – dodała.
Szok był ogromny. Joanny Dorociak mówi wprost. “Wtedy myślałam, że to koniec wszystkiego”
Zobacz także
Ogromny dramat w rodzinie Adama Małysza. Córka apeluje o pomoc
Ogromny dramat w rodzinie Adama Małysza. Córka apeluje o pomoc
Niesamowity wyczyn Andrzeja Bargiela! Zrobił to na Mount Everest
Niesamowity wyczyn Andrzeja Bargiela! Zrobił to na Mount Everest
Mamy medal MŚ! Brąz wywalczony w Chinach
Mamy medal MŚ! Brąz wywalczony w Chinach
– Płakałam. Miałam bilet do Nowego Jorku, maraton miał być za kilka dni. A ja usłyszałam, że nie mogę lecieć, że mam nieuleczalną chorobę. Wtedy myślałam, że to koniec wszystkiego. Stwardnienie rozsiane kojarzyło mi się z wózkiem inwalidzkim i niepełnosprawnością – opowiada.
Stwardnienie rozsiane (SM) to przewlekła choroba układu nerwowego. Objawy bywają różne: problemy z równowagą, drętwienia kończyn, zaburzenia wzroku czy nagłe osłabienie. U Dorociak pierwsze symptomy pojawiły się gwałtownie, ale dzięki szybkiemu leczeniu mogła wrócić do normalnego życia.
Na swojej drodze spotkała ludzi, którzy pokazali jej, że z SM da się funkcjonować. Pacjentki poznane w szpitalu dodały jej otuchy, a lekarz zapewnił, że nowoczesna terapia pozwoli jej żyć tak, jak wcześniej. Sterydy cofnęły pierwszy rzut choroby, a miesiąc później rozpoczęła specjalistyczne leczenie, które hamuje postęp SM i zapobiega kolejnym rzutem.
To nie był koniec, to początek wspaniałej walki! “Rok po diagnozie przebiegłam maraton w Walencji i czułam się świetnie”
– W kwestii leczenia zaufałam w stu procentach mojemu lekarzowi. I dziś żyję niemal tak, jak przed diagnozą – zmieniło się tylko to, że zwracam większą uwagę na regenerację. Gdy jestem zmęczona, robię sobie dzień przerwy. Ale nie zrezygnowałam z niczego – pracuję, biegam, podróżuję, spotykam się z ludźmi i żyję pełnią życia. Rok po diagnozie przebiegłam maraton w Walencji i czułam się świetnie – przyznała.
REKLAMA
Dziś Dorociak jest ambasadorką kampanii edukacyjnej NEUROzmobilizowani i przekonuje innych, że aktywność fizyczna w chorobie ma ogromne znaczenie. Już w niedzielę wystartuje na dystansie 10 km jako ambasadorka 47. Maratonu Warszawskiego.
Jej przesłanie to czysta nadzieja. – Stwardnienie rozsiane to nie jest wyrok. To choroba jak każda inna. Można z nią normalnie żyć. Trzeba tylko się nie bać, nie zamykać, nie wstydzić. I przede wszystkim – ruszać się. Nie bójcie się sportu, nie bójcie się zmęczyć. W stwardnieniu rozsianym leczenie jest podstawą, ale aktywność fizyczna odgrywa ogromną rolę – wspiera terapię, pomaga zachować sprawność i poprawia samopoczucie – podkreśliła.
Tekst powstał m.in. na podstawie materiałów prasowych.