Jak nie idzie, to nie idzie

Hertha BSC znalazła się w poważnym kryzysie. Po porażce 0:2 z Paderbornem berlińczycy nie tylko oddalili się od marzeń o powrocie do Bundesligi, ale coraz bardziej zbliżają się do strefy spadkowej. W stołecznym klubie, który pozyskał Dawida Kownackiego to absolutny szok.

Po sześciu kolejkach Hertha ma na koncie zaledwie pięć punktów i zajmuje 15. miejsce w tabeli 2. Bundesligi. Największym problemem zespołu pozostaje gra na własnym stadionie. Drużyna nie zdobyła ani jednej bramki w trzech domowych meczach tego sezonu. Zremisowała 0:0 z Karlsruher SC i przegrała 0:2 z Elversbergiem oraz Paderbornem. W szerszej perspektywie wygląda to jeszcze gorzej: z ostatnich 15 spotkań u siebie berlińczycy wygrali tylko dwa.

Deklaracje o szybkim powrocie do elity dziś brzmią jak gorzki żart. Zespół Stefana Leitla jest bliżej walki o utrzymanie niż awansu. Nawet efektowne zwycięstwo 3:0 w Hanowerze okazało się jedynie krótkotrwałym przebłyskiem.

Mecz z Paderbornem obnażył kolejne słabości Herthy. W pierwszej połowie gospodarze oddali tylko dwa celne strzały przy dziewięciu próbach rywali, a w całym spotkaniu przegrali statystycznie 9:17. Brakowało dynamiki, dokładności i kreatywności w ofensywie.

Frustracji nie ukrywał kapitan zespołu Fabian Reese. – Jesteśmy zbyt niechlujni w naszych podaniach. Podejmujemy decyzje zbyt wolno, nie naciskamy odpowiednio rywali, a w posiadaniu piłki wyglądamy na zmęczonych. Popełniamy po prostu zbyt wiele błędów – podsumował po meczu.

Narasta również presja na sztab i dział sportowy. Kibice coraz głośniej wyrażają niezadowolenie, a na cenzurowanym znaleźli się trener Stefan Leitl oraz dyrektor sportowy Benjamin Weber. Jeśli wyniki się nie poprawią, ich posady mogą być poważnie zagrożone. Przed Herthą kolejny kluczowy test – w niedzielę drużyna zagra na wyjeździe z Norymbergą. Porażka może zepchnąć ją do strefy spadkowej.