NFL
Było już za późno
Anna Przybylska długo bagatelizowała objawy raka. Dokuczały jej dwie rzeczy
Przez długi czas nic nie zapowiadało dramatu. Anna Przybylska była aktywna, zapracowana, skupiona na rodzinie i pracy. Objawy, które dziś kojarzone są z jednym z najgroźniejszych nowotworów, wtedy wyglądały jak zwykłe przemęczenie. Właśnie to sprawiło, że choroba mogła rozwijać się w ciszy.
Pierwsze sygnały, które łatwo było zlekceważyć
Bliscy aktorki wielokrotnie podkreślali, że nie należała do osób, które skarżą się na zdrowie. Gdy pojawiły się bóle brzucha, tłumaczyła je stresem, nieregularnymi posiłkami i szybkim tempem życia. Dolegliwości nie były ostre ani jednoznaczne. Przychodziły falami, znikały, wracały.
Z czasem dołączyły inne objawy. Problemy trawienne, uczucie dyskomfortu po jedzeniu, spadek energii i stopniowa utrata masy ciała. Wszystko to można było wytłumaczyć zmęczeniem, nadmiarem obowiązków i intensywną codziennością. Aktorka była w nieustannym ruchu – plan zdjęciowy, dom, dzieci. Organizm wysyłał sygnały, ale nie krzyczał.
Podstępna choroba, która nie daje jednoznacznych objawów
Rak trzustki przez lekarzy określany jest jako jeden z najtrudniejszych do wczesnego wykrycia nowotworów. Objawy są niespecyficzne i często przypominają niegroźne problemy żołądkowe. Ból brzucha, osłabienie, chudnięcie, zaburzenia trawienia – to sygnały, które wiele osób ignoruje lub leczy na własną rękę.
W przypadku Anny Przybylskiej nałożyło się kilka czynników. Intensywny tryb życia, naturalna skłonność do bagatelizowania dolegliwości i brak typowych, alarmujących symptomów. Jak wspominała rodzina, nie lubiła być pacjentką i odkładała wizyty lekarskie, wierząc, że organizm sam wróci do równowagi.
Moment diagnozy, który zmienił wszystko
Decyzja o dokładnych badaniach zapadła dopiero wtedy, gdy dolegliwości zaczęły realnie utrudniać codzienne funkcjonowanie. Wyniki okazały się druzgocące. Choroba była już w zaawansowanym stadium, a możliwości leczenia bardzo ograniczone.