NFL
Nikt się nie spodziewał takich wieści👇
Edyta Górniak to postać, bez której trudno wyobrazić sobie historię współczesnej polskiej muzyki. Od dekad udowadnia, że prawdziwy talent nie zna daty ważności, a ona sama – mimo zmieniających się trendów – pozostaje jedną z najjaśniejszych gwiazd na naszej estradzie. Jej obecność w polskim show-biznesie jest stała i magnetyczna; to artystka, która nie tylko śpiewa, ale budzi emocje, jakich mało kto potrafi dostarczyć.
Wszystko zaczęło się od momentu, który na zawsze zapisał się w kronikach polskiej kultury. Jej spektakularny występ na Eurowizji w 1994 roku z utworem „To nie ja!” przyniósł Polsce historyczne drugie miejsce. To wtedy świat dowiedział się o dziewczynie z niezwykłą wrażliwością, a Polska zyskała diwę, której głos stał się naszym dobrem narodowym. Dziś tę barwę i niesamowitą skalę zna niemal każdy – od starszych pokoleń, które pamiętają jej debiut, po młodych słuchaczy odkrywających jej kunszt w mediach społecznościowych.
Siła Edyty Górniak tkwi w tym, że nigdy nie zniknęła z estrady na dobre. Potrafi wracać w wielkim stylu, przypominając, dlaczego jest uwielbiana. Jej interpretacje utworów potrafią wzruszyć do łez, a każda wizyta na festiwalu w Opolu czy Sopocie staje się wydarzeniem sezonu. Choć budzi zainteresowanie także swoją osobowością, to właśnie muzyka i ten niepodrabialny głos stanowią fundament jej legendy. Edyta to nie tylko wokalistka – to symbol pasji, która trwa i niezmiennie zachwyca.
Życie prywatne Edyty Górniak od lat budzi niemal tyle samo emocji, co jej występy na scenie. Jako artystka niezwykle wrażliwa, często dzieli się ze swoimi fanami przemyśleniami na temat miłości, duchowości i trudów bycia osobą publiczną. Choć jej relacje partnerskie bywały burzliwe i szeroko komentowane w mediach, to w centrum jej świata niezmiennie pozostaje jedna osoba – syn Allan.
Relacja Edyty z Allanem (który obecnie posługuje się pseudonimem artystycznym Allan Enso) to opowieść o ogromnej, choć niełatwej miłości. Jako samotna matka, artystka przez lata chroniła jedynaka przed blaskiem fleszy, dbając o jego edukację – od szkoły wojskowej po wspieranie jego muzycznych pasji. Dziś Allan jest już dorosłym mężczyzną, producentem muzycznym i raperem, a ich więź ewoluowała. Choć Edyta nie ukrywa, że w ich relacji zdarzały się trudniejsze momenty, w których musiała nauczyć się dawać synowi przestrzeń na własne błędy i usamodzielnienie, zawsze pozostaje jego największą fanką.
Artystka często podkreśla, że syn jest jej największą dumą i „lustrem”, w którym przegląda się jej własna wrażliwość. Wspólnie występowali na największych polskich scenach, pokazując, że łączy ich nie tylko krew, ale i wspólny język dźwięków. Edyta, mimo bycia wielką diwą, w relacji z Allanem jest przede wszystkim czułą i wspierającą matką, która potrafi odsunąć blask sławy na bok, by stać murem za decyzjami swojego dziecka.
Relacja Edyty Górniak z jej synem Allanem od lat intryguje opinię publiczną, jednak ostatnie wyznania diwy rzucają nowe światło na ich wspólne życie zawodowe. Choć mogłoby się wydawać, że wspólne muzykowanie to sielanka, artystka szczerze przyznała, że rzeczywistość bywa znacznie bardziej skomplikowana.
Przygotowując się do występu na Sylwestrowej Mocy Przebojów, Górniak zdobyła się na zaskakującą otwartość. W rozmowie w studiu „halo tu polsat” wyznała wprost:
– Ja nie lubię pracować z moim synem i on nie lubi pracować ze mną.
Okazuje się, że gdy dwoje silnych artystów spotyka się przy jednym projekcie, emocje biorą górę, co często prowadzi do sprzeczek i „trudnych rozmów”. Mimo że gwiazda „dała się namówić na tę współpracę” w imię stworzenia wielkiego show, nie ukrywa, że proces twórczy z jedynakiem bywa wyzwaniem dla obu stron.
Mimo tych tarć, Edyta pozostaje pod ogromnym wrażeniem talentu Allana. Docenia jego sprawność techniczną i zmysł producenta, zauważając:
On jest po prostu bardzo zdolny i bardzo szybko łapie to, co ja mu opowiadam o swoim wyobrażeniu. Artystka przyznaje, że syn świetnie radzi sobie z nowoczesnymi technologiami, do których ona sama nie ma cierpliwości.
Choć proces docierania się bywa burzliwy, ostateczny efekt ich spotkania przy mikrofonie i komputerze zawsze przynosi satysfakcję, bo – jak podsumowuje gwiazda – „jak już się złapiemy, to jest super