Zespół Rolling Stones nie ruszy w trasę koncertową po Europie. Powodem problemy jednego z muzyków. __________

Jeszcze kilka tygodni temu gitarzysta Ronnie Wood zapewniał fanów, że w przyszłym roku wraz z kolegami z Rolling Stones wyruszy w trasę koncertową. Tak się jednak nie stanie. Tournee, które miało promować nadchodzącą płytę legendarnego zespołu, zostało odwołane. Powodem jest stan zdrowia Keitha Richardsa.

Wydawało się, że jest niezłomny. Że skoro nie zabiły go narkotyki, alkohol ani upadek z palmy, to nic mu nie zaszkodzi i będzie grał jeszcze przez lata. Niestety, Keitha Richardsa, który dziś kończy 82 lata, dopadły problemy zdrowotne. Z tego powodu nie odbędzie się wyczekiwana przez fanów europejska trasa koncertowa.

Płyta wyjdzie, koncertów nie będzie
Nowa płyta jest już niemal gotowa i ukaże się w przyszłym roku – zapewniał jesienią w rozmowie z „Variety” Ronnie Wood. A dopytywany o to, czy z tej okazji grupa ruszy w trasę i na który kontynent się wybierze, muzyk wskazywał na Europę. To miał być powrót do koncertowania po tym, jak Stonesi w ubiegłym roku zagrali serię występów w Ameryce. Dziś już wiadomo, że płyta wyjdzie, ale trasy koncertowej nie będzie. „Zespół miał wyruszyć w trasę na początku tego roku, ale też się nie udało. To trudne dla ich fanów, ale Stonesi wrócą na scenę, kiedy będą gotowi” – przekazał w oficjalnym oświadczeniu rzecznik prasowy brytyjskiego zespołu.

W oświadczeniu nie ma ani słowa o powodach odwołania trasy. Ale brytyjscy dziennikarze ustalili, że plany zespołu storpedował Keith Richards. Gitarzysta miał stwierdzić, że ze względu na stan zdrowia po prostu nie da razy grać. „Najwięksi promotorzy koncertowi przedstawiali The Rolling Stones różne propozycje i daty na przyszłoroczne lato. Jednak gdy doszło do szczegółowych rozmów, Keith miał powiedzieć, że nie czuje się na siłach, by wziąć udział w tak dużym przedsięwzięciu – podaje “The Sun

Fakt, że muzyk nie chce już pracować tak intensywnie, jak dawniej, nie powinien zaskakiwać. W końcu Richards ma już 82 lata. Tyle że on nigdy specjalnie nie przejmował się swoim zdrowiem. I nie odwoływał koncertów z powodu swoich dolegliwości. Od kilku lat ma artretyzm. Dla gitarzysty taka choroba to właściwie koniec kariery. Ale nie w przypadku Keitha. On tylko zmienił gitarę na lżejszą i zmodyfikował sposób grania, by nie czuć bólu.

W ramach dbania o zdrowie Richards zrobił coś jeszcze. W 2019 roku rzucił palenie, co dla jego fanów było szokiem, bo od czasów młodości właściwie nie rozstawał się z papierosami. Nieco wcześniej odstawił też narkotyki, które też towarzyszyły mu przez niemal całe życie. “W 2006 roku rzuciłem kokainę. Zdarza mi się okazjonalnie wypić drinka. Nie wybieram się w najbliższym czasie do nieba, ale poza tym staram się iść prostą ścieżką. To dla mnie niebywałe doświadczenie” – mówił dwa lata temu w z “The Telegraph”, pytany o to, jak dba o swoje zdrowie. Rzeczywiście dla niego, miłośnika whisky, wódki i kokainy życie bez tych używek musi być “niebywałym doświadczeniem”.

W tym samym wywiadzie stwierdził, że ma wyjątkowe szczęście, bo zważywszy na to, ile pił, palił i brał narkotyków, to już dawno powinien być martwy. “Być może jestem błogosławiony, że moje ciało wciąż działa” – mówił. O śmierć otarł się wielokrotnie, raz potrzebował nawet całkowitej transfuzji krwi, żeby pozbyć się zabójczej mieszanki whisky i narkotyków. A nawet jak odstawił używki, to nie zmienił swojego szaleńczego trybu życia. W maju 2006 roku lekarze musieli zrobić mu operację usunięcia zakrzepu w czaszce. Był to skutek dość nietypowego wypadku. Richards, który wówczas miał już 73 lata, podczas urlopu postanowił wejść na palmę, by zerwać kokosy. I spadł z dużej wysokości

Po tamtym wypadku media uznały, że „szaleniec z gitarą” jest po prostu nieśmiertelny i nigdy nie zejdzie ze sceny, bo takie rzeczy jak problemy zdrowotne go po prostu nie dotyczą. Jak się jednak okazuje, to się już zmieniło. Nawet niezłomny Keith w końcu musi odpocząć.