NFL
Rodzina Krzysztofa Dymińskiego wciąż wierzy “może on żyje”. Nadzieje dają dwa sygnały Czytaj więcej:
Ostatni raz Krzysztofa Dymińskiego widziano 27 maja 2023 roku, około godziny szóstej rano, na Moście Gdańskim w Warszawie. Tego dnia zachowywał się zupełnie normalnie – dzień wcześniej wręczył swojej mamie kwiaty z okazji Dnia Matki, był w szkole, spędził popołudnie z koleżanką i wieczorem, wspólnie z rodziną omawiano plany na weekend. Nic nie wskazywało na to, że nastolatek wkrótce opuści dom na stałe.
Około godziny czwartej nad ranem Krzysztof wyszedł z domu, w którym mieszkał wraz z rodzicami i bratem. Od tego momentu rodzina nie otrzymała żadnego kontaktu, a chłopak nie pokazał się w miejscu, gdzie miał być na zajęciach w ciągu dnia. Natychmiast po zorientowaniu się, że syn nie wrócił, rodzice zgłosili jego zaginięcie na policję i rozpoczęli własne poszukiwania.
Poszukiwania były intensywne od samego początku. Rodzice podzielili się na zespoły – jedni wieszali plakaty, inni kontaktowali się z mediami, a kolejni sprawdzali miejsca, w których Krzysztof mógł się znaleźć. Do akcji włączyła się także Fundacja ITAKA, która uruchomiła kampanię informacyjną na ekranach dużego formatu w przestrzeni publicznej. Mimo to, pierwsze poszukiwania nie przyniosły jasnych tropów.
Policja początkowo miała problem z ustaleniem, gdzie dokładnie był nastolatek po opuszczeniu domu – dopiero po pięciu dniach funkcjonariusze ustalili, że był widziany na Moście Gdańskim przez około 20 minut. Niestety monitoring na dużej części mostu nie działał lub był niedostateczny, co oznacza, że nie ma pełnego obrazu jego dalszej drogi. Rodzina wyraża ogromną frustrację z powodu braków kamer i trudności we współpracy z niektórymi służbami.
Minęły dwa lata od momentu, gdy Krzysztof zaginął w maju 2023 roku, a jego los wciąż jest nieznany. Od tego czasu rodzina — mimo wielomiesięcznych poszukiwań — nie wie, co się stało z ich synem. Najbliżsi chłopca nie zrezygnowali z działań, które mają doprowadzić do odnalezienia jakiegokolwiek śladu.
Rodzice Krzysztofa regularnie utrzymują kontakt z policją, która prowadzi sprawę jako poszukiwanie osoby zaginionej. Jednak z czasem intensywność tych działań ze strony służb – zdaniem rodziny – stopniowo malała. Aktualnie policja przesyła rodzinie raporty mniej więcej raz w miesiącu, a czynności poszukiwawcze odbywają się często w ramach innych akcji związanych z zaginionymi.
Ta sytuacja nie zniechęca jednak rodziców. Pani Agnieszka i pan Daniel, mimo ogromnej niepewności i bólu, nie tracą nadziei, że ich syn może żyć i kiedyś do nich wróci. Utrzymują własne działania – analizują informacje, kontaktują się z mediami, rozpowszechniają plakaty z wizerunkiem chłopca oraz współpracują z organizacjami takimi jak Fundacja ITAKA.
Rodzina podkreśla, że nawet najmniejsze tropy mogą okazać się kluczowe. Dlatego każdą, choćby najbardziej niepewną informację, starają się przekazać policji i swojej społeczności w mediach społecznościowych. Samotne oczekiwanie na jakikolwiek znak życia chłopaka jest dla nich codziennością, ale wiara, że ich syn nie zniknął bez śladu, pozostaje żywa.
Pomimo długiego czasu od zaginięcia, rodzina Krzysztofa wciąż żyje nadzieją, że syn może żyć. To przede wszystkim dwa sygnały, które wpłynęły do rodziców i nie zostały jednoznacznie wyjaśnione.
Pierwszym z nich jest nagranie z kamerki samochodu, na którym widać młodego mężczyznę idącego drogą nr 11 z miejscowości Koszut w kierunku Kórnika i dalej w stronę Poznania. Osoba na filmie jest – według rodziny – łudząco podobna do Krzysztofa, ale z powodu jakości nagrania oraz braku jednoznacznych cech identyfikacyjnych nie można z całą pewnością stwierdzić, że to on. To nagranie nadal pozostaje do wyjaśnienia i jest przedmiotem analiz.
Drugim sygnałem był zgłoszony widok chłopaka bardzo podobnego do Krzysztofa na posesji jednego z gospodarzy. Mężczyzna, który widział tę osobę, sam nie wiedział o zaginięciu nastolatka – dopiero po czasie, po rozmowie z rodziną, zgłosił ten fakt. Zeznania świadka trafiły do policji, jednak również nie dało się jednoznacznie potwierdzić, kim była widziana osoba.
Oba sygnały pozostają niewyjaśnione – jeden z trzech, które wpłynęły, został już wcześniej odrzucony, ale te dwa nadal nie zostały zdementowane ani potwierdzone. To właśnie one powodują, że rodzice, pomimo upływu długiego czasu, nie pogodzą się z myślą o ostatecznej stracie. Każda informacja, nawet najbardziej niepewna, jest przez nich dokładnie analizowana i przekazywana służbom.