NFL
Liczba “rozwodów” kościelnych w Polsce rośnie
Małżeństwo w Kościele katolickim jest sakramentem nierozerwalnym, dlatego też nie istnieje coś takiego jak “rozwód kościelny”, czy “anulowanie” małżeństwa. Możliwe jest jednak stwierdzenie jego nieważności. W ostatnich latach coraz więcej par, które uzyskały już rozwód cywilny, stara się także o takie rozwiązanie. Przez to niekiedy dochodzi do sytuacji, które budzą powszechne zdziwienie.
Najogólniej rzecz ujmując, stwierdzenie nieważności małżeństwa możliwe jest, gdy w trakcie ślubu występowały okoliczności uniemożliwiające jego zawarcie. Kwestie te badane są na drodze specjalnych procedur. Jak powiedział w rozmowie z naszym serwisem adwokat kościelny Michał Poczmański, w ich trakcie coraz częściej rozpatrywane są przypadki, w których na brak zdolności do wejścia w związek miały wpłynąć różne uzależnienia czy zaburzenia psychiczne, które uniemożliwiały spełnianie istotnych obowiązków małżeńskich.
Temat ten wzbudza jednak duże kontrowersje. Zdarza się, że unieważnienia małżeństw stwierdzane są w przypadku par, które mają już dorosłe dzieci. Tak było na przykład w przypadku Jacka Kurskiego. Prawicowy polityk rozstał się ze swoją pierwszą żoną po blisko 25 latach małżeństwa. Para doczekała się trójki dzieci. Mimo to Kurskiemu udało się uzyskać unieważnienie, dzięki czemu poślubił w kościele swoją kolejną partnerkę.
Na facebookowym profilu @Lekcjareligii.pl został ostatnio przytoczony przykład kobiety, której rodzicom także udało się unieważnić wieloletni związek małżeński. Jak napisała w komentarzu pod jednym z postów w mediach społecznościowych, stało się to, gdy miała już 18 lat.
Znaleźli i na to fikołek logiczny. Jak dzieci się rodziły, to małżeństwo było domniemane, więc dzieci są ślubne, choć ślubu jednak nie było
– zdradziła.
Dlaczego w tym przypadku stwierdzono nieważność małżeństwa? Jak zdradziła kobieta, jej mama miała podobno zabraniać wychowywania dzieci w duchu katolickim. Jednak jak wspomniała, przez większość lat to właśnie jej ojciec miał poglądy antyklerykalne. Mimo to po rozwodzie zdecydował się na złożenie pozwu do sądu kościelnego. Zrobił to, gdyż jego drugiej żonie zależało na katolickim ślubie.
Z tego, co mi opowiadał, on nawet nie wiedział, co mu tam kanonista nawypisywał w tym wniosku, po prostu przyniósł worek pieniędzy i sprawę załatwił. Mama tylko list z decyzją dostała
– zdradziła.