NFL
Tak zachował się Robert Lewandowski, kiedy zamknęli go na komisariacie
Robert Lewandowski miał dość burzliwe dzieciństwo, choć niewielu o tym wie. Koledzy nazywali go “Bobkiem”, ale potrafił się postawić i przyłożyć starszemu koledze, nie chował się za innymi i stawiał czoło wyzwaniom. Pierwszego papierosa wypalił, nim skończył 10 lat. W szkole nie podskakiwał, bo bał się mamy, ale poza nią nie raz napytał sobie biedy.
Wydawać się może, że Robert Lewandowski był przykładnym uczniem, który raczej stał w cieniu kolegów, jednak nic bardziej mylnego. Jego rodzice byli duszami towarzystwa, on jednak nigdy nie miał wielkiego grona przyjaciół. Miał grupę zaufanych kumpli, a z częścią z nich trzyma się do dziś. Nie brakowało mu szalonych pomysłów, nie nudził się, a gdy policja zamknęła go w nieistniejącym już komisariacie, wydrapał na ścianie “Tu byłem, Bobek”, jak podaje w książce “Lewandowski. Prawdziwy” Sebastian Staszewski.
Pierwszego papierosa zapalił jako ośmiolatek, wdrapując się na dąb, którego już nie ma. To były Mocne, w czarno-białej paczce, które rodzicom podprowadził Kuklewicz. Pierwsze piwo popijał w cieniu kampinoskich drzew, razem z kolegami, z którymi na koniec sezonu rozpalili ognisko” — czytamy w najnowszej, nieautoryzowanej biografii Roberta Lewandowskiego, w której autor zaznacza, że “Lewy” był niezłym gagatkiem.
“Dowodem burzliwego dzieciństwa Roberta są też blizny: jedna powstała po tym, jak stanął na ramie roweru, co zakończyło się założeniem trzech szwów, inna podczas zabawy na rozkładanym fotelu, kolejna, ta przy ustach, to efekt upadku na trzymaną w dłoni szklankę. Kilka guzów zebrał także podczas bójek. Bo chociaż nie raz i nie dwa zapewniał, że pojedynki na pięści go nie interesowały, to w chwili próby nie pękał” — zaznacza autor książki o graczu FC Barcelona.
Pewnego razu Robert Lewandowski razem ze swoim przyjacielem Kuklewiczem postawili się trzem pijanym mężczyznom, z których jeden w pewnym momencie wyciągnął nóż. Reprezentant Polski stawił im czoła, a dziwnych pomysłów mu nie brakowało. Gdy razem z kolegą odpalali petardy, złapała ich policja i na godzinę zamknęła w areszcie nieistniejącego już komisariatu. Robert wydrapał tam na ścianie “Tu byłem, Bobek”, a co wakacje szabrował pobliskie działki z jabłek czy śliwek. W szkole nie rozrabiał, bał się podpaść mamie.