Tak zaczęła się walka, którą Joanna Kołaczkowska przegrała w lipcu

Szukaj w serwisie…
Szukaj

Ludzie
Przyjaciel Joanny Kołaczkowskiej ujawnia, od jakich objawów zaczęła się jej choroba
Przyjaciel Kołaczkowskiej ujawnia, od czego zaczęła się jej choroba. Mówi o pierwszych objawach
Magdalena Makuch-Korościk

Magdalena Makuch-Korościk
Dziennikarka działu Ludzie Fakt

Data utworzenia: 3 grudnia 2025, 10:08.
Udostępnij
Cztery miesiące po śmierci Joanny Kołaczkowskiej, gwiazdy kabaretu Hrabi, jej przyjaciel i szwagier, Dariusz Kamys w poruszającym wywiadzie opowiedział o ostatnich miesiące życia Kołaczkowskiej oraz dramatycznych chwilach, które poprzedziły diagnozę. Ujawnił, od jakich objawów zaczęła się jej choroba — glejak mózgu.

Dariusz Kamys opowiada o chorobie Joanny Kołaczkowskiej.
Dariusz Kamys opowiada o chorobie Joanny Kołaczkowskiej. Foto: Facebook/Facebook
Joanna Kołaczkowska zmarła 17 lipca br., po walce ze złośliwym nowotworem mózgu. Była ikoną polskiego kabaretu, współtwórczynią kabaretu Hrabi. Miała zaledwie 59 lat.

Jak opowiada Dariusz Kamys w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, wszystko zaczęło się w kwietniu 2025 r. Joanna Kołaczkowska, znana z niespożytej energii i zaangażowania w pracę, zaczęła skarżyć się na intensywne bóle głowy. Kamys wspomina, że podczas prób nowego programu w Zielonej Górze artystka po raz pierwszy musiała zrezygnować z udziału w przygotowaniach.

Aśka rzuciła, że od tygodnia bardzo boli ją głowa. Niby nic wielkiego, ale ból był tak dokuczliwy, że zamiast uczestniczyć w próbach, poszła się położyć. To było coś niezwykłego, bo była w naszym zespole największym tytanem pracy — opowiadał Kamys dla WP.

Początkowo znajomi i sama Joanna Kołaczkowska bagatelizowali problem. Znajoma lekarka przepisała jej leki na migrenę, które przyniosły chwilową ulgę. Jednak wkrótce pojawiły się kolejne niepokojące objawy.

Aśka miała “krótki lont”, bardzo szybko się denerwowała. Na migrenę się przecież nie umiera, ale przyszły kolejne sygnały

dodaje.

Z czasem stan Joanny Kołaczkowskiej zaczął się pogarszać. Artystka miewała trudności z koncentracją i dezorientację. Jedno z takich zdarzeń miało miejsce podczas występu w warszawskiej sali Relaks.

— Aśka zagrała skecz, a potem wyszła na scenę i znowu go zapowiedziała. “Lopez”, czyli Łukasz Pietsch, mówi za kulisami: “Aśka, przecież to już było”. Na jej twarzy odmalowało się zaskoczenie. W pewnym momencie zapytała: “Gdzie my w ogóle jesteśmy? Co to za sala?” — wspominał Kamys.

Te epizody dezorientacji oraz krótkie utraty świadomości sprawiły, że zespół kabaretu Hrabi zdecydował się odwołać trasę. Zdrowie Joanny stało się priorytetem. Niestety, badania potwierdziły najgorsze obawy — diagnoza brzmiała: zaawansowany glejak mózgu.

Po diagnozie wszystko potoczyło się błyskawicznie. Dariusz Kamys i jego żona przeprowadzili się do Warszawy, by wspierać Joannę Kołaczkowską w trudnych chwilach. Po operacji artystka cierpiała na afazję, która utrudniała jej komunikację. Mimo to obecność bliskich dawała jej radość.

Porozumiewaliśmy się głównie spojrzeniem i krótkimi rozmowami. Widać było jednak, że nasza obecność sprawia jej radość

— opowiadał Kamys.

Dariusz Kamys nie ukrywa, że tęsknota za Joanną jest ogromna. — Wciąż jest piekielnie trudno — przyznał w rozmowie, podsumowując nieodwracalną stratę, jaką była śmierć tej niezwykłej artystki.