NFL
Gdyby na podstawie jego historii w Hollywood powstał film, widzowie uznaliby ją za zbyt cukierkową. Przez lata gonił za marzeniami, ale nie był w stanie ich zrealizować. Gdy zeszły one na dalszy plan i postawił na stabilną pracę żołnierza zawodowego, los się do niego uśmiechnął. Jako chłopak znikąd przebojem wdarł się na sam szczyt, choć po drodze futbolowi bogowie wymierzyli mu siarczysty policzek ➡️
Gdyby na podstawie jego historii w Hollywood powstał film, widzowie uznaliby ją za zbyt cukierkową. Przez lata gonił za marzeniami, ale nie był w stanie ich zrealizować. Gdy zeszły one na dalszy plan i postawił na stabilną pracę żołnierza zawodowego, los się do niego uśmiechnął. Jako chłopak znikąd przebojem wdarł się na sam szczyt, choć po drodze futbolowi bogowie wymierzyli mu siarczysty policzek. Poznajcie Norberta Jaszczaka, najlepszego zawodnika świata w piłce nożnej sześcioosobowej, który w niedzielę rozpoczyna z reprezentacją Polski drogę po złote medale mundialu
Mówią o nim, że jest stworzony do tej dyscypliny sportu. A może to właśnie socca powstała z myślą o Norbercie Jaszczaku. Nawet jeśli obu stronom trochę zajęło, żeby się zejść.
Przed rokiem na mistrzostwach świata w Omanie w końcu poczuł się jak pan piłkarz. Po latach poszukiwania sportowej tożsamości zalicza debiut w narodowych barwach. I to w jakich okolicznościach. Mecz Polska — Francja na mistrzostwach świata w socce. Obok Jaszczaka na boisko wychodzą Adrian Mierzejewski i Bartosz Białkowski. W drużynie rywali też nie brakuje emerytowanych zawodowych piłkarzy. Są nimi Ludovic Obraniak i Djibril Cisse
Jednak to na 24-latku z Krakowa szybko skupia się uwaga widzów. Dziewiąta minuta, Jaszczak cofa się na swoją połowę i wymienia podanie z kolegą, po czym otrzymuje piłkę zwrotną, już na lewym skrzydle. Gdy zbliża się pod narożnik pola karnego, ani myśli, by oddać futbolówkę doświadczonemu Mierzejewskiemu. Sam bierze sprawy w swoje ręce i wykonuje swój — jak to się teraz ładnie określa — signature move
Krótki zamach, natychmiastowy strzał, kąśliwy tor lotu piłki, ta przelatuje między nogami bramkarza i grzęźnie w siatce. Jaszczak nie posiada się z radości. Emocje buzują w nim jeszcze pewnie przez kilka chwil, ale wtedy znów dochodzi do ich kulminacji. Dokładnie 2,5 minuty po pierwszym trafieniu 24-latek dokłada kolejnego gola. Jeszcze piękniejszego.
To był dla mnie wielki szok. Debiut i od razu dwa gole. Czułem się jak w filmie. Byłem w takim fajnym amoku — wspomina.
Pobyt w Omanie nie kończy się jednak po myśli Polaków. Choć uchodzą za faworytów turnieju, swój udział kończą już w ćwierćfinale. Przez znaczną część meczu z Rumunią grają w osłabieniu, co przy sześcioosobowych drużynach robi wielką różnicę.
W przedostatniej minucie Biało-Czerwonych na boisku jest tylko czwórka. To efekt żółtej kartki — kara wynosi dwie minuty, chyba że rywal strzeli w tym czasie gola. Mija kilkadziesiąt sekund i tak się właśnie dzieje. Rumunia trafia na 3:1, a komentator TVP Sport oznajmia: “Polska nie zagra o medale”.
Inny plan ma jednak Jaszczak. W drugiej minucie doliczonego czasu gry zdobywa kontaktową bramkę. 50 sekund później kompletuje hat-tricka, a po chwili sędzia kończy mecz. Rzuty karne.
Na tym dobra passa Jaszczaka się jednak kończy. To on rozpoczyna serię rzutów karnych. W socce są one lotne. Biegnie się od połowy boiska i dochodzi do pojedynku z bramkarzem. Gdy Jaszczak ucieka zwodem do boku, upada na śliskiej nawierzchni. Później pojedynek z Rumunem przegrywa Dawid Linca, a rywale się nie mylą i to oni meldują się w najlepszej czwórce turnieju.
Do tej pory czujemy wielki niedosyt. Byliśmy bardzo blisko strefy medalowej, a straciliśmy to na własne życzenie — nawet teraz w głosie Jaszczaka można wyczuć nutę rozgoryczenia.