NFL
Edyta Geppert nie owija w bawełnę. _____
W świecie, gdzie coraz częściej liczy się blask fleszy i popularność, ona stawia na prawdę, ciszę i emocje. W ostatnim wywiadzie dla Plejady oceniła współczesną scenę — młodzi artyści, jej zdaniem, zapomnieli, co znaczy tworzyć dla sztuki, a nie dla lajków.
Legendarna wokalistka polskiej sceny, Edyta Geppert, rzadko zabiera głos publicznie. Jakiś czas temu w jednym z wywiadów zdecydowała się na osobistą refleksję. Odniosła się do działań współczesnych twórców. Jej zdaniem dzisiaj dominuje pogoń za karierą i lajkami, a wartości jak piękno, wrażliwość i prawdziwe emocje odchodzą w cień.
Edyta Geppert mówi wprost o współczesnej scenie muzycznej
Rzadko udziela wywiadów. Edyta Geppert od lat stoi z boku show-biznesowego zgiełku. W ostatniej rozmowie z Plejadą z marca 2024 roku pozwoliła sobie na odrobinę refleksji nad tym, jak wygląda dzisiejsza muzyka. Wytknęła młodym artystom, że często zdaje się im, iż ważniejsza jest kariera, rozgłos i pieniądze, a nie wartości, które kiedyś decydowały o sile muzyki: piękno, emocje, szczerość.
Smuci mnie też to, że większość osób wchodzących na artystyczną drogę, mówi o karierze, sławie i pieniądzach, a nie o sztuce, pięknie i dobru. A to właśnie te wartości powinny być, w moim odczuciu, istotą działalności artysty”, mówiła Michałowi Misiorkowi.
Nie znaczy to jednak, że artystka nie dostrzega pozytywnych aspektów. Pytana o to, co sądzi o młodym pokoleniu artystów, z uznaniem wypowiadała się o kilku nazwiskach w branży. „Jest kilku wokalistów, których cenię. Mam na myśli np. Kubę Badacha, Mietka Szcześniaka i Mroza. Bardzo szanuję ich działalność, lubię ich słuchać. Wśród dziewczyn mało jest prawdziwych indywidualności. Mam wrażenie, że wszystkie śpiewają podobnie, robią dokładnie to samo, i tak samo, jak ich koleżanki, które już wcześniej odniosły sukces”, dodawała artystka.
To głos kobiety, która całe życie szła swoją drogą – niekoniecznie najłatwiejszą, ale prawdziwą. Nie dała się wciągnąć w branżowe układy. Nie grała gry. Jej broń? Wrażliwość, klasa i muzyka, która dotyka serca.
W świecie, gdzie każde słowo może zostać zniekształcone, Edyta Geppert wybrała milczenie jako formę wyrazu. W wywiadzie przypomniała, dlaczego od lat trzyma się z dala od czerwonych dywanów i głośnych medialnych wydarzeń. Nie chodzi o dystans do ludzi, ale o blizny, które zostawiły na niej słowa — te przekręcone, nieautoryzowane, dopisane. Jej wybór ciszy to nie manifest, lecz konsekwencja. Geppert, jak nikt inny, wierzy, że prawdziwe emocje najlepiej wybrzmiewają w piosenkach. Dlatego od lat mówi światu nie słowami, lecz muzyką.
Edyta Geppert nie krzyczy, nie zabiega o uwagę. A jednak jej głos niesie się dalej niż niejedna głośna kampania. W świecie, który pędzi na oślep ku chwilowej sławie, ona jest jak wewnętrzny kompas – cichy, ale niezłomny. Nie szuka reflektorów. Sama jest światłem – subtelnym, stałym, wiernym sobie. Jej obecność przypomina, że prawdziwa sztuka nie musi konkurować z modą, trendami czy zasięgami.
Dla Edyty Geppert scena to jedyne bezpieczne miejsce. Świątynia słowa i dźwięku, w której każda emocja ma swój rytm, a każde zdanie – intencję. To właśnie tu czuje się naprawdę wolna. Bez presji, bez przekłamań, bez konieczności tłumaczenia się z własnej wrażliwości. Nieprzypadkowo od lat tworzy artystyczny duet z jedyną osobą, której ufa bezgranicznie – mężem Piotrem Loretzem. To on stoi za reżyserią jej koncertów, czuwa nad każdym detalem, dba o autentyczność przekazu. Ich współpraca to nie tylko związek osobisty, ale także artystyczna symbioza – oparta na ciszy rozumienia i lojalności wobec idei.
Słynna wokalistka nie potrzebuje światowych scenografii ani głośnych inscenizacji. Wystarczy mikrofon, światło i słowo. Bo jej sztuka nie jest odgrywana. Ona się dzieje – tu i teraz.