NFL
Tylko u nas
Historia miłości Małgorzaty Sochy i Krzysztofa Wiśniewskiego brzmi jak scenariusz filmu romantycznego, choć z bardzo pragmatycznym zwrotem akcji. Para poznała się lata temu na plaży – on był ratownikiem, ona nastolatką, która go wypatrzyła. Przez lata pisali do siebie tradycyjne listy (ona z Warszawy, on z Poznania), aż w końcu przyjaźń przerodziła się w poważny związek.
Gdy zamieszkali razem, aktorka uznała, że czas na konkrety. W wywiadzie szczerze przyznała, że nie czekała biernie na pierścionek.
„Powiedziałam: Za rok o tej porze mam termin. Albo to będziesz ty, albo znajdę sobie kogoś innego, ale na pewno kogoś znajdę” – wspomina Socha.
Aktorka tłumaczy, że mężczyznom często trudno podjąć decyzję o deklaracji na całe życie – czy to z nieśmiałości, czy z poczucia odpowiedzialności. Ona jednak nie chciała „budować zamków na piasku” i potrzebowała jasnej sytuacji. Ryzykowne ultimatum opłaciło się – dziś tworzą szczęśliwe małżeństwo z trójką dzieci.
Socha, pytana o macierzyństwo, unika lukrowania rzeczywistości. Przyznaje, że jej wyobrażenia o byciu mamą zderzyły się z rzeczywistością już przy pierwszym dziecku. Dziś, jako mama trójki (Zofii, Barbary i Stanisława), widzi wyraźny podział ról w swoim domu.
„Jestem w domu tym policjantem. Od pilnowania lekcji, od porządku, od obowiązkowości jestem ja. Tata jest od tego, żeby się bawić i szaleć” – wyznaje gwiazda.
Aktorka zauważa, że to zmiana pokoleniowa – kiedyś to ojcowie byli postrachem, dziś to matki często trzymają dyscyplinę, podczas gdy ojcowie stają się partnerami do zabawy. Mimo codziennego chaosu, Socha podkreśla, że dzieci scaliły ich związek, ucząc odpowiedzialności i sztuki kompromisu.
Choć kalendarz aktorski Sochy pęka w szwach (premiera goni premierę), gwiazda postanowiła spełnić swoje marzenie i weszła w świat biznesu. W wywiadzie opowiedziała o swojej marce kosmetycznej Pure Me, którą stworzyła ze wspólniczką.
Aktorka podkreśla, że nie jest tylko „twarzą” produktu, ale realnie angażuje się w proces produkcji, spędzając czas w fabryce i testując formuły na sobie i bliskich (w tym na swojej mamie w tzw. „ślepych testach”). To dla niej dowód na to, że nawet przy intensywnej karierze i trójce dzieci, można znaleźć przestrzeń na realizację własnych ambicji.
Rozmowa nie mogła ominąć tematu Świąt, które Małgorzata Socha uwielbia. Aktorka przyznała, że w tym roku choinkę ubierze bardzo wcześnie, by jak najdłużej cieszyć się magiczną atmosferą.
Tę atmosferę widzowie będą mogli poczuć również w kinach. 24 listopada premierę miał film „Piernikowe serce”, w którym Socha gra jedną z głównych ról. To wielopokoleniowa historia kręcona w zimowej scenerii Torunia. Aktorka wciela się tam w postać Dagmary – kobiety z niską samooceną, która dla dobra partnera rezygnuje z miłości. Czy w filmie, podobnie jak w życiu prywatnym, uda jej się zawalczyć o swoje szczęście? Tego dowiemy się w kinach.