Connect with us

NFL

Akty dywersji na polskiej kolei wstrząsnęły krajem. Premier Tusk ujawnia szczegóły, a śledztwo angażuje międzynarodowe służby. Co dalej?

Published

on

Aktów dywersji na kolei dokonało dwóch obywateli Ukrainy, którzy działali na zlecenie rosyjskich służb — poinformował we wtorek premier Donald Tusk. Obaj podejrzani zdążyli uciec z kraju. Szef rządu ujawnił, że koło miejscowości Mika niedaleko Garwolina doszło do dwóch prób wykolejenia pociągu, ale jedna okazała się całkowicie nieskuteczna. Druga doprowadziła do uszkodzenia torów. Oto zbiór najważniejszych informacji na temat incydentów.

Ustalone osoby to dwóch obywateli Ukrainy, działających i współpracujących od dłuższego czasu z rosyjskimi służbami. To ustalenie naszych służb, które wynika także ze współpracy z sojusznikami — poinformował we wtorek w Sejmie Donald Tusk, komentując akty dywersji na trasie kolejowej między Warszawą a Lublinem.

W śledztwo w sprawie dywersji na polskiej kolei zaangażowane są wszystkie służby państwowe. “To największe śledztwo w historii naszego kraju” — twierdzą autorzy podcastu “W związku ze śledztwem” Mariusz Gierszewski i Dominika Długosz. Polska poprosiła o pomoc m.in. amerykańską Narodową Agencję Bezpieczeństwa (NSA) oraz Europol i Interpol.

Premier Donald Tusk opisał, że koło wsi Mika niedaleko Garwolina (woj. mazowieckie) doszło do dwóch prób wykolejenia pociągu. Pierwsza polegała na zamontowaniu na torach metalowej obejmy. — Zdarzenie miało zostać utrwalone przez zamontowany w obrębie torowiska telefon komórkowy z powerbankiem. Ta próba okazała się na szczęście zupełnie nieskuteczna — opisał premier.

Druga próba polegała na wysadzeniu torów. Doszło do tego 15 listopada o godz. 20:48. Przy pomocy urządzenia inicjującego poprzez kabel elektryczny o długości 300 m został zdetonowany wysadzony ładunek wybuchowy typu wojskowego C4. — Ładunek eksplodował podczas przejazdu pociągu towarowego relacji Warszawa — Puławy, nie doprowadzając do wykolejenia, a jedynie do niewielkiego uszkodzenia podłogi wagonu — opisał szef rządu.

Eksplozja miała najprawdopodobniej na celu wysadzenie pociągu na trasie Warszawa-Dęblin — mówił dzień wcześniej premier Donald Tusk.

Policja pierwsze zgłoszenie o eksplozji otrzymała 15 listopada o godz. 21:40. Informację przekazała kobieta mieszkająca niedaleko wsi Mika, która usłyszała huk. Policja zjawiła się na posesji zawiadamiającej po 20 minutach. — Policja po godzinnych poszukiwaniach w terenie wokół posesji odstąpiła od dalszych działań — powiedział premier.

Maszynista zauważył uszkodzone tory. Zawiadomił służby
O godz. 7:40 w niedzielę uszkodzone tory zauważył maszynista pociągu Kolei Mazowieckich. Zatrzymał on pociąg i zawiadomił służby.

Po uszkodzonych torach przejechało wcześniej aż 12 pociągów, w tym poruszający się z prędkością 150 km na godz. przejechał pociąg Intercity — ustalił wcześniej Onet. — To cud, że ten skład nie wypadł z torów — twierdzi nasz informator z kolei.

— Materiał wybuchowy często powoduje tzw. lej. A tutaj tego leja nie ma, co świadczy o precyzji eksplozji. W dodatku ładunki zostały przyłożone w miejscach, gdzie konstrukcja torów jest najsłabsza. To oznacza, że mamy do czynienia z fachowcami — powiedziała Onetowi osoba związana ze służbami.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAlery